30. Jesteś cudownym gniazdkiem dla naszego maluszka.

2.5K 205 88
                                    


Harry pożegnał się z lekarką i schował do torby USG, wraz z nagranym biciem serduszka maluszka rozwijającego się w nim. Wszystko dlatego, że jego mąż nie mógł przyjść z nim na badanie. Byli już w ósmym tygodniu ciąży, a ta rozwijała się prawidłowo. Zamówił sobie transport przez aplikacje, musiał poczekać tylko trzy minutki i będzie w drodze do Louisa. Chciał, żeby alfa jak najszybciej zobaczył i usłyszał to co on mógł przed chwilą. Przywitał się z kierowca i usiadł na tylnich siedzeniach sporego auta. Podał adres stadionu i już po chwili jechali w tę stronę.

Po piętnastu minutach zapłacił za podróż i wysiadł. Zapiął swoją kurtkę aż po szyję i drżąc delikatnie ruszył do wejścia budynku. Przywitał się z recepcjonistką i wszedł do windy. Po chwili był w gabinecie, który niestety był pusty. To oznaczało albo wycieczkę po obiekcie albo telefon do Louisa, żeby wrócił już do siebie. Zaraz sobie przypomniał (po spojrzeniu na plan tego dnia), że alfa miał doglądać pracę pracowników nad zmianą krzesełek. A mianowicie, wyrzucanie tych starych, zniszczonych, a jeszcze dobre szły do oddania. Wyszedł z gabinetu i przeszedł korytarzem do części, gdzie były korytarze, które prowadziły na trybuny. Zastanawiał się, po której części mógł być jego mąż oraz nie chciał też przeszkadzać w sprzątaniu. Finalnie pozwolił swojej naturze zadziałać. Szedł w tą stronę, z której wyczuwał najmocniejszy zapach swojego męża. Jego serce mocniej udeżało w oczekiwaniu.

- Tylko ostrożnie! Chcemy sprzedać część, żeby pokryć choć trochę kosztów nowych siedzeń - nie mylił się, głos Louisa wybrzmiał gdzieś niedaleko.

Wyszczerzył się. Otworzył drzwi prowadzące na zewnątrz. Buch świeżego powietrza, zadrżał i prędko dostał się do Louisa, którego objął od tyłu. Alfa przez chwilę się spiął, jednak specyficzny zapach dotarł do jego nosa, dzięki czemu uniósł kącik ust.

- Dzień dobry, już po wizycie? Wszystko w porządku? - uniósł ramię, aby brunet przemieścił się na przód.

- Dzień dobry Lou - ucałował go w policzek, a uśmiech nie schodził z jego warg - Szczenię jest zdrowe oraz silne. Mam nawet dla ciebie nagranie bicia serduszka, nie zapominjąc o świeżych zdjęciach usg.

- Wszystko masz w gabinecie? - dopytał, a po skinięciu głową przez omegę, rozejrzał się po trybunach, zastanawiając się czy aby na pewno może zostawić pracowników samych.

- Przecież niczego nie zepsują, mamy też monitoring - dopingował alfę do podjęcia właściwej decyzji.

- Masz rację - skinął i pocałował czoło Harry'ego - Mam was na oku z tymi krzesełkami, odzyskacie jak najwiecej jesteście w stanie.

- Jasne szefie, robimy co w naszej mocy - zapewnił jeden z alf, trzymając w odzianych w rękawice rękach krzesełko.

Niebieskooki pokiwał głową i z mężem przy boku, wrócili do środka budynku. Louis bez problemu obrał drogę do gabinetu z czym Harry miałby sam problem. Na miejsce dostali się naprawdę szybko. Alfa przy poleceniu młodszego włączył laptopa, a młodszy w tym czasie wyjął potrzebne rzeczy, które otrzymał od ginekologa. Szatyn włożył płytę do czytnika i otworzył jedyny plik, który na niej był. Po gabinecie rozszedł się specyficzny dźwięk serduszka. Biło ono bardzo szybko, ale Louis wiedział,  że właśnie tak powinno być.

- I to właśnie nasze szczenię kochanie, serduszko silnie bije - w oczach omegi ponownie zabłyszczały łzy wzruszenia - Tu, tu jest nasza fasolka - podał mężowi zdjęcie.

- Pięknie - niebieskie oczy błyszczały - Silne szczenię, bardzo dobrze. Jesteś cudownym gniazdkiem dla naszego maluszka.

- Na to wychodzi - palcem otarł kącik oka - To już ósmy tydzień, niedługo naprawdę zacznę rosnąć.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz