43. Sumienie jest cechą ludzi odpowiedzialnych Wyrzuty sumienia to...

1K 90 32
                                    

Sumienie jest cechą ludzi odpowiedzialnych

Wyrzuty sumienia to defekt marzycieli

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Daiki lodaaaaaa!!!!!-zaczęłam tarmosić chłopaka za rękaw, a ten śmiał się tylko ze mnie pod nosem. Czemu on zawsze ciśnie ze mnie beke-Daikiśśśś....-zrobiłam maślane oczka, a ten spojrzał na mnie z miną pedofila- NIE TAKIEGO LODA IDIOTO!!!!!-wydarłam się waląc go po głowie. Może to chociaż w minimalnym stopniu oczyści jego i tak pusty mózg.

-Ała!!!! Czemu zawsze tak brutalnie?!-powiedział masując miejsce uderzenia mojej ręki, ale mimo to serdecznie się śmiejąc

-Sam na siebie to sprowadzasz-odpowiedziałam uśmiechając się szeroko. W pewnym momencie poczułam szarpnięcie i Daiki przerzucił mnie przez ramię.

-AOMINE ODSTAW MNIE!!!!!!-wydarłam się gwałtownie rzucając na boki niczym ryba wyjęta z wody.

-Sama do tego dprowadziłaś-zaśmiał się naśladując mój ton głosu. Po chwili szarpaniny zaprzestałam większej walki. Od kiedy on ma tyle siły? To nie fer.  

Bujałam się miarowo w rytm jego kroków, a ludzie dookoła wlepiali we mnie swoje dziwne spojrzenia. Jakoś nie przeszkadza mi myśli, że wyglądam idiotycznie. Idąc przy nim jako mroczna zmora nie wyglądałabym lepiej.

Miało być normalnie. Mieliśmy tylko wyskoczyć po żarcie do marketu i wrócić na nocny maraton filmowy do mojego domu. A jak się skończyło? Bujam się na boki jak szmaciana lalka w rękach dziecka. Daiki jest w sumie takim dużym bachorem.

Patrzyłam przez chwile bez słowa w mijane budynki oświetlone jedynie ostatnim blaskiem zachodzącego słońca.

Teraz jakby mi ktoś pokazał świat bez tego gałgana to bym chyba zwariowała. Nie powiem, ale zboczony nastrój chłopaka wyskrobał już swoje miejsce w mojej rutynie.

Po chwili marszu Daiki w końcu skręcił i stanął przed marketem. Był to dość duży budynek z wielkim świecącym zielono-żółtym szyldem nad wejściem.

Aomine przystanął na moment jakby starając się zabrać myśli i następnie skierował się w stronę wózków sklepowych i władował mnie do środka jednego. Patrzyłam na niego chwile z pytaniem w oczach jednak ten zbył moje spojrzenie. No cóż i tak nie mam chyba innego wyboru.

Rozwaliłam się wygodnie we wnętrzu wózka. Mimo moich nie małych rozmiarów, patrząc na wzrost zostało w nim jeszcze trochę miejsca.

-Jedź mój ty mudżynie!!!!-Zaśmiałam się wskazując cel jako drzwi wejściowe. Czas podbić ten zamek pełen cennych skarbów! Jedzenie samo się nie zdobędzie.

-Ej!!! To już przeginka-chłopak rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać, a ja uwięziona w wózku niczym w najprawdziwszej klatce wiłam się tylko na boki niczym glizda nie będąc w stanie wyratować się z tej przeokropnej sytuacji. Zapamiętać, nigdy nie nazywać go mudżynem.

-Dai.., Daiki!!!!-starałam się obronić przed jego atakami-Przepraszam!!!!-krzyczałam przez łzy spowodowane śmiechem. Ten jednak zawzięcie nie miał zamiaru przerywać swojej czynności, a ja w panicznej walce musiałam rzucać się po całym koszu.

-Nie słyszę cię-zaśmiał się dalej nie zaprzestając swojej czynności, a ja zaczęłam powoli umierać. Daiki ja nie chce jeszcze pogrzebu!

-PRZEPRASZAM!!!!-wydarłam się na cały parking broniąc przed tym gałganem. Ten tylko zachichotał.

-I żeby mi więcej nie było-powiedział czochrając mi łeb i śmiejąc się serdecznie. Zrobiłam durnowatą minę ala niedorozwinięty protist, a on w końcu pchnął wózek i ruszył w stronę wejścia.

Jestem sobą |Kuroko No basket|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz