5. Ledwo wyjechałem, a ty sprowadzasz ją do naszego domu.

3.2K 243 154
                                    

Xander stał oparty o ścianę i krzywił się na to jak Harry sprawdzał czy ma wszystko na wyjazd. Nie powstrzymał się przed zrobieniem kilku malinek na ciele narzeczonego, oczywiście w takich miejscach, aby nie było ich widać w formalnym stroju. Czas prędko mijał i Harry pracował równe trzy tygodnie z Louisem. Mimo małych spięć między ich wilczymi naturami, to dobrze się dogadywali. Styles nie miał na co się skarżyć. Chętnie też się pakował, ponieważ było to dla niego nowe doświadczenie.

- Będziesz do mnie codziennie dzwonił? - dopytał beta, robiąc szczenięce oczy do omegi, pokazując przy tym jak bardzo niezadowolony jest.

- Będę się starał, choć Louis wspominał że będziemy tam dosłownie zalatani. Grafik sam o tym mówi - zapiął torbę i wstał z kolan.

- Przed snem na pewno dasz radę choć na chwilę zadzwonić na wideo - wydął dolną wargę - Mi odmówisz?

- Chyba nie - ułożył dłoń na policzku mężczyzny i ucałował go w drugi - Muszę już iść.

- Chyba oszalałeś, myśląc że nie odprowadzę cię do samego auta - sięgnął po torbę omegi, aby osobiście wstawić ją do bagażnika.

- Dałbym radę - przewrócił oczami, schodząc na dół ze starszym. Na korytarzu ubrał płaszcz, oraz nałożył swoje ulubione sztyblety. Telefon schował do kieszeni płaszcza.

Tuż przed wyjściem Xander złapał bruneta za rękę i razem przekroczyli próg domu. Auto Louisa już stało przy ulicy, więc podeszli do niego. Beta zauważył, że bagażnik się otworzył, zostawił tam torbę Harry'ego i wrócił do niego.

- Uważaj na siebie i dawaj mi znać, czy wszystko jest w porządku - poprosił.

- Jasne mamo - otwarcie się droczył z błyskiem w oczach - Jest dobrze. Nie musisz się tak zamartwiać. Masz swoją pracę do zrobienia. Wrócę i będę miał dwa dni wolne dla nas - nachylił się po krótki pożegnalny pocałunek.

Xander zdecydowanie przytrzymał omegę i pogłębił ten pocałunek, nie dając młodszemu tak szybko od niego uciec.

- Teraz powiedzmy, że mogę cię puścić - mruknął, kiedy się od siebie odsunęli.

Brunet zarumienił się, dobrze wiedząc o co chodziło narzeczonemu, ścisnął dłoń bety i uciekł do samochodu swojego szefa.

- Dzień dobry Harry - Louis skierował swój wzrok na omegę - Gotowy na pierwszą delegację?

- Dzień dobry i tak, czuję lekkie podekscytowanie pomieszane ze zdenerwowaniem - zapiął swoje pasy, machając delikatnie w stronę Xandera, który cofał się już do domu.

- Całkiem zaborczy jak na betę - Louis nie powstrzymał się od komentarza, wiedział że nie powinien, jednak to było silniejsze.

- Jest zazdrosny - pokierował swój wzrok na szatyna - Nie mówi tego często, ale ja widzę. Boi się, bo jesteś alfą. Jakby zapominał, kim dla niego jestem.

- Trochę mu się nie dziwię - powiedział szczerze - Mimo wszystko nie masz połączenia i wyjechałeś z obcym alfą. To nowa sytuacja.

- Ale powinien mi ufać. Wiem, że nigdy nie da mi tego znaku. To nie problem. Mam inny dowód o zajęciu - wskazał na pierścionek zaręczynowy.

- Natura - powtórzył po raz kolejny alfa - Dalej trzymam się tego, że ciężko to zmienić.

- Zgadzam się z tym - nie miał co się na siłę kłócić i spojrzał w jasne oczy.

Kilkugodzinna podróż była mimo wszystko dobra. Alfa chętnie dzielił się z młodszym różnymi historiami ze swojego życia. Samochód szatyna był wygodny i miał wiele udogodnień. Zajechali po krótki posiłek w fast foodzie, choć Harry raczej starał ograniczyć takie jedzenie.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz