Rozdział 13: Przyjemna cisza

476 40 11
                                    

Po półgodzinnym czasie katorgi, poobijanych bokach i zaczerwienionych pięściach, dotarliśmy do celu. Mojego obecnego zakwaterowania. Matki jak zwykle od pewnego czasu nie było. *Pewnie została na noc u swojego faceta*. Klaun postawił mnie na ganku przed drzwiami, żebym sięgnęła po klucze, by otworzyć drzwi. Najpierw oczywiście odwróciłam się do niego posyłając mu takie spojrzenie, że gdyby mogło, leżał by tam martwy. Ponaglił mnie tylko, skinieniem głowy wskazując zamek w drzwiach. Strzeliłam facepalm'a i wróciłam do otwierania drzwi. Kiedy zapadka strzeliła w zamku, dając znać że można wejść od razu przekręciłam klamkę wchodząc do środka. Penny wkroczył tuż za mną. Ku mojemu zdziwieniu od razu zamknął za sobą dzwi. Gdy byliśmy w salonie, stanęliśmy twarzą w twarz.
- Ten transport w stylu worka na ziemniaki mogłeś sobie darować - skrzyżowałam ręce na piersi, a on przewrócił w odpowiedzi oczami, - jednak dziękuje ci, mimo wszystko pomogłeś mi. Sama nie dała bym sobie rady - dokończyłam.
Był wielce dumny z siebie. Wyszczeżył się od ucha do uch, wlepiając swoje błękitne ślepa w moją osobę. Zakłopotana spuściłam wzrok na dół. Wystawił nogę w przód chcąc zbliżyć się do mnie, jednak przerwałam mu na wstępie.
- Pennywise stój -.
Posłuchał. Cofnął nogę i spojrzał zbity z tropu.
Patrzyłam na niego z lękiem i zagubieniem w oczach. Z jednej strony było mi przykro, bo zdążyłam go już wcześniej bardzo polubić. Z drugiej zaś strony instynkt samozachowawczy kazał mi zachować rezerwę zaufania. Pamiętajmy, że ukrywał prawdę o tym kim jest.
- Boisz się mnie... - stwierdził do siebie Penny, pochylając głowę w dół. 
- Ja..ja.. Penny ja nie wiem - odpowiedziałam z żalem słyszalnym w głosie.
- Nie musisz mówić nic więcej, nie będę dłużej naruszał twojej prywatności -  odwrócił się w stronę wyjścia. Oczy błysnęły mu pomarańczem przy drzwiach. Bezwiednie wyciągnęłam dłoń w jego stronę, niestety rudzielec był już za drzwiami daleko ode mnie. * I co ja teraz mam zrobić co? *.  Zrezygnowana wróciłam do zwykłych czynności domowych. Posprzątalam podłogi i meble, po czym wyniosłam śmieci. Wzięłam szybki prysznic i poszłam w kime.  Całą noc miałam w głowie twarz klauna, smutną twarz.  Rano wstałam i zeszłam na śniadanie do mamy. Zjadłyśmy razem, poopowiadała mi jak tam jej sprawy sercowe, co się zapowiada, ploteczki z pracy i tak dalej. W końcu zdobyłam się na odwagę, żeby zadać mamie pytanie.
- Mamo, mogę się ciebie o coś spytać? -.
- Jasne skarbie, zawsze możesz - odpowiedziała rodzicielka skupiając na mnie całą swoją uwagę.
- Co byś zrobiła, gdyby osoba którą bardzo polubiłaś i utworzyłaś jakiegoś rodzaju więź, okłamała cię lub nie powiedziała ci całej istotnej prawdy? -.
- To zależy Meg - rzekła po chwili zastanowienia.
- Tak? Od czego? -.
- Od intencji kochanie. Musisz dobrze ocenić sytuacje, czy ta osoba nie zrobiła tego z myślą o tobie. Fakt źle, że takie coś miało miejsce, ale warto o tym porozmawiać, a nie ucinać niepotrzebnie kontakt -.
Mama miała racje, powinnam najpierw z nim porozmawiać,a nie od razu odtrącać. Przecież nie chciał mi wtedy zrobić krzywdy. * Może nie powiedział mi, bo bał się mojej reakcji...? * .
- Dziękuje mamuś, muszę zmykać - powiedziałam wstając z krzesła i szykując się do wyjścia, -  kocham cię - pożegnałam się dając buziaka w policzek i wyszłam szybko kierując się w stronę chatki Pennywise'a.
Weszłam do posiadłości bez pukania i zaczęłam wołać .
- Penny!!! Pennywise pokaż się!!! -.
Odpowiedziała mi głucha cisza, jednak usłyszałam czyiś oddech i postanowiłam podążać w jego stronę.
Tak jak się tego spodzeiwałam, zastałam klauna w przyciemnionym pokoju mlaskającego.
- Penny ja... - i w tym momencie musiałam przestać mówić i powstrzymywać odruch wymiotny.
Pennywise trzymał w buzi krawą nogę, spojrzał na mnie spodełba i kontynuował jedzenie.
W momencie, gdy nieprzyjemne uczucie ustąpiło podeszłam do niego bliżej. 
- Skoro się boisz po co tu przyszłaś? - zapytał od niechcenia, odkładając kończynę na bok.
Usiadł na czymś co miało służyć za kanapę i patrzył w przestrzeń obojętnie.
Wzięłam głęboki oddech i podeszłam stanąć naprzeciwko niego.
- Przyszłam pogadać, a właściwie spytać o coś... -  stwierdziłam i ukleknęłam tak, by patrzeć mu w oczy.
Nic nie odpowiedział tylko patrzył.
- Czy nie powiedziałeś mi kim jesteś, bo bałeś się jak zareaguje? -.
Jego źrenice się rozszeżyły, na policzki wkradł się słaby rumieniec, po czym gwałtownie odwrócił głowę.
- ...Być może... - wymamrotał.
Uśmiech wkradł się na moją twarz. Zaśmiałam się lekko.
- Tooo, może teraz się do mnie z powrotem odwrócisz co? - zasugerowałam rozbawiona.
Zero reakcji, zerooo.
- Oj no weeś - jeknęłam szturchając go najpierw w ramię, potem w bok.
Nadal nic...
- Penny nie zmuszaj mnie do tegoo - uśmiechnęłam się chytrze.
Nothing,nul, ani anii.
- Żeby nie było, ostrzegałam -.
Wyciągnęłam ręce przed siebie i zaczęłam go łaskotać wszędzie gdzie się dało. Wskoczyłam na pseudo kanapę i kontynuowałam domniemaną torturę, ale jak można było zauważyć,  klaun nie miał łaskotek. W zamian pochylił się mocno i byłam zmuszona paść plecami na dół. Zablokował mi nogi swoimi, jedną ręką złapał mnie za nadgarstki, przenosząc je nad głowę.
Byłam bezbronna, dosłownie.
- Teraz możesz zacząć się bać - uśmiechnął się szeroko ukazując kły i zaczął się opentańczo śmiać.
Podniósł wolną rękę do góry jakby chciał się zamachnąxmć. Zamknełam oczy czekając co się wydarzy.
Po chwili zaczęłam się nie kontrolowanie śmiać, szamocząc się na wszystkie strony.
- Pppppp..Penyyy przestań ja mam łaskotkii  - krzyczałam jednocześnie nie mogąc powstrzymać śmiechu.
Penny również zaczął się śmiać i nic nie robił sobie z moich próśb. Po jakimś czasie oczy mi już łzawiły, padałam ze zmęczenia.
- Penny proszę doość - ledwo mówiłam.
- Błagaj mnie - powiedział poważnie głębokim głosem.
Szczęka mi opadła. Aż mi się w środku gorąco zrobiło. Schowałam dumę do kieszeni...
- Błagam Penny, już stoop -.
Zabrał ręce i odsunął się. Oddychałam ciężko, łapiąc się za brzuch.
Klaun położył się obok mnie, raz po raz wciąż chichocząc. Widziałam iskierki w jego oczach i podobało mi się to. Odruchowo wtuliłam się w ramie rudo włosego. Musiałam go tym zdziwić bo spiął mięśnie. Jednak nie odepchnął mnie. Po chwili z powrotem się uśmiechnął.
- Wiesz co - zagaił.
- Hmm? - odwróciłam twarz w jego stronę.
On również odwrócił się w moją.
- Cieszę się, że znowu jest okej - widziałam w oczach szczerość.
Wyszczeżyłam się szeroko i przytuliłam go mocniej. Nie widziałam potrzeby, by mówić cokolwiek. Przyjemne uczucie. Był jednocześnie zimny i ciepły. I dalej już trwaliśmy w niezmąconej niczym ciszy.

I takim oto ckliwym akcentem kończymy ten rozdział. Mam nadzieję że i ta część się wam spodobała tak jak poprzednie. Bez zbędnego przeciągania, widzimy się w następnym rozdziale. Buziaki 😘🎪😘

 Buziaki 😘🎪😘

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
And it started with a yellow balloon [Pennywise]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz