Niespodziewany obrót spraw

513 37 21
                                    

 **W TYM SAMYM CZASIE***                                           

POV : Pennywise

Kolejne polowanie zakończone sukcesem. Byłem już najedzony i usatysfakcjonowany. *Hmm, co by tu teraz zrobić*, pomyślałem. Do kryjówki nie chce mi się jeszcze wracać. Aaaa zapomniałbym, muszę przyjąć inną postać, przecież nie chce żeby ktoś mnie zobaczył, narazie.
Postanowiłem przyjąć postać psa, jakiegokolwiek, po czym rozpocząłem przechadzanie się ulicami Derry. Różne domy, różni ludzie na ulicach pustawo. Dziwnym trafem, lub jak kto woli zrządzeniem losu, trafiłem pod dom Meghan. Nie byłem pewien czy zajść do nej na chwilę. Byłem coraz mniej pewny czy zjeść ją, a może jednak nie. Zignorowałbym dziewczynę i poszedłbym dalej, gdyby nie ujadanie psa w domu. Zwierzę skakało do okna, popiskiwało i szczekało rozpaczliwie. Zaciekawiony podszedłem bliżej.

Bez problemu otworzyłem drzwi, nie pytajcie jak. Od razu przybiegł do mnie pupil dziewczyny, skacząc na mnie i nadal ujadając. W domu oprucz dźwięków wydawanych przez zwierzaka panowała cisza, absolutna cisza. To mnie niepokoiło. Gdzie Meghan ? Przeszukałem wszystkie pomieszczenia, różne zakamarki, na próżno. Po dziewczynie nie było ani śladu, a Hades nie przestawał ujadać. Chciał mnie gdzies zaprowadzić, więc podążyłem za nim. Dotarliśmy do kuchni. Na ziemi leżał rozbity kubek i rozlany płyn, w powietrzu zaś poczułem inny zapach, nie należał do właśnicielki mieszkania. Skądś go znałem, tylko skąd ? Wziąłem jeszcze jeden wdech, by sobie przypomnieć. Nagle trafiło mnie jak piorun z jasnego nieba. Z każdą sekundą ogarniała mnie coraz większa wściekłość. Wiedziałem już kim był ten skurwysyn, który porwał Meg. Pod wpływem gniewu zacząłem się zmieniać. Oczy błysnęły pomarańczem, pazury stały się dłuższe, z ust zaś znikł uśmiech, a zastąpił go grymas szaleństwa. /jak burza wybiegłem z budynku, trzaskając przy tym drzwiami. Nie przejmowałem się tym, że ktoś może mnie w tej chwili zobaczyć, po prostu biegłem. Prowadzony tropem dotarłem do starego, zapuszczonego i opuszczonego domu. W tym momencie zaczął lać deszcz. Warknąłem zirytowany i powoli zakradłem się do środka. Poruszając się po różnych częściach domu, wyłapałem rozmowę dochodzącą z piwnicy. Od razu ruszyłem w tamtą stronę. Będąc blisko usłyszałem głos tego pizdusiowatego idioty * Mówiłem że pożałujeeesz, ja nie rzucam słów na wiatr słońce *. W chwili, gdy skończył wypowiadać to zdanie, byłem już przy drzwiach, wychyliłem się lekko i obserwowałem sytuacje. Gość wyciągnął pistolet i wycelował w głowę dziewczyny, na jej twarzy malował się strach. Tego było już za wiele. Chłopak zaczął odliczanie, natomiast ja szykowałem się do szałowego wejścia.

...1

...2

- Trzyyyy - ryknąłem mrocznie wparowując do pomieszczenia.

Wzrok Jacoba i Meghan spoczął na mnie. Dziewczyna wydawała się bardzo zaskoczona, lecz widoczne było również uczucie ulgi. Chłopak natomiast wyglądał na przerażonego.

- Ttttttty, tyyy...- próbował coś siebie wydusić, jąkając się niemiłosiernie.

- Jaaaaaaa - przeciągnąłem samogłoskę patrząc na niego złowrogo.

Meghan

Klaun miał ta twarzy wymalowany szaleńczy uśmiech. W tamtej chwili jednak nie przeszkadzało mi to zbytnio. Przecież w jakis sposób ratował mi skórę co nie ? W jednej chwili rzucił sie na Jacoba i przygwoździł go do ściany. Chłopak z wrażenia upuścił broń i przerażeniem wpatrywał sie w napastnika.

Wykorzystałam ten czas, żeby wydostać się z krepujących mnie lin. Poszło mi to dość szybko i po chwili stałam niedaleko klauna przypatrując się całej tej sytuacji.

And it started with a yellow balloon [Pennywise]Where stories live. Discover now