62. „Czuję się źle, kiedy widzę ludzi, którzy nie potrafią zaszaleć..."

520 32 2
                                    

„Czuję się źle, kiedy widzę ludzi, którzy nie potrafią zaszaleć. Życie to wariatkowo, dlaczego próbujecie to zmieniać?"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Ao osobiście ci obiecuję, że jak mnie wywieziesz gdzieś w siną dal i porzucisz pośród pól to mój duch cię odnajdzie i będzie ci podkradał wszystkie świerszczyki jakie tylko wpadną w twoje ręce-powiedziałam niezbyt spokojnie kiedy chłopak przeprowadzał mnie przez zatłoczony peron. Dosłownie przedzieraliśmy się przez zbitą ludzką masę i o ile chłopak chociaż minimalnie nad nimi górował, to ja gniłam gdzieś idealnie poniżej poziomu świeżego powietrza. Tak właściwie czemu ja ostatnio przykładam taką wagę do powietrza?!

Chłopak zaśmiał się pod nosem, dalej spokojnie prowadząc mnie w nieznanym mi kierunku. Nie wiem czy mam to odbierać jako potwierdzenie tego, że wyrzuci mnie gdzieś na pustkowiu czy, że może jednak przeżyje.

-Ao możesz mi chociaż powiedzieć dokąd my aktualnie idziemy? Skoro i tak ogólny cel naszej podróży po skarb ma być mi na razie nie znany to chociaż to możesz mi wyjawić- złapałam wolną ręką za ramię od plecaka żeby przypadkiem go nie zgubić, bądź żeby ktoś mi go tak samo przypadkowo nie podjumał. W końcu miałam w nim pełnowartościowy kontrakt z jakąś Amerykańską firmą, który z pewnością był sporo warty. A może sama spróbuję go sprzedać? Dorobiłabym się na parę następnych lat. Chociaż kobito po co ci pieniądze?! Masz ciotkę z milionami na karku, a i tak od wieków nie wybrałaś się do galerii handlowej.

Tak właściwie to jak już tak o tym wszystkim myśle to nie mam nawet pewności czy ta Amerykańska firma oby naprawdę istnieje. Będę musiała później obczaić jej wiarygodność w największej skarbnicy wiedzy tego świata. W internecie!

-Na drugi peron-odparł rozglądając się dookoła- Nie mam pojęcia dlaczego do tego konkretnego pociągu ładuje się aż tyle ludzi, ale nie będziemy podążać za tym trendem-dodał wyciągając mnie z tłumu na pustą przestrzeń. Korzystając z możliwości złapałam wielki haust powietrza. Od tej świeżości normalnie zakręciło mi się w głowie...

Po chwili na peron, przez który się przedzieraliśmy przyjechał sporej wielkości pociąg pośpieszny, a cały ten zlepek ludzi zaczął się do niego zapakowywać. Nim się obejrzałam praktycznie cała stacja opustoszała, a ja wręcz nie dowierzałam własnym oczom, że tyle ludu dało radę się upchnąć w tej żelaznej maszynie.

-Co ty tak trzymasz ten plecak?-zagadnął w końcu Aomine przyglądając się mojej osobie, która dalej stała jak wryta twierdząc, że objętość tych ludzi była zdecydowanie większa niż pojemność pociągu- Masz tam coś cennego?-zapytał z bardzo znaczącą miną próbując do niego sięgnąć.

-Bombę masowego rażenia-odparłam odwracając się w jego stronę i uśmiechając szeroko. Puściłam plecak i korzystając z wolnej ręki przesunęłam jego ramię na bok, wymijając go. Szłam do przodu rozglądając się dookoła i ciągnąc go za sobą. Tak, zdecydowanie dla osoby z zewnątrz wyglądałam teraz jakbym szukała dogodnego miejsca gdzie ją zastawić.

Nagle zatrzymałam się gwałtownie odwracając głowę w stronę granatowowłosego.

-Ao mamy problem...- powiedziałam nagle śmiertelnie poważnym tonem-bardzo poważny problem...-dodałam po chwili ciszy

-Jaki problem?- zagadnął jakby trochę zestresowany z powodu mojej nagłej zmiany nastroju. Odczekałem kolejne pare sekund patrząc na niego najlepszym spojrzeniem jakie tylko udało mi się wynaleźć na właśnie takie sytuacje.

-Bo wiesz...-zaczęłam żeby jeszcze bardziej nadać dramaturgii moim słowom- PRZEZ TO ZASUWANIE NOGI MI ODPADAJĄ!- powiedziałam dosadnym i zbolałym głosem- jak zaraz gdzieś nie kłapnę to wejdą mi w tyłek- dodałam spuszczając na nie wzrok. Oh tak, tak zdecydowanie wyglądają zmęczone nogi.

Jestem sobą |Kuroko No basket|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz