17.Nie złość sie na mnie że mam zły dzień...

1.6K 146 7
                                    

Nie złość się na mnie że mam zły dzień

Jestem dziewczyną i mam do tego prawo
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zwinnie przeskoczyłam przez wielki próg hali. Dwa dni w zupełności wystarczyły żeby opanować te dwa badyle potocznie zwane kulami. Rozejrzałam się po wielkim pomieszczeniu. Pare osób z pierwszego składu kozłowało lub rzucało do kosza. Większość jednak nadal nie przyszła.

Przeszłam przez środek boiska i usiadłam na ławce. Nie minęło zbyt dużo czasu a do hali wkroczyła reszta graczy z trenerem na czele. Uśmiechnęłam się do czasu aż na samiutkim końcu tej mojej kochanej zgrai wszedł ktoś kogo w życiu bym się nie spodziewała. Zamrugałam pare razy.

Ten trefny ruch przeczesywania tej rozjaśnionej grzywy mogła bym rozpoznać wszędzie. Mam już naprawdę dość tego gościa. Od dwóch dni nie chce się ode mnie odczepić. Dosłownie taki wrzód na dupie.

W pewnym momencie to... to coś odwróciło się w moją stronę i z uśmiechem na ustach podeszło.

-Widzę że jednak mój szarmancki uśmiech przykuł twoją uwagę i przyszłaś się ze mną zobaczyć-powiedział i zrobił minę typu ,,a nie mówiłem". Spojrzałam na niego jak na debila. Zaraz zedrę ci z twarzy ten twój uśmieszek. Czemu akurat mnie się przyczepił?!?! Mógł kurczę wziąć sobie jedną z tych malowanych laluni z plastiku, a mnie zostawić w spokoju.

-Jakbyś nie wiedział jestem jedną z dwóch menadżerek klubu koszykarskiego i zastępcą trenera-powiedziałam i złamałam za kule. Podniosłam się i spojrzałam na niego-poza tym nie myśl sobie że jesteś tu najlepszy bo ja szczerze się zastanawiam kto cię w ogóle przyjął do pierwszego składu-ruszyłam w stronę trenera. Czułam na plecach wzrok tego dziada. Dam mu dzisiaj taką szkołę, że do końca życia zapamięta co to znaczy mój trening.

-Przepraszam-zagadnęłam miło trenera stojącego do mnie tyłem i sprawdzającego coś w jakiś kartkach. Obrócił się w moją stronę i szeroko uśmiechnął.

-Tak Klijo?-zapytał

-Mogła bym poprowadzić dzisiejszy trening-trener myślał chwile po czym kiwnął głową na tak-a i chciałam się jeszcze pana o coś spytać. Kim jest ten nowy?-wskazałam palcem na tego niedającego mi spokoju patafiana. Trener przeniósł na niego wzrok i odpowiedział.

-Daizo Ashida-spojrzał z powrotem na mnie-niedawno się tu przeniósł. Ma dość duży potencjał, jednak nie tak wielki jak tamci.-kiwnięciem głowy wskazał na moją ulubioną tęcze-Ci to jacyś geniusze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Dobra zaczynamy trening-krzyknęłam. Bez większego ociągania zaczęli biegać-dwadzieścia pięć okrążeń-powiedziałam na odchodne i usiadłam sobie na ławce. Nie będę przesadzać bo nie wiem jaką ten laluś ma kondycję, a chciała bym żeby zagrali jeszcze mecz.

Zrobiłam im podstawową rozgrzewkę i podzieliłam na drużyny z w miarę równo rozłożonymi siłami. Zaczęli grać mecz. Gapiłam się na nich chwile ze skupieniem.

-Aomine nie ma odpuszczania!-krzyknęłam-Przypominam tylko że przegrani mają jeszcze karny trening-wszyscy jakoś nagle nabrali większej werwy. Wzmianka o tym zawsze pomaga.

Brzdęk. Głośny dźwięk uderzenia piłki o obręcz rozniósł się bo hali. Spojrzałam w tamtą stronę. Pod koszem stał... Em jak mu tam? Daizo?

-Pięć okrążeń, dwadzieścia pompek-krzyknęłam. Chłopak zwrócił głowę w moją stronę.

-Co?-zrobił lekceważący ton głosu-Niby za co?-prychnął. Czyżby Romeo się zdenerwował?-Nie będziesz mi rozkazywać-gościu ładnie cię prosiłam żebyś łaskawie to zrobił, drugiej szansy nie będzie.

Złapałam za kule i dosłownie w ciągu sekundy znalazłam się przed nim.

-Gościu nie myśl sobie że masz tu jakieś nadzwyczajne przywileje-dookoła zaczęła się roztaczać moja złowieszcza aura-tak na prawdę jest tu wiele osób bardziej utalentowanych niż ty. Nie mam zamiaru słuchać twoich narzekań. Jeśli coś ci nie pasuje to proszę bardzo tam są drzwi-wskazałam w ich stronę. Chłopak widocznie się wściekł.

-Czy ty w ogóle wiesz kim ja jestem?-zrobił ton jakby mówił do kogoś o niższym poziomie inteligencji. Przynajmniej nie wali już tymi trefnymi tekstami na podryw. Miarka się przebrała zrobiłam zamach jedną kulą podcinając mu nogi. Chłopak przewrócił się na posadzkę.

-A wiesz kim ja jestem?-stałam nad nim patrząc na niego z góry-Nazywam się Arato Klijo i szczerze mam cię już serdecznie dosyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałam sobie na ławce na korytarzu. W końcu ten chłopak się ode mnie. Przez ostatnie dwie lekcje dosłownie nie mogłam przestać się uśmiechać. W życiu czasem jest tak pięknie. Przymknęłam oczy.

Jednak ta chwila nie trwała zbyt długo. Poczułam mocne uderzenie i dość bolesne spotkanie z podłogą. Uchyliłam oczy i zobaczyłam leżącego na mnie Kise.

-Strasznie cię przepraszam Klijocchi-powiedział bardzo szybko. Ciekawe gdzie mu tak spieszno.

Nagle zza zakrętu wyłoniła się dzika zgraja dziewczyn. Były jak wielki co chwile pokrzykujący ,,Kise!!!" taran. Kiedy tylko zobaczyły cel ich łowów ruszyły na nas jak stado lwów. Dosłownie w ostatnim momencie udało mi się podnieść z ziemi. Jeszcze chwila, a zrównały by mnie z ziemią.

Dziko manewrując na jednej nodze starałam się przeżyć. Dosłownie całe życie przeleciało mi przed oczami. Kiedy w końcu udało mi się wybrnąć z pośród fangirlu Kise mogłam ocenić sytuację.

Wyglądało to jak tsunami niszczące wszystko na swojej drodze. Rozejrzałam się dookoła w celu zlokalizowania blondyna. Był już atakowany jakieś dziesięć metrów dalej.

Nie było nawet zbytniej szansy mu pomóc bo dzielił nas mur chiński zwany zestawem małego tynkarza. Te dziewczyny miały na sobie więcej makijażu niż można by przypuszczać. Zastanawiam się ile im się schodzi to nakładać.

Jak by tu przez nie przejść? W tym momencie zobaczyłam jak Kise zaczyna być wręcz pochłonięty przez wielką hordę.
Nie ma czasu myśleć trzeba działać.

Uratuje cię!!! Spróbowałam się przez nie przedrzeć, ale bez skutku. Po paru nieudanych próbach spróbowałam broni ostatecznej. Zaczęłam roztaczać złowieszczą aurę. Pod samym jej naporem dziewczyny zaczęły się odsuwać na boki robiąc mi przejście.

Kiedy w końcu stanęłam obok Kise odwróciłam się do dziewczyn.

-Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać. Jeżeli kiedykolwiek którakolwiek zrobi coś Kise osobiście ją znajdę. Zapamiętajcie to sobie, a teraz dowidzenia-pokazałam ręką w odległą cześć korytarza.

Po dobrej chwili wachania dziewczyny zaczęły się wycofywać by już całkiem odejść.

-Dzięki-szepnął chłopak łapiąc cenne powietrze.

_______________________________
Przepraszam za jakiekolwiek błędy

Jestem sobą |Kuroko No basket|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz