Czy to już koniec ?!

485 37 15
                                    


-Jestem bardzo ciekawa kto to zrobił no i o co mu może chodzić- powiedziała Caroline gdy przechadzałyśmy się szkolnym korytarzem.

Zdecydowałam się jej powiedzieć o tym co stało się w tamten dzień. Pominęłam fakt o Pennym, bo czułam że raczej nikt nie powinien o tym wiedzieć, zwłaszcza ona patrząc na jej reakcje kiedy czerwony balonik stanął na jej drodze.

-Tak jak ci mówiłam, nie mam zielonego pojęcia, ale się dowiem- stwierdziłam po chwili namysłu.

Dziewczyna pokiwała głową na znak zrozumienia. Usiadłyśmy przy stoliku. Do następnej lekcji zostało 10 minut więc miałyśmy czas, żeby chwilkę odpocząć. Nie było nam to jednak dane. W parę sekund znalazła się przy nas szkolna informatorka Mia, wręcz kipiała z podekscytowania.

-Dziewczyny dziewczyny dziewczynyyy, a wiecie co, a wiecie co, a wiecie co???- gadała jak nakręcona.

-CO?!- ryknęłyśmy razem z przyjaciółką, cały korytarz nas usłyszał, bo wszyscy spojrzeli sie w nasza stronę.

Mia ucichła na chwilkę , zdziwiona naszym wybuchem, ale zaraz potem kontynuowała.

-Mają nam zrobić parę dni wolnych w szkole z powodu tych zabójstw, chcą żebyśmy byli bezpieczni w domach i niepotrzebnie nie wychodzili. Rodzice zostali już zawiadomieni.- powiedziała na jednym wdechu. Podziwiam tę dziewczynę, przeponę to ona ma niezłą.

Spojrzałyśmy po sobie, po czym na naszych twarzach zagościły szerokie uśmiechy. Czy może być coś piękniejszego? Znaczy no wiadomo, ludzie nie żyją, po mieście grasuje morderca i wgl, ale hej wolne to wolne.

Uradowane nowiną, byłyśmy gotowe na lekcje, lecz po chwili usłyszałyśmy głos dyrektora z głośników na korytarzu.

***Uczniowie mają natychmiast udać się do domu, zajęcia szkolne są zawieszone do odwołania od teraz! Dziękuje i miłego dnia.***

Chyba wszyscy byliśmy zdziwieni. Nikt nie spodziewał się, że zajęcia zostaną odwołane teraz zaraz. Zaraz potem każdy dostał wiadomość. Jej treść, była podobna do wcześniejszych. Kolejne morderstwo nieletniego, który wcześniej uznawany był za zmarłego. Od tej chwili nikt już nie był tak zadowolony z wolnego. Ofiarę z wiadomości znał każdy z nas. Był to uczeń z naszej szkoły, prymus imieniem Oliver. Pogrążone w ciszy razem z Caroline skierowałyśmy się w stronę wyjścia z budynku. Kiedy byłyśmy już na parkingu, dziewczyna zobaczyła swoją mamę czekającą w samochodzie, gestem wskazywała że córka ma do niej podejść. Obie wiedziałyśmy co to znaczy. Dopóki sprawy morderstw nie zostaną rozwiązane lub sprawa nie ucichnie nie będzie okazji, żeby się zobaczyć. Pomachałam odjeżdżającej dziewczynie na pożegnanie ostatni raz i ruszyłam do domu. Będąc w połowie drogi poczułam wibracje telefonu w kieszeni, wyjęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Mama, pewnie dostała już wiadomość a pro po szkoły. Odebrałam..

***Cześć kochanie, doszła do mnie wiadomość ze szkoły. przykro mi że musisz być w tym czasie sama. Nie mogę za długo rozmawiać, bo zaraz znowu mamy spotkanie firmowe, skorzystałam z chwili przerwy. Kocham cię myszko, nie wracaj późno do domu i pamiętaj żeby zamykać za sobą dobrze drzwi . Papaaaaa ;***

I rozłączyła się. Typowe, brak czasu dla własnej córki, ale cóż mam 17 lat i czas się do tego przyzwyczaić .
Tak czy siak, szłam dalej do domu. Ale postanowiłam wpaść jeszcze do sklepu po kakao i nachosy na wieczór. Obkupiona kontynuowałam podróż. Będąc już w środku odłożyłam zakupy i nakarmiłam psa, no i przy okazji posmyrałam go troszkę niech ma. Potem poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę, wstawiłam wodę i chwyciłam za telefon chcąc jeszcze raz przeczytać informacje o śmierci Olivera i przyjrzeć się zdjęciom. Czytałam i czytałam aż czajnik zagwizdał. Kiedy zalałam napar, coś przyciągnęło moją uwagę. Na zdjęciu z przykrytym ciałem coś było. Zagłębiając się w zdjęcie, głęboko w lesie mogłam dostrzec szkarłatny kolor. Łącząc fakty w całość i chłepcząc herbatkę usłyszałam warczenie mojego pupila. Poszłam do niego. Warczenie skierowane było w stronę okna. Skierowałam swój wzrok tam gdzie patrzył pies lekko zaniepokojona. Na chodniku stała zakapturzona postać, wpatrywała się w moje okna. Nie myśląc co robie wyszłam na dwór gotowa na konfrontacje z nieznajomym/nieznajomą. Ale kiedy byłam blisko miejsca gdzie stał zakapturzeniec, zdałam sobie sprawę, że nikogo tam nie ma. Odwróciłam się chcąc wrócić z powrotem do pomieszczenia. Ostatnie co słyszałam co jednocześnie wściekłe i zrozpaczone ujadanie psa. Potem poczułam mocne uderzenie w głowę i ciemność stanęła mi przed oczami. Straciłam kontakt z rzeczywistością.

Obudziłam się w obskurnym cuchnącym pomieszczeniu. Wilgoć i grzyb na ścianach wskazywały na to, że miejsce w którym sie znajdowałam nie było zbyt często używane. Chciałam się poruczyć, ale coś skutecznie mi to uniemożliwiało. Z niezadowoleniem zobaczyłam, iż jestem przywiązana jakimś kablem do krzesła. Nie zamierzałam się szamotać, bo po co? Bez sensu traciłabym siły na coś co nic nie pomoże.

Słysząc kroki szukałam wzrokiem źródła z którego dochodzi ich dźwięk. Niestety nic nie było dane mi zobaczyć, domniemany pokój pochłonięty był w większości przez ciemność.

Drzwi otworzyły się, a w nich stanęła ta sama postać w kapturze, która widziałam przed domem.

Nagle kaptur opadł i zapaliło się światło. Z początku musiałam się przyzwyczaić do nagłego rozjaśnienia pomieszczenia, ale gdy to zrobiłam od razu zamarłam.

Tajemniczą postacią był......Jacob. *Mam przerąbane * pomyślałam, przypominając sobie jak spławiłam go tamtego dnia w szkole.

Połączyłam ze sobą niektóre rzeczy. Groźba w szkole, kamień z wiadomością, to wszystko ułożyło się w jedną całość.

W moich oczach kryło sie przerażenie. On to widział. Sprawiało mu to przyjemność. Widać to było w jego perfidnym uśmiechu.

-Mówiłem że pożałujeeesz, ja nie rzucam słów na wiatr słońce- powiedział mi prosto w oczy nachylając się nade mną.
Przełknęłam głośno ślinę. Ten chłopak był nieobliczalny, bałam się co ma w planach mi zrobić. A najgorsze, że ratunek nie przyjdzie znikąd. Caroline siedzi w domu z rodziną, a moja matka jest daleko. Nie miał kto mi pomóc. Mogłam tylko czekać na jego ruchy.

-Słuchaj, mam w zwyczaju to, że szybko sie nudzę tym co mam. Więc nie będę przeciągał tego dłużej niż to konieczne.- przybrał szaleńczy wyraz twarzy, kończąc swoją wypowiedź i wyjmując z kieszeni.. BROŃ?!..

On miał pistolet, wycelowany prosto w moją głowę. Pomyślałam o moim życiu, znajomych, rodzinie chwilach, które przeżyłam. Nie chciałam płakać, do końca pragnęłam pokazywać jaką jestem silną dziewczyną.

-Policzę do trzech.- rzekł chłopak.

...1

...2

...

Co się stanie ?! Czy to już koniec młodego życia Meghan ? A może los okaże się łaskawy.. ?
Wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale ;)

And it started with a yellow balloon [Pennywise]Where stories live. Discover now