47. Wróciłam na stałe.

2.4K 204 45
                                    

Jeśli macie ochotę na świąteczne ff to zapraszam na mój profil, jak zawsze we współpracy z Karo xx

Harry oblizał palec z masy, mrucząc z przyjemnością na dobry smak. Kończył właśnie robić tort dla wilczka, który skończył tego dnia sześć lat.

Koło niego, na blacie stała część niani. Nasłuchiwał, czy Arran dalej śpi swoim spokojnym snem. W tle czuł kręcącego się Louisa. Urodziny chłopca akurat przypadły na sobotę, więc nie mieli żadnej pracy.

Alfa wpadł na cudowny pomysł z prezentem i w garażu stał nowiutki rower, razem z kaskiem i ochraniaczami w zestawie. To był najlepszy upominek dla chłopca w jego wieku, beta będzie mógł zużyć na nim swoją energię. Dla bezpieczeństwa zakupił też boczne kółka, gdyby ten nie potrafił jeszcze sam jeździć. Sam pamiętał jak przez mgłę, swoje pierwsze spotkania z rowerem. Louis wszedł do kuchni i przyległ do pleców męża. Nie mógł doczekać się ciasta, które rozniosło zapach na dosłownie cały dom.

- Myślisz, że Jasonowi posmakuje? - Harry odrobinę się denerwował, ponieważ nie chciał zawieść chłopca.

- Na pewno tak. Wiesz, że dzieci lubią słodkie. Często nawet nie patrzą dokładnie co jedzą. Jestem pewny, że będzie zachwycony i ja też - pocałował policzek bruneta.

-  Dobrze mieć w tobie stałe wsparcie - zachichotał zadowolony, kończąc obtaczać ciasto masą.

- Z wzajemnością - mruknął Louis i ścisnął biodra męża.

- Już tak się nie niecierpliw - przesunął swój własny "projekt" i obrócił się w strony alfy ze śmiechem brudząc mu czubek nosa resztką masy.

- No wiesz co... Ubrudziłeś mnie, musisz teraz mnie wyczyścić - zaśmiał się i zrobił zeza.

- Ja nic nie muszę, mogę chcieć - ukazał dołeczek w policzku - Mój brudasek - nie oparł się od skomentowania.

- Czyli sam muszę się ogarnąć? - uniósł brew i odsunął się od męża.

- Chodź tu - przyciągnął do siebie starszego i zcałował z jego nosa krem, na koniec łącząc ich wargi.

Louis przewrócił oczami i poddał się ruchom młodszego. Uwielbiał to co robił brunet i postanowił też powtórzyć ruchy męża. Przerwał im płacz Arrana, który, jak spodziewali się po czasie kolejnego płaczu,  ubrudził swoją pieluszkę i teraz potrzebował pomocy rodziców.

- Ja pójdę kochanie. Zajmę się nim, a ty zostań. Dam sobie spokojnie radę, jestem w końcu ojcem - wypiął dumnie pierś.

- W takim razie powodzenia tato - puścił Louisa i postanowił dokończyć to, co robił

Czas minał im szybko, aż w końcu rodzice Louisa przyjechali razem z Jasonem, który był podekscytowany na swoje urodziny. Od razu wbiegł do domu i rzucił się na Harry'ego. Brunet zaśmiał się w głos na taką czułość. Do uszka chłopca wyszeptał mu szczere życzenia, nie szczędząc na nich.

- Gdzie tata? Tęskniłem bardzo, dziadki super, ale tutaj jest lepiej, bo jesteście wy - poskarżył się i zaczął się rozglądać.

- Tata jest z twoim bratem na górze. Zmienia mu pieluszkę - zaśmiał się i przeszedł kawałek od chłopca, aby przywitać się uściskami z teściami.

Wszyscy przywitali się ze sobą, a Jason pobiegł na górę, chcąc zobaczyć tatę i brata. Harry zaprosił rodzinę do jadalni, gdzie był już przygotowany stół.

- Szybko dorastają, co mamo? - zagadał Harry, nie mogąc się powstrzymać. Ostatnio spostrzegł, jak czas potrafił prędko mijać.

- Bardzo szybko, nie sądziłam że aż tak - pokręciła głową, jednak uśmiech pojawił się na jej ustach.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz