Odcinek 15

45 7 0
                                    

Zero pukania. SS-Man z kopa wywarzył drzwi do mieszkania numer 6. Swojego MP40 wymierzył w stronę starszego mężczyzny wertującego gazetę na zielonym fotelu.
— Gieniu! Drzwi znowu nie zamknęłaś! — oburzył się, bez odchylania tego, co czytał od nosa.
— Rusz dupę i zamknij sam, bo pierogi lepię! — odkrzyknęła z kuchni.
— Wszystko na mojej głowie. — Zaczął marudzić i już chciał się podnieść z fotela, gdy nagle poczuł coś zimnego na głowie. — Odłożył gazetę i zobaczył, że nad nim stoi Niemiec z karabinem maszynowym.
— Gdzie jest Hanka?! — Padło pytania z ust Niemca; dość porządnie kalecząc język polski.
— Edwardzie. — Z kuchni z oburzeniem wyszła babka z wałkiem. — Czy ja o czymś nie wiem? — Zaczęła stukać nim po swojej dłoni.
— Co? Ależ oczywiście, że to wszystkim wiesz. — Zaczął się tłumaczyć mężczyzna bardziej przerażony widokiem swojej żony niż granatowym stojącego nad nim z bronią.
— ÜBER MICH — wykrzyknął ktoś donośnym głosem z mieszkania obok, zaraz po wystrzale. Alex bez zastanowienia wyskoczył z 6. 
— Myśleliście wszyscy, że od tak skończycie z rodem Kochanowskich?! — Brodaty mężczyzna w białej koszuli i czarnych garniturowych spodniach wymierzył w Gustawa swój rewolwer.
— Domyślasz się teraz mój drogi, jak skończy się ta historia?
— Halt! — Wykrzyknął Alex, celując swojego MP40 w stronę Jana.
— Tak. — uśmiechnął się Gustaw. — Domyślam się, jak to się skończy. — Po czym po krótkiej przerwie, dodał. — Dostaniesz kulkę w łeb.
— Bo co?! — zwrócił się do Niemca. — Zabierzecie mi rodzinę?! — Odkrzyknął Jan. — Mój braciszek już dawno pierdolnął sobie w łeb! Jego żona i syn leżą natomiast na chodniku!! — Wyrzucił z siebie pod napływem emocji. — Strzelaj!!! Zrobisz mi jedynie przysługę.
— Hanka, uspokój się. — Alex próbował ratować sytuację, ponieważ coraz bardziej zaczął obawiać się o to, że zaraz naprawdę dojdzie tu do jakiejś maskary.
Jan popatrzył z rozbawieniem na Niemca. Pokiwał jedynie głową i przykucnął przy Gustawie leżącym na ziemi z postrzeloną nogą.
— Wiecie co? Naprawdę wyjebane czy teraz zginę. — Jego wzrok na chwilę powędrował w stronę Ewki i Julki. — Zróbcie ze mną, co chcecie, ale tych cywili w to nie mieszajcie.
— Czyli jest jednak ktoś — Uśmiechnął się Alex — na kim tobie zależy.
— Nie — odparł. — Byłem u was w Niemczech na nie jednej misji i nigdy nie strzeliłem do żadnego cywila. Po prostu trzeba mieć jakieś zasady. — Przyłożył Gustawowi broń do skroni i pociągnął za spust. — Ale tu akurat on się nie sprawdzą. — odparł, gdy mózg Niemca rozprysł się po podłodze i ścianach.
Alex wystrzelił wówczas salwę ze swojego karabinu maszynowego w jego stronę, dziurawią przy okazji ciało swojego dawnego towarzysza. Janowi już prawie udało się odskoczyć, gdy nagle i jego dopadł jeden z pocisków.
— Niemcy strzelają! — rozległ się jakiś krzyk z mieszkania obok; w momencie, gdy Jan opuścił swoją broń i położył się na plecy. — Wałkiem go! — krzyknął jakiś męski głos zbliżający się coraz szybciej. Alex nie zdążył zareagować, a chwilę później ktoś zdzielił go już po głowie. — Nigdy więcej nie podpuszczaj na mnie mojej żony!
Ss-Man, jak i Kochanowski pseudonim ,,Hanka" upadli na ziemię i zapadli w sen.
...
— Dobra póki nocka młoda! — Wujaszek Mathias popatrzył na mnie porozumiewawczo, żebym dolał mu wódki.  — Chcecie usłyszeć pewną historię? — Spytał, gdy jego kieliszek powoli zapełniał się do pełna.
— Jak wujek musi. — uśmiechnęła się Rebbeca.
— Jak wujek musi. — przedrzeźnił ją, lekko obruszony. — Wujek wcale nie musi. Wujek może sobie tu spokojnie siedzieć i pić do rana. — uśmiechnął się, wypijając na raz zawartość kieliszka. — Dolej kochaniutki jeszcze. — popatrzył na mnie. — To jak opowiadać?
— Opowiadaj, opowiadaj bo i tak nie wytrzymasz. — wtrącił się ojciec panny młodej.
— No to proszę państwa.  — wypił kolejny kieliszek.
— On tu się zaraz wyjebie. — cicho skomentowałem do Juliena, a ten jedynie przytaknął.
— Nie zacznę tego od ,,kiedy byłem młody i piękny", bo bądźmy szczerzy dalej jestem. — dodał skromnie. — Ale trzymajcie się kochani swoich krzeseł, bo obiecuje, że będzie grubo. To wszystko się zaczęło zanim szkopy postanowiły nas odwiedzić... Nie uraź się Hans. — Poklepał mnie po plecach. — No ale do tematu, w owym czasie...
— Wujek! — krzyknął ktoś z drugiego końca stołu. — To nie jest Wilgija! Przejdź do sedna!
—W owym czasie... — nie zwracając uwagi na docinki, kontynuował dalej. — Gdy część z tu obecnych myślała już sobie pewnie, że dawno poszedłem już spać na amen i na spokojnie można podpierdolić mi zawartość moich skarpet.
— Kiedy tak świetna okazja była? — Jeden z gości wsłuchał się z zainteresowaniem.
— Oj tam, chuj go wie; ale on gówno co tam ma... Jakąś chatę . — odparł mu sąsiad. — I to jeszcze w lesie.
— Gaston weź mu coś powiedz, ten znowu ten temat zaczyna. — Gertruda złapała się za głowę.
— Oj tam, pośmiejemy się i rano wszyscy zapomną. — uspokoił swoją żonę Gaston, po czym wstał od stołu.
— A ty gdzie? — Popatrzył na niego Mathias.
—Coś mnie ciśnie. — odparł, łapiąc za swoja kule i kierując się w stronę szalety.
— No to idź, idź. — pognał go wujaszek i przeszedł do swojej historii. — Pewnego dnia troszkę za dużo mi się wypiło. Owego dnia przysnąłem pod stołem...
— Bardzo ciekawa historia. — uśmiechnęła się Gertruda.
— No ale to nie koniec... — puścił do niej oko. — Potem nie wiem jakim cudem znalazłem się w trumnie.


Z POWODU MIŁOŚCIWhere stories live. Discover now