Tak, tak, tak! Dzisiaj wychodzę z tego cholernego szpitala! Co prawda, będę tu musiała jeździć na rehabilitację, ale to mało ważne. Jestem taka szczęśliwa. Właśnie pakuję swoje rzeczy do walizki i czekam na kogokolwiek, kto mnie stąd zabierze. Szkoda tylko, że nikt się nie odzywa. Trudno, dostanę się do domu choćbym sama miała jechać.
-Widzę, że nie umie się pani doczekać wyjścia. -zaśmiał się lekarz wchodząc do sali.
-I to jeszcze jak. Bez urazy, ale strasznie tu jest. -odpowiedziałam tym samym. Przekazał mi wypis, rozpiskę z rehabilitacjami, jeszcze raz przypomniał jak dbać o kikuty, co robić a czego unikać. - Jeszcze raz bardzo dziękuję. I proszę podziękować pani psycholog. Pewnie jeszcze się u niej zjawię. -podałam mu dłoń, którą mocno ścisnął.
-Wszystkiego dobrego. I proszę na siebie uważać. -pożegnał się i już go nie było. Znowu sprawdziłam telefon. Ukatrupię Christophera. Właśnie wyobrażałam sobie jakim torturom go poddam, gdy zjawił się z wielkim bukietem kwiatów.
-Przepraszam za spóźnienie, korki były. - pocałował mnie. - Masz wszystko? - rozejrzał się po sali.
-Tak. Z 5 razy już sprawdzałam. Możemy już iść? Proszę!!! - niemal podskakiwałam na wózku z niecierpliwością.
-Chodźmy, widzę, że nie możesz się doczekać. -cmoknął mnie w czubek głowy. Wziął walizkę i otworzył drzwi. Myślałam, że będę odczuwać strach przed wejściem do samochodu, ale byłam chyba zbyt podekscytowana, żeby o tym myśleć.
-Teraz tutaj będziemy mieszkać. - wskazał na wieżowiec przed sami. - Na 15 piętrze. Widoki są cudowne, mówię ci. - oczy mu błyszczały. Podjechaliśmy pod bramę, machnął jakąś kartą przed czytnikiem i wjechaliśmy na parking.
-Wow. - zadarłam głowę wysoko do góry. - Z której strony mamy okna?
-Po drugiej stronie. Chodź, nie mogłem się doczekać, żeby ci pokazać. - pchałem wózek do windy, a Katy nacisnęła numer piętra. Otworzyłem drzwi i wjechałem wózkiem do przedpokoju. Dziewczyna rozglądała się zaciekawiona. Pokazałem jej wszystkie pomieszczenia: kuchnie, łazienkę, gabinecik dla niej, osobny dla mnie.
-Mam swój pokój? Nieźle. - ucieszyła się.
-Będziesz mogła zrobić sobie bibliotekę tutaj, czy cokolwiek, o czym marzyłaś. - uśmiechnąłem się.
-Zawsze marzyłam, żeby mieć bieżnię w pokoju. -wskazała mi owy przedmiot stojący w kącie i wybuchnęła śmiechem. Walnąłem się w czoło.
-Co za debile, mówiłem, że to do mojego pokoju ma iść.
-Ładny będziesz miał stojak na ubrania. - puściła mi oczko, na co ja wywróciłem oczami.
-Chodźmy dalej. Tutaj jest toaleta. A tutaj salon.
Wjechaliśmy do pomieszczenia, gdzie okazało się, że są wszyscy! Całe CNCO, dziewczyny, Moniak z Josephem, Clara. Na oknie wisiał wielki plakat „ WITAMY W DOMU", było pełno balonów, a przede wszystkim najbliższe mi osoby.
-NIESPODZIANKA! - krzyknęli, gdy nas zobaczyli.
-O jacie.. - tylko tyle zdążyłam powiedzieć, bo utonęłam w objęciach najpierw Ericka, a później całej reszty. -Cudownie was wszystkich widzieć. - starłam wierzchem dłoni parę łez, które spłynęły po policzku.
-Nareszcie się doczekaliśmy ciebie. Ile można leżeć?- Zadbiel z Joelem zaczęli się ze nie nabijać. Pokazałam im środkowy palec i podjechałam do wielkiego okna z którego było widać ocean i cudowny zachód słońca.
-Postarał się, co? - Liz stanęła obok z drinkiem w ręce. Pokiwałam głową. Byłam oczarowana, ale też trochę przerażona. Wróciłam do domu, co teraz? Gotowanie, sprzątanie, jak sobie poradzę? - Daj sobie dzisiaj spokój z przemyśleniami. Ciesz się z powrotu do domu, jutro pogadamy o tym co cię męczy.
-Czarownica. - mruknęłam pod nosem, jednak na tyle głośno, żeby dziewczyna to usłyszała.
-No to jest nas dwie. - puściła mi oczko i podwiozła do stołu, na którym były przeróżne smakołyki.
-Straciłaś parę kilo to musisz teraz nadrobić. -powiedziała Yocelin.
-Przez te wasze dokarmianie raczej mi to nie groziło. -wzięłam kawałek ciasta z galaretką.
-Patrz, zrobisz, przyniesiesz, dasz i jeszcze źle. -pokręciła głową. - Chris zrób coś z nią.
-To niemożliwe. Już próbowałem. - wzruszył ramionami. - Ona jest niereformowalna. - cmoknął mnie w policzko. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jak za starych czasów. Jakiś czas później Moniak i Joseph zebrali się do domu, a Zadbiel włączył Tekkena.
-Trenowałem, gdy się wylegiwałaś. Teraz jestem niepokonany. - powiedział pewnie podając mi pada.
-Jeszcze zobaczymy. - poruszyłam brwiami i włączyłam grę. - Ups.. Chyba coś słabo trenowałeś. - zachichotałam i pokazałam mu język.
-Dałem ci fory po prostu. - zmrużył oczy.
-Dobra, dobra. Tak to sobie tłumacz. - posłałam mu buziaka i oddałam pada Richardowi.
-Widziałaś swój gabinet? - zapytała z błyskiem w oku Claudia.
-Tylko przez chwilę, nawet nie wchodziłam. A co? -zaciekawiły mnie. Podjechałam do wspomnianego pokoju i otworzyłam drzwi. Wjechałam do środka rozglądając się dokładnie. Regał na książki, obok wielki i już wiem, że wygodny fotel. Do tego stojąca lampa. Dalej była kanapa, stolik i pod ścianą toaletka. Rozglądałam się oczarowana, ale dopiero chrząknięcie Liz skierowało mój wzrok najpierw na dziewczyny stojące przy drzwiach, a później na ścianę.
-O mój Boże. - wyszeptałam zszokowana. Cała ściana była w zdjęciach moich, tych, które robiłam dziewczynom, chłopakom na koncertach i prywatnie. Do tego stare zdjęcia, które robiłam jeszcze w Polsce. Rozpłakałam się na całego i podjechałam do dziewczyn żeby je wyściskać. Nie wiem jak to się stało, ale po chwili leżałam na ziemi. - Dziękuję, to jest cudowne. Kocham was normalnie. - rozsiadłyśmy się na ziemi i rozmawiałyśmy. Liz i Claudia pobiegły po szklanki, wódkę, napoje i przekąski. Nie wiem ile siedziałyśmy tak na cudownie miękkim dywanie, ale było cudownie. Planowałyśmy kolejne sesje, miałam parę pomysłów, które omawiałyśmy, gdy do pokoju wparował Erick.
-No hej koleżanki. Co tak się zabunkrowałyście same?- usiadł obok mnie i upił drinka.
-Kochaniutki, tobie już chyba wystarczy co? -poklepałam go po policzku.
-A ty wiesz, że będę przychodził na śniadania codziennie? - szeroko się uśmiechnął.
-Tak? A kto powiedział, że ja cię wpuszczę na te śniadanie? - uniosłam brwi.
-Sam się będę wpuszczał.. Bo mam klucze.
-O nie!!! Christopher, dlaczego dałeś mu klucze?!Pogięło cię? - krzyczałam śmiejąc się z miny chłopaka. - Oj już się nie smuć, chodź tu. - przytuliłam go. -Możesz przychodzić codziennie... - uśmiech na twarzy Ericka był cudowny. Aż musiałam coś dopowiedzieć. - Pod warunkiem, że to ty będziesz je robił.
-Mówiłem ci już, że cię nie lubię? I to fest a fest. - wstał obrażony i poszedł do salonu, z którego dobiegały odgłosy Fify.
-Tam wsparcia raczej nie szukaj. - parsknęła Liz.
-Złamałaś mu serduszko. - Claudia udała, że ociera łzę z policzka.
-Mówiłam wam, że to zła kobieta jest, - dokończyła Yocelin,
-Za nas kochane. Same złe kobietki. - wzniosłam toast i stuknęłyśmy się szklankami.
---------------------------------------------
Rzucam nowy rozdział. Trochę dłuższy. Mam nadzieję, że się spodoba.
Dajcie znać ;)
Buziaki ;*
YOU ARE READING
Historia z aparatem w tle [ zakończone]
FanfictionŚlub siostry, przyjazd dawno niewidzianej cioci, zerwanie z chłopakiem i wielka niespodzianka. Jak wielka? Przeczytajcie sami.