Xander stał oparty o ścianę i krzywił się na to jak Harry sprawdzał czy ma wszystko na wyjazd. Nie powstrzymał się przed zrobieniem kilku malinek na ciele narzeczonego, oczywiście w takich miejscach, aby nie było ich widać w formalnym stroju. Czas prędko mijał i Harry pracował równe trzy tygodnie z Louisem. Mimo małych spięć między ich wilczymi naturami, to dobrze się dogadywali. Styles nie miał na co się skarżyć. Chętnie też się pakował, ponieważ było to dla niego nowe doświadczenie.
- Będziesz do mnie codziennie dzwonił? - dopytał beta, robiąc szczenięce oczy do omegi, pokazując przy tym jak bardzo niezadowolony jest.
- Będę się starał, choć Louis wspominał że będziemy tam dosłownie zalatani. Grafik sam o tym mówi - zapiął torbę i wstał z kolan.
- Przed snem na pewno dasz radę choć na chwilę zadzwonić na wideo - wydął dolną wargę - Mi odmówisz?
- Chyba nie - ułożył dłoń na policzku mężczyzny i ucałował go w drugi - Muszę już iść.
- Chyba oszalałeś, myśląc że nie odprowadzę cię do samego auta - sięgnął po torbę omegi, aby osobiście wstawić ją do bagażnika.
- Dałbym radę - przewrócił oczami, schodząc na dół ze starszym. Na korytarzu ubrał płaszcz, oraz nałożył swoje ulubione sztyblety. Telefon schował do kieszeni płaszcza.
Tuż przed wyjściem Xander złapał bruneta za rękę i razem przekroczyli próg domu. Auto Louisa już stało przy ulicy, więc podeszli do niego. Beta zauważył, że bagażnik się otworzył, zostawił tam torbę Harry'ego i wrócił do niego.
- Uważaj na siebie i dawaj mi znać, czy wszystko jest w porządku - poprosił.
- Jasne mamo - otwarcie się droczył z błyskiem w oczach - Jest dobrze. Nie musisz się tak zamartwiać. Masz swoją pracę do zrobienia. Wrócę i będę miał dwa dni wolne dla nas - nachylił się po krótki pożegnalny pocałunek.
Xander zdecydowanie przytrzymał omegę i pogłębił ten pocałunek, nie dając młodszemu tak szybko od niego uciec.
- Teraz powiedzmy, że mogę cię puścić - mruknął, kiedy się od siebie odsunęli.
Brunet zarumienił się, dobrze wiedząc o co chodziło narzeczonemu, ścisnął dłoń bety i uciekł do samochodu swojego szefa.
- Dzień dobry Harry - Louis skierował swój wzrok na omegę - Gotowy na pierwszą delegację?
- Dzień dobry i tak, czuję lekkie podekscytowanie pomieszane ze zdenerwowaniem - zapiął swoje pasy, machając delikatnie w stronę Xandera, który cofał się już do domu.
- Całkiem zaborczy jak na betę - Louis nie powstrzymał się od komentarza, wiedział że nie powinien, jednak to było silniejsze.
- Jest zazdrosny - pokierował swój wzrok na szatyna - Nie mówi tego często, ale ja widzę. Boi się, bo jesteś alfą. Jakby zapominał, kim dla niego jestem.
- Trochę mu się nie dziwię - powiedział szczerze - Mimo wszystko nie masz połączenia i wyjechałeś z obcym alfą. To nowa sytuacja.
- Ale powinien mi ufać. Wiem, że nigdy nie da mi tego znaku. To nie problem. Mam inny dowód o zajęciu - wskazał na pierścionek zaręczynowy.
- Natura - powtórzył po raz kolejny alfa - Dalej trzymam się tego, że ciężko to zmienić.
- Zgadzam się z tym - nie miał co się na siłę kłócić i spojrzał w jasne oczy.
Kilkugodzinna podróż była mimo wszystko dobra. Alfa chętnie dzielił się z młodszym różnymi historiami ze swojego życia. Samochód szatyna był wygodny i miał wiele udogodnień. Zajechali po krótki posiłek w fast foodzie, choć Harry raczej starał ograniczyć takie jedzenie.
CZYTASZ
You can't fool destiny || Larry
FanfictionA/B/O Harry i Xander to narzeczeni, którzy przeprowadzają się do Doncaster. Harry zostawia całe swoje poprzednie życie, by zacząć od nowa wszystko przy boku narzeczonego. Tam zatrudnia się na płatny staż jako asystent dyrektora klubu sportowego, któ...