34. Sam się nie zawiozę na poród.

2.6K 203 126
                                    

Okej, nie spodziewałam się że to będzie jeszcze dziś 😅

Harry westchnął, odkładając kluczyki od samochodu na stoliku w sali Louisa. Dzień po operacji zawiózł Jasona do domu i do tego odwiedził firmę, przez co siedział w samochodzie przez kilka dobrych godzin. Szatyn musiał być akurat na kontroli i zmianie opatrunku, ponieważ nie było go w sali.

Omega postanowiła trochę przewietrzyć w pomieszczeniu i ułożyć rzeczy męża. Louis musiał jeszcze przez jakiś czas zostać w szpitalu, ale z każdą godziną jego stary humorek powracał, co cieszyło Harry'ego.

- Ja wiem panie Tomlinson, że nie jest pan kaleką, ale wózek odciąża pana nogę i ręce. Jeszcze pan trochę pochodzi z kulami i się nimi nacieszy - skomentowała pielęgniarka, wjeżdżając do sali.

- Chyba nie powinienem być zdziwiony pani słowami - brunet się odezwał z uniesioną brwią - Ciebie nie można zostawić na cały dzień, Louis?

- Harry, wróciłeś w końcu. Jason bezpieczny? Briana nie robiła problemów ani nic? - dopytał się.

Brunet poczekał z odpowiedzią, aż zostali sami, a alfa ponownie leżał w łóżku.

- Byłem jeszcze w Donny - wytłumaczył swoją długą nieobecność - Przyszły kolejne rzeczy do remontu krzesełek i nikt oprócz mnie nie mógł ich odebrać - jako mąż Louisa, miał jedynie takie prawo przy firmie - A co do Briany... Wiesz, jaka ona jest.

- Wiem, dlatego zapytałem. Mocno mnie martwi to co ostatnio robi i mówi - zauważył alfa i poprawił sobie poduszkę pod plecami - Cieszę się, że przywiozłeś tu Jasona. Było mi lepiej, kiedy miałem jego wsparcie. Twoje oczywiście jest niezastąpione.

- Jej partner też jest dziwny - usiadł koło Louisa i złapał jego dłoń - Od razu motywował Brianę, żeby pozwoliła małemu ze mną pojechać. Przekupił ją randkami.

- Nie każdy partner dobrze reaguje na dziecko drugiej połówki, tym bardziej kiedy to dziecko z wcześniejszego związku czy wpadki - przypomniał sobie słowa Zayna.

- I tu one wychodzą - bawił się dłonią szatyna - Ale w tym momencie to mało ważne, jak się czujesz? Jak noga?

- Boli coraz bardziej, ale teraz wszystko będzie się goiło i może być nieciekawie - skrzywił się - Do tego rana swędzi, a nie wolno mi tam niczego dotykać.

- Wiesz, że jesteś bardzo odważny? Kocham cię Lou i wiem, że razem pokonamy kolejne kroki. Aż maluszek się urodzi - przyłożył dłoń Louisa do swojego brzucha.

- Jest coraz większy. Czuje, że to będzie alfa - zaczął gładzić napiętą skórę partnera.

- Mam już też mdłości, ale jeszcze nie zwracałem. Plus robię się szybciej zmęczony. Nie wiem, jak dałem radę przejechać tyle kilometrów bez kawy - zaśmiał się na swoje problemy - Też czuję, że to silny alfa.

- Trochę posiedzisz za kółkiem niestety. Przynajmniej dopóki ciąża ci pozwala. Ja nie mogę prowadzić z tą nogą - skrzywił się.

- Dam radę. To tylko powrót do Donny i jazda z domu do pracy, jak i twoje rehabilitację - to nie było coś, co go przerażało - Raczej wymęczyła mnie droga Manchester-Doncaster-Liverpool.

- Teraz będziesz miał trochę chwilę wytchnienia. Do Donny wrócimy już razem - mruknął - Mam nadzieję, że nic nie będzie się babrać i wrócę szybko do domu.

- Bądźmy dobrej myśli - poprosił uśmiechając się lekko - Operacja się udała, nie było tak ciężko, jak myśleli.

- Wiem kochanie, rozmawiałem trochę z lekarzem. Mówił mi, ze łatwiej było to złożyć niż ten uraz sprzed kilku lat - skinął - Wszystko idzie w dobrym kierunku, ale mam dożywotni zakaz grania. No oprócz z dzieckiem, ale też ostrożnie.

You can't fool destiny || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz