Chapter 11

208 11 43
                                    


(OSTRZEŻENIE :
Niestety nie pamiętam filmowej kolejności zwiedzania stanów, więc nie będą one wymieniane w tym rozdziale).













~perspektywa Brian'a ~

Zdawałoby się, że Courtney już całkowicie przyzwyczaiła się do kładzenia swojej głowy na mój bark, systematycznych przytulasów, a nawet spania razem.

Tak. Od pewnego czasu podczas spania w aucie, lub w hotelu (zależało to od liczby koncertów w danym stanie) dziewczyna przychodziła do mnie.

Nie to, że w jakikolwiek sposób by mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Przyzwyczaiłem się do tego. Praktycznie co noc szykowałem jej miejsce obok siebie.

Jedyne co nie pasowało mi w tej sytuacji, to, to...że jeszcze nie jesteśmy razem. Albo to, że nawet nigdy się nie pocałowaliśmy.

Nie raz prasa zainteresowana nowym, wybijającym się zespole, w wywiadach wypytywała się o dziewczynę.

Staraliśmy się wtedy opisywać, czym dokładnie zajmuje się Courtney. To tak robiliśmy, gdy byliśmy razem...jako zespół.

Najgorzej było, gdy mnie jednego wypytywali się o relacje z brunetką. Tylko mnie. Bo przecież nie widzieli Rog'a, John'a albo Freddie'go chodzących z nią za rękę po mieście.

Wszystko i tak zaczęło się, gdy po koncercie, szukając Courtney ktoś mnie zagadał. Wyszukując przyjaciółki w tłumie nie skupiałem się na pytaniach, które mi zadawano.

- Czy pańska partnerka czuje się zaniedbana przez trasę?

- Nie, ona jest tu, ze mną.

To nie była moja wina, ok?

Oczywiście rozsiane się plotka dotycząca mnie i Lee. O dziwo dziewczyna się tym w ogóle nie przejęła.

- Nic się nie stało, spokojnie... - mówiła klepiąc mnie po plecach - I tak zaraz wszyscy o tym zaraz zapomną i zajmą się romansami prezydentów, czy innych.

I miała rację. Fałszywa informacja o naszym związku zanikła w przeciągu kilku dni.

****************

Reakcja widowni, a raczej słuchaczy na naszą muzykę bardzo nas ucieszyła. Staliśmy się dość modną kapelą, a nasze piosenki nuciła co czwarta osoba.

Występowaliśmy na stadionach, na scenach, ale także w tych małych klubach i restauracjach.

Podczas jednego z pobytów w właśnie takim pubie zadziała się dość nieprzyjemna i przykra sytuacja.

Po jednej z naszych pokazówek po raz kolejny zgubiliśmy Roger'a. John i Freddie przestali się już tym przejmować, ale ja i Courtney postanowiliśmy go odszukać.

Trzymając się za rękę, rozglądaliśmy się w poszukiwaniu blondyna. Gdy dziewczyna wypatrzyła blond fryzurę, od razu tam popędziła, puszczając moją dłoń, co okazało się być potem złą decyzją.

~perspektywa Courtney ~

Kiedy zobaczyłam tył głowy Taylor'a, pobiegłam w jej kierunku.
Chciałam jak najszybciej znaleźć niebieskookiego i wracać do hotelu. Nie zniosłabym chwili dłużej, będąc w tym miejscu.

Rog szedł w stronę parkingu, który znajdował się na tyłach budynku. Widząc go, podbiegłam i złapałam go za rękę.

- Roger, nawet nie wiesz... O najmocniej przepraszam, pomyliłam pana z moim przyjacielem. - cofnęłam rękę, niezręcznie się uśmiechając

You call me sweet like I'm some kind of cheeseWhere stories live. Discover now