13. Czasami wystarczy nam tylko jeden sms, tylko jeden uśmiech do tego aby...

1.9K 147 29
                                    

Czasami wystarczy nam tylko jeden sms, tylko jeden uśmiech do tego aby być szczęśliwym
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szłam w powolnym tempie w stronę domu ze słuchawkami w uszach. Chłopaki już wcześniej skręcili w swoje strony. Miło tak z nimi chodzić, zawsze się coś dzieje. Skręciłam w stronę mojego ogródka i stanęłam przed drzwiami.
-Pewnie znowu nikogo nie ma pomyślałam i pociągnęłam za klamkę. Ustąpiły bez większego oporu-Dziwne-szepnęłam i przeszłam przez próg-O tej porze nie powinno być nikogo-poszłam dalej i zobaczyłam na kanapie w salonie siedzącą, a raczej rozkraczoną z paczką chipsów w ręce i coś oglądającą Ciotkę. Szczerze mogłam się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Stanęłam z tyłu i spojrzałam w ekran. Leciało jakieś mało znane anime. Na stoliku stała miska z popcornem i dwie litrowe butelki napojów z czego jedna była już całkiem pusta, a w drugiej brakowało połowy. Ciotka podniosła do góry głowę i spojrzała na mnie.

-Hejo. Późno dziś wróciłaś-powiedziała i z powrotem zwróciła uwagę na telewizor. Ciotka była niezwykłą osobą. Zazwyczaj pracowała. Stawała się wtedy poważna jak prawdziwy biznesmen, wymagająca najwyższego poziomu i klasy. Lecz kiedy miała wolne najczęściej zachowywała się jak bardzo wesoła kochająca anime, słodycze, zakupy i olewająca zasady nastolatka.

-Byłam z kolegami na lodach-powiedziałam i przeskoczyłem przez oparcie żeby siąść obok niej na kanapie. Ciotka uśmiechnęła się.

-A ładni chociaż?-zapytała

-Muszę odpowiadać na to pytanie?-pokiwała głową że nie i dalej jadła chipsy.

-Dobrze że się tu zaklimatyzowałaś-wsadziła sobie do buzi kolejną porcje-Wiesz muszę dostarczyć gdzieś ważny dokument a potem mam tylko pare spraw i wolne, może małe wakacje?-rzadko ma wolne, a wręcz prawie nigdy

-W sumie może być-trzeba korzystać z tego czasu-a gdzie konkretnie masz dostarczyć?

-Do Polski-powiedziała-wylot miałybyśmy na koniec tygodnia.

Siedziałam z nią do późna rozmawiając. Uwielbiam ją z wielu powodów, ale jednak ponad wszystko to że zachowuje się jakbyśmy były w jednym wieku. Najczęściej wśród osób dorosłych jest tak że zapomnieli że też kiedyś byli dziećmi.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejny mało ciekawy dzień szkoły rozpoczął się w sumie tak jak wszystkie. Ciotka znowu musiała pozałatwiać sprawy w firmie, a ja ślęczeć nad zadaniami z matematyki z niskim poziomem trudności. Jest coraz nudniej na każdej lekcji. Wszyscy albo zdychają na ławce nic nie rozumiejąc albo chociaż udają że tak jest. No może oprócz tych dwóch koszykarzy siedzących po oknem i trzech kujonów spod tablicy. Nagle poczułam lekkie wibracje torby. Otworzyłam ją ostrożnie uważając gdzie podąży wzrok nauczyciela przeczytałam powiadomienie z telefonu.

Aomine Daiki wysłał ci zaproszenie do grupy znajomych dodaj/odrzuć

Kliknęłam szybko dodaj i zerknęłam czy aby nauczycielka na mnie nie patrzy. Była całkowicie pochłonięta tłumaczeniem czegoś.

Aomine Daiki: Ooo, tak na lekcji bawić się telefonem?

Uśmiechnęłam się i odpisałam.

Arato Klijo: Nie moja wina że w przeciwieństwie do ciebie znam wszystko do trzeciej liceum :)

Aomine Daiki: Ranisz me uczucia 😭

Aomine Daiki: A tak w ogóle to co robisz po lekcjach?

Arato Klijo: Nie mam planów ale zważywszy na to że pytasz to zaraz będę je mieć.

Aomine Daiki: Hyyyy!!!! Kropka nienawiści?

Arato Klijo: Chciałbyś 😄

Aomine Daiki: zagrała byś ze mną w kosza?

Arato Klijo: Gdzie i Kiedy?

Aomine Daiki: Dziś o zachodzie słońca na sali gimnastycznej.

Zachichotała dość głośno. Nauczycielka spojrzała się na mnie jak na wariata. Zerknęłam pół okiem na tablice i zobaczyłam tam zadania z których raczej nikomu nie było do śmiechu. Normalnie wygląda jakbym rżała z wyroku własnej śmierci.

Arato Klijo: To żeś dowalił z tym zachodem słońca xDDDD

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stałam przed halą rozmyślając o tym czy znowu czymś we mnie rzuci. Rozejrzałam się i zobaczyła kawałek dalej małe okienko gdzieś na wysokości dwóch metrów.
-Jak szaleć to szaleć-pomyślałam i podeszłam pod nie. Podskoczyłam i złapałam się niego-a mogłam pójść na akrobatykę-wysapałam i podciągnęłam się wyżej. Chłopak stał na środku z piłką i patrzył na drzwi podrzucając ją miarowo. Przełożyłam jedną rękę przez małe okienko do środka na balkon na hali-holercia-powiedziałam cicho i przelazłam do pasa na drugą stronę. Tyłek lekko mi utknął we framudze-po prostu świetnie-jęknęłam i starałam się wyswobodzić. Po chwili przeciągnęłam się dalej i z ulgą usiadłam-głupi pomysł-westchnęłam-to był strasznie głupi pomysł-chłopak nagle odwrócił się w moją stronę.

-Jak ty weszłaś?-spytał zdziwiony

-Wiesz, to się nazywa talent osobisty-powiedziałam poważnym tonem udając że oglądam paznokcie-A tak serio, wczołgałam się przez okno-palnęłam pokazując palcem okno, a on ryknął śmiechem-No co nigdy żeś oknem nie właził?-śmiał się dalej

-Wiesz jakoś nigdy nie takim wiszącym dwa metry nad ziemią-śmiał się dalej

-Widzisz jak się staram-zrobiłam dziwny ruch ręką-a ty tylko rżysz-jeszcze bardziej ryknął śmiechem-i weź tu człowieku chciej dobrze

Zaczęłam złazić z balkonu. Po co iść do schodów? Lepiej się spierdasić na dupę przechodząc przez barierkę i mało się nie zabijając.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy w końcu udało mi się znaleźć cudem na dole zaczęliśmy grać. Wynik był dość równy. Ciężko się gra do duch punktów przewagi z tym gościem. Cały czas wymienialiśmy się za zmianę punktami. Jak tak dalej pójdzie to mogę przegrać z kretesem. Złapałam piłkę i zaczęłam szybko kozłować dookoła siebie, między nogami, co i raz przerzucając górą do drugiej ręki nacierając na przeciwnika. Przesunęłam się do prawej strony, potem szybko do lewej. Obrót tyłem do przeciwnika idąc praktycznie po nim z powrotem do prawej. Udało mi się go wyminąć. Dosłownie po chwili znów był przy mnie i wyciągał rękę do piłki. Ej serio już tu jest! On ma jakieś nitro w tyłku czy co?

Nie myśl już sobie że to koniec. Zrobiłam ruch jakbym chciała zmienić rękę i w tym momencie przerzuciłam piłkę nad sobą i chłopakiem. Teraz szybki ślizg z obrotem za jego plecami. Mam trochę wolnego miejsca. Złapałam piłkę i trafiłam do kosza.

-A co wy tu jeszcze robicie?!-usłyszałam czyjś głos i automatycznie obróciłam się w tamtą stronę. W wejściu do hali stał woźny z groźnie wyglądającym wyrazem twarzy-Wynocha mnie z tond!-krzyknął, a my ruszyliśmy do ucieczki.

-Która godzina?-spytał chłopak z trudem wyrabiając w zakręty

-Chyba późna-odpowiedziałam robiąc unik przed lecącą miotłą-No żeby czymś takim we mnie rzucać!-krzyknęłam i skręciłam w drugi korytarz. 

_______________________________
_______________________________
Mam nadzieje że się podobało ;)

W ogóle ludzie wielkimi krokami zbliżamy się do 1000 wyświetleń. Może jakiś specjal? Liczę na wasze pomysły.

Jestem sobą |Kuroko No basket|Where stories live. Discover now