Odcinek 28

45 8 0
                                    


Ten Waldek i jego syn okazali się jednak kijowymi mechanikami. Ten cały samochód jak był gratem; tak gratem został. Kochanowski wraz z Ewą i jej córką cudem wyjechali z miasta. Mężczyzna brał pod uwagę, że jazda tym autem przyniesie mu więcej ,,kurew" i ,,ja pierdolę", ale nie spodziewał się aż takiego natężenia tego wszystkiego.
Jadąc przed siebie; odczuwali każdy dół, na który najeżdzali i każdy zakręt, z którym się mierzyli. Robiąc kilometr za kilometrem, minęli się z mnóstwem ludzi błagających o pomoc. W pewnym momencie Ewa zobaczyła młodą dziewczynę z dzieckiem. Nie spodziewała się jednak , że ta z krzykiem wyskoczy na drogę. Jan gwałtownie zahamował.
Nikt w samochodzie się na to nie przygotował. Z tyłu było słychać krzyk bólu. Matka odwróciła się, żeby zobaczyć, co się stało z córką, a tymczasem przed maską samochodu dalej stała ta dziewczyna.
– Nic ci córeczko nie jest? – spytał kobieta.
– Głowa mnie boli. – odparła mała. – Mam bubu. – Pokazała na czoło.
Jan nie zwracając uwagę na stojącą na środku drogi dziewczynę; również się odwrócił.
–Mocno się uderzyła? – spytał, a Ewa zwróciła na chwilę wzrok w jego stronę.
– Mocno cię kochana boli? – spytał mężczyzna z czułością w głosie.
– ,,kochana"? – zdziwiła się Ewa.
– To jest małe dziecko. Niech ma trochę czułości. – odparł.
– Ale moje, nie twoje. – Oburzyła się.
Dyskusje ich przerwało stukanie do szyby ze strony Jana. To była ta młoda dziewczyna.
– Czego?! – Oburzył się Jan.
– Pomoże nam pan?
– Przez pani głupotę przed chwilą mogłem narobić komedii. Widział kto, żeby wyskakiwać pod pędzący samochód?!
– Potrzebujemy pomocy. – odparła.
– Jakiej? – Powtórzył pytanie.
– Mógłby nas pan podwieźć do...
– Nie ma kurwa takiej opcji. – Przerwał.
– Nie wyrażaj się tak przy dziecku. – Zwróciła mu uwagę Ewa.
– To twoje dziecko. – Szybko odparł i wrócił do dyskusji z dziewczyną. – Nie mogę wam pomóc.
– Czemu pan tak mówi? – spytała ze łzami w oczach. – Zrobiłam wam coś złego?
– Nie wiem gdzie pani była; z kim rozmawiała. Nie wiem, czy pani nie jest zarażona. – odparł.
– Jan jesteś przecież lekarzem. – Ponownie wtrąciła się Ewa. – Pomóżmy jej.
– Chcesz dojechać żywa do rodziców czy może wolisz po drodze zacząć się ślinić i warczeć? – zapytał szczerze.
– To weźcie chociaż dziecko. – Wystawiła je w stronę szyby.
– Kobieto. – Jan popatrzył jej prost w oczy. – Wybacz. Nie mogę ci pomóc, ale uwierz mi, że wszystko będzie dobrze. – Nacisnął gaz do dechy i odjechał. Zostawił ją samą. Upadła na kolana i zrozpaczona zaczęła płakać.
Sporo czasu minęło, zanim Ewka ponownie odezwała się do Jana. Nastąpiła do wówczas gdy mała zasnęła na tylnym siedzeniu.
– Ty nie jesteś zły. – Popatrzyła na niego; jakby szukała w nim tego dawnego Jana. Jana – Lekarza. Jana – który pozwalał wypłakać się każdemu w ramię.
– Sporo się zmieniło przez te wszystkie lata. – odparł.
– Jak mieszkaliśmy razem. – mówiła dalej. – Nie miałam okazji ciebie spytać. Dalej piszesz wiersze?
– Wiesz co, nie za bardzo. – odparł. – Wojna plus to co teraz; nie pozwala mi na taki luksus.
– A gdybym ciebie poprosiła? – zapytała zaciekawiona.
– Mógłbym to wówczas przemyśleć. – uśmiechnął się. – A o czym byś na przykład wtedy chciała?
– Nie wiem. Coś o miłości... O tym, jak łączy ona ludzi. Wymyśl coś. – zachichotała.
– Toż to jakiś żart! – mężczyzna szybko położył obie ręce na kierownicy. Samochód zaczął kaszleć i podskakiwać. Cudem zdążył zjechać na pobocze. Nie spodziewał się, że benzyna skończy się tak szybko. – Chyba jesteśmy w połowie drogi. – Rozejrzał się. – Szkoda tylko, że żadnego cepenu a ni widu a, ni słychu.  – Oparł głowę o kierownicę. Czuł się tak; jakby znalazł się w ciemnej dupie z której nie było wyjścia.
– Co teraz zrobimy? – Pani Himmler położyła mu rękę na ramieniu; widocznie zaniepokojona całą tą sytuacją.
– Będziemy pchać auto. – odrzucił zirytowany tym, że całkowicie zapomniał o wstąpieniu do pierwszej lepszej stacji, którą minęli jakieś 10 kilometrów temu. Dziwnie się również czuł, z tym że będzie teraz musiał zostawić dziewczyny na jakiś czas. Bał się o nie, ale siedząc z nimi; teraz w samochodzie raczej ich nie uratuje. Nikt po nich przecież nie przyjedzie. To nie była historia, która kończy się Happy Endem, to było życia.
– Bardzo śmieszne. – odparła Pani Himmler. – Ale ja pytam na poważnie.
– No jest jedno wyjście. – Cmoknął. – Chyba po prosto zrobię sobie mały spacerek. – otworzył drzwi i wysiadł z samochodu. – I przejdę się po paliwo.
– Gdzie ty niby znajdziesz jakąś stacje? – Jej wzrok powędrował za nim.
– Minęliśmy jedną. – Otworzył drzwi od strony Julki. – Uważaj, żebyś mi kopa w nos nie zasadziła. – Zwrócił małej uwagę, za nim nachylił się po kanister.
– Ojejciu. – Dziewczynka skamieniała na chwilę. Bała się, żeby nie uderzyć przez przypadek pana w jego nochal i bryle. Myślała, że jak mu zbije okulary; to on się zgubi i już do nich nie wróci. Nie chciała tego. Lubiła go. Jan wziął to, po co przyszedł i zamknął drzwi. Oparł się na chwilę o kabinę samochodu i już chciał coś powiedzieć Ewce, ale tylko machnął ręką. Stwierdził, że powie jej tu później; jak wróci.
...
Ewa została w samochodzie sama z córką. Przez tę całą drogę po jej głowie krążyły różne myśli. Zadawała sobie pytanie; co to by było, gdyby nie poznała Hansa. Zastanawiała się, czy czasem nie ożyły w niej dawne emocje.
Obawiała się, że dalej coś czuje do Jana. Bała się tego, ale wiedziała, że on nie jest złym człowiekiem. Miała mu też coś do powiedzenia. Stwierdziła jednak, że nie da rady tego powiedzieć.
– Córeczko kochana. – odwróciła się do Julki. – Mogłabyś mi podać aktówkę wujka Janka?
– A po co ci? – Zapytała, uśmiechając się.
– Mamusia potrzebuje i tyle. – odparła.
Nie musiała się już dłużej tłumaczyć, bo dziewczynka posłusznie jej posłuchała i podała.
– Dziękuje. – odparła i przyjęła aktówkę. Po chwili zaczęła czegoś szukać. Znalazła kartkę i ołówek. Zapisała kilka słów i schowała do teczki. – Chcesz siusiu? – Spytał córeczki.
– W domu robiłam.– odparła, patrząc jak mama idzie w krzaki. Chwilę później usłyszała przeraźliwy wrzask. 



Z POWODU MIŁOŚCIWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu