Chapter 17

210 11 13
                                    

Po rozmowie z Roger'em pobiegłem do kuchni z nadzieją, że zastanę tam Courtney. Jednak nie było jej tam.
Szybko zastanowiłem się, gdzie mogła iść brunetka. Miała kaca, więc zapewne bardzo bolała ją głowa. Mogła się zatem między innymi położyć spać, aby odpocząć. Więc bez większego namysłu poszedłem w stronę naszego wspólnego pokoju.

Drzwi były lekko zamknięte. Przez szparę można było zobaczyć dziewczynę, która faktycznie spała. Uchyliłem je i wpełznąłem do pomieszczenia. Spojrzałem na nią i wpadłem w zadumę.

Jak miałem jej wyznać to co czuję?

W jakich okolicznościach?

Przykryłem ją szczelniej kocem i podszedłem do regału, stojącego blisko łóżka. Lustrowałem wzrokiem książki do momentu, gdy usłyszałem krzyk Freddie'go, dochodzący z parteru. Rzuciłem okiem na zegar wiszący nad posłaniem i odczytałem jaka była wtedy godzina. Zgodnie z ustaleniami Fred'a o dziewiętnastej mieliśmy spotkać się w salonie, w celu zachwycania się nową piosenką. Musiałem zatem obudzić brunetkę, czego nie chciałem robić. Wyglądała tak uroczo śpiąc. jednak, no cóż... siła wyższa wzywała. Głos Freddie'go stawał się co raz głośniejszy, a także nie raz dało się usłyszeć krzyki zaniepokojonego Taylor'ra. Za każdym razem, gdy zniecierpliwiony Fred zaczął nas wołać, Rog starał się go przekrzykiwać słowami:

- Dobra, Freddie daj im spokój, może są zajęci czymś ważniejszym...

- Czymś ważniejszym od mojej piosenki? - zdziwił się Mercury - Ta jasne... BRIAN, COURTNEY NA DÓŁ, JUŻ!

A więc nie chcąc się narażać ciemnowłosemu, musiałem obudzić dziewczynę.

- Courtney? - szepnąłem delikatnie potrząsając ramieniem zielonookiej - Courtney, wstawaj.

Moje łagodne próby przebudzenia dziewczyny niestety nie były skuteczne, dlatego pozostało mi skorzystać z tych bardziej drastycznych sposobów wyciągnięcia jej z łóżka.

Gdy ujrzałem szklankę z wodą, leżącą na stoliku nocnym obok posłania nic innego nie mogło mi przyjść do głowy, jak nie skorzystać z okazji. A może mogłem pomyśleć nad innymi rodzajami skutecznego rozbudzania, ale no jednak...

Strasznie wahałem się nad tym, czy na pewno dobrze robię. Była moją przyjaciółką i nie chciałem być wredny, ale jednocześnie wiedziałem, że ona bez żadnych przemyśleń wylałaby na mnie ciecz. Ważnym faktem było to, iż to było także moje łóżko, a ja nie przepadałem za spaniem na mokrym materacu.

Ostatecznie postanowiłem zanurzyć palce w szklance i energicznie nimi poruszać, aby kropelki mogły dotknąć twarzy brunetki.

- Brian, nie... - mamrotała zakrywając twarz kocem.

A gdy zabrałem jej narzutę, zaczęła bronić się poduszkami. Rzucała nimi we mnie, w lampę i w szafę, okazało się bowiem, że mokra Courtney robi się agresywna.

- Jak mogłeś, zdrajco? - krzyczała, śmiejąc się i okładając mnie podgłówkiem

- To przez Freddie'go! - dusiłem się śmiechem, leżąc na łóżku i broniąc się inną poduchą przed moim agresorem

Gdy usłyszeliśmy ryk już wyraźnie zirytowanego Mercury'iego zdecydowaliśmy natychmiastowo zbiec na parter, na spotkanie, o którym całkowicie zapomnieliśmy. Wzrok jakim obdarzali nas inni, w tym także Paul powodował lekki nie komfort.

- Dobrze się bawiliście? - spojrzał na nas Roger

- Znaczy... - dziewczyna spojrzała na mnie - Ja sobie spałam, a Brian...

You call me sweet like I'm some kind of cheeseWhere stories live. Discover now