Po śmierci mojego ukochanego Pennywise'a długo nie mogłam się pozbierać. Mama wciąż zastanawiała się co się ze mną dzieje , a ja nie miałam ani ochoty ani pomysłu jak jej to powiedzieć . Zwierzyłam się jedynie Caroline , chociaż i tak nie powiedziałam jej całej prawdy. Ona znała skróconą wersje, że zginął mój ukochany mężczyzna , ojciec mojego dziecka. Przesiedziałam jakis czas w miasteczku Derry , lecz w końcu prace remontowe Broadway'u zostały zakończone i musiałam wracać do Nowego Yorku do pracy . Dzięki pracy jaką tam wykonywałam , nie musiałam iść na urlop macierzyński . Byłam za to wdzięczna , przyn ajmniej miałam czym zająć natrętne myśli , powracające złe wspomnienia i codziennne koszmary .W końcu życie klauna odeszło w zapomnienie . Zaczął ulatywać z mojej pamięci niczym listek na wietrze . Koleżanki i koledzy z pracy gratulowali mi brzuszka , wiele było chętnych do zostania rodzicami chrzestnymi córeczki. Oczywiście nie mieli szans, bo rodzice chrzestni zostali już dawno wybrani . Do tej ważnej roli wybrałam moją przyjaciółkę z Derry i scenarzyste sztuk i zaraz mego drogiego przyjaciela José (czyt. Hose). On zawsze pomagał mi w trudnych chwilach , kiedy miałam ochotę się poddać i rzucić wszystko . Z chęcią założyłabym z nim rodzine , ale oczywiście jak to musi byc za każdym razem , gdy facet jest przystojny , miły i troszczy się o ciebie , okazuje się być gejem . Ale przyjaciel z niego na medal. Jego chłopak też okazał się być w porządku . Jeszcze przed narodzinami dziecka razem z José kupili białe drewniane łóżeczko dla małej . Byłam im za to mega wdzięczna . Przygotowania do przyjścia na świat małej szły pełną parą , aż wreszcie urodziła się . Poród był mało bolesny i trwał zaskakująco krótko , dziewczynka okazała sie malutka co wywołalo nie małe zdziwienie , gdyż po rozmiarze mojego brzucha oczekiwali że urodzi się jakiś goliat .
Zmęczona i spocona leżałam na łózku na oddziale położnym. Po chwili położna przyszła razem z małą na rękach uśmiechając się miło .Powoli i delikatnie wręczyła mi pociechę w ramiona i zostawiła nas same wychodząc z sali .
- Witaj na świecie Penny , moja malutka kruszynka - powiedziałam do dziecka wzruszona , głaskając je po maleńkiej główce .
Penny ziewnęła szeroko , powierciła się troszkę i w końcu zasnęła wtulona w moja klatkę piersiową . Byłam tak szczęśliwa w tamtej chwili i dumna z siebie . Moja córeczka bowiem okazała się mieć najgęstrze i najdłuższe włoski ze wszystkich nowonarodzonych dzieci . Oczywiście koloru włosów nie odziedziczyła po mnie , bo urodził mi sie mały rudzielec .
- Och kochanie, zobaczysz będziemy miały cudowne i kolorowe życie , obiecuję ci to - było to ostatnie co powiedziałam przed odejściem w objęcia morfeusza .
*SZEŚĆ LAT PÓŹNIEJ*
Stałam w kuchni przy wyspie kuchennej i szykowałam pierwsze i drugie śniadanie dla Penny , która w tym samym czasie ubierała się do szkoły . Na śniadanie w domu postanowiłam jej przygotować kaszkę manną z cukrem i borówkami , a do szkoły przygotowałam dwie tortille z twarorzkiem , ogórkiem i pomidorem i średnią butelkę wody . W końcu dziewczynka zeszła do mnie na dół do kuchni , usiadła przy stole i zaczęła pałaszować posiłek , widziałam , że bardzo jej smakuje .
- Mamusiu pamiętasz że dzisiaj po szkole idę na spacer do parku z Chloe i jej mamą ? -- zapytała Penny kończąc posiłek i wpatrując sie we mnie swoimi bystrymi błekitnymi oczkami .
- Oczywiście słońce , tylko pamietaj , jesli bedziecie czegoś potrzebować albo coś sie stanie dajcie od razu znać , dobrze ? - powiedziałam pakując drugie śniadanie do plecaka córki , nastepnie zakładając go jej na plecy .
- Dobrze mamusiu , kocham cię - odpowiedziała rudowłosa szybko zakładając buty i całując mnie w policzek po czym szybko jak strzała wyskoczyła z domu i wbiegła do szkolnego autobusu .
Pomachałam córeczce ostatni raz na do widzenia i autobus odjechał. Ogarnęłam szybko kuchnie poprawiłam włosy i makijaż , natępnie również wyszłam z domu . musiałam podejść na Broadway po wynagrodzenie za pracę nad dużym i ważnym projektem . Spacerowym tempem przemierzałam ulice Nowego Yorku co jakiś czas spogladając na witryny sklepowe z ubraniami lub książkami . Będąc już przed budynkiem zauważyłam cos niecodziennego coś co bardzo przykuło moją uwagę . O jeden ze słupków informacyjnych obijał się żółty balon . Ale chwila , co w nim takiego niecodziennego ? Otóż balon ten wydawał mi się dziwnie znajomy , jednak postanpowiłam nie rozwodzić się nad nim bez sensu . Weszłam do środka odebrałam to co mi się należało i wyszłam . Balonu już nie było . Wzruszyłam ramionami i pomyślałam * pewnie porwał go wiatr , albo ktoś go wziął * . W drodze powrotnej wstąpiłam do market u i zrobiłam najpotrzebniejsze zakupy i wzięłam małej Kinder Niespodziankę , a sobie małą chałwę i wróciłam z powrotem do domu , Ułożyłam zakupy tam gdzie ich miejsce , zrobiłam sobie kawe i włączyłam serial . w ten sposób zleciało mi sporo czasu . Spojrzałam na zegarek . * Penny zaraz powinna tu być * pomyślałam i poszłam zagotować wodę na herbatę dla córki. W oknie ujrzałam Chloe z mamą w samochodzie , pomachałam im serdecznie i ruszyłam do drzwi otworzyć . Penny od razu na przwitanie rzuciła mi sie na szyje , ale juz po chwili odskoczyła podekscytowana .
- Mamo , mamo , mamo , zobacz mam balonika ! -krzyczała rozanielona trzymając w małej rączce żółty balon .
Przyjrzałam się przedmiotowi i zdziwiłam się , w ten negatywny sposób . To był ten sam balon którego widziałam przed budynkiem Broadway'u . Skąd ona go miała ? Przeciez nie przechodziły tamtędy ani nie zbliżały sie w tamte okolice . Jednak znów zignorowałam tę podejrzaną sytuację . Zaniosyśmy razem plecak i balon do pokoju Penny . Potem poszłysmy do lazienki . Umyłam ją i zaplotłam jej warkocza . Umyłyśmy razem zęby . Zaraz po tym położyłam córkę spać i sama poszłam sie położyć do sypialni .
Około północy przebudziły mnie grzmoty byrzy i szum ulewy . Wstałam zobaczyć do małej zobaczyc czy śpi , ale na szcżęście miała mocniejszy sen odemnie i spała w najlepsze pochrapując cichutko . Udałam sie do kuchni napiś się wody . Po skończonym napoju chciałam położyć sie znów spać , jednak coś mi przeszkodziło . Będąc w połowie drogi do sypialni w pomieszczeniu rozległ sie głośny dźwięk pukania w drzwi . Byłam bardzo podejrzliwa , bo kto normalny puka do obcych drzwi po północy w ulewnym deszczu . Wypuściłam głośno powietrze i poszłam do drzwi . Zajrzałam przez judasza , żeby zobaczyć kto to , lecz było za ciemno na ujrzenie czegokolwiek . Otworzyłam niechętnie drzwi . Przede mną stał wysoki mężczyzna . Ostatnie co zrobił , to spojrzał mi w oczy i zemdlał upadając na ziemię . Lekko przestraszona uzyłam całej swojej siły , by go podnieść i przetransportować na kanapę . Położyłam go plecami w dół , aby przyjrzeć się jego twarzy . Właczyłam wieksze światło , żeby lepiej widzieć . Zmrużyłam oczy skoncentrowana , on mi kogos przypominał .
Kim jesteś ? ...
Moi drodzy i to dzisiaj na tylee .Wybaczcie mi prosze za tak długie opóźnienie <3 Mam nadzieję , że się podobało . Buziaki i do usłyszenia :3 Aaaa i przepraszam za wszelkie błędy językowe .
YOU ARE READING
And it started with a yellow balloon [Pennywise]
FanfictionOpowieść dziewczyny mieszkającej w słynnym miasteczku Derry o którym w pewnym czasie było dość głośno . Historia pełna przygód , miłości i wielu innych .Zróżnicowane emocje w utworze pozwolą wam wczuć się w bieg wydarzeń . Jeśli zainteresowało...