(OSTRZEŻENIE :
Niestety nie pamiętam filmowej kolejności zwiedzania stanów, więc nie będą one wymieniane w tym rozdziale).~perspektywa Brian'a ~
Zdawałoby się, że Courtney już całkowicie przyzwyczaiła się do kładzenia swojej głowy na mój bark, systematycznych przytulasów, a nawet spania razem.
Tak. Od pewnego czasu podczas spania w aucie, lub w hotelu (zależało to od liczby koncertów w danym stanie) dziewczyna przychodziła do mnie.
Nie to, że w jakikolwiek sposób by mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Przyzwyczaiłem się do tego. Praktycznie co noc szykowałem jej miejsce obok siebie.
Jedyne co nie pasowało mi w tej sytuacji, to, to...że jeszcze nie jesteśmy razem. Albo to, że nawet nigdy się nie pocałowaliśmy.
Nie raz prasa zainteresowana nowym, wybijającym się zespole, w wywiadach wypytywała się o dziewczynę.
Staraliśmy się wtedy opisywać, czym dokładnie zajmuje się Courtney. To tak robiliśmy, gdy byliśmy razem...jako zespół.
Najgorzej było, gdy mnie jednego wypytywali się o relacje z brunetką. Tylko mnie. Bo przecież nie widzieli Rog'a, John'a albo Freddie'go chodzących z nią za rękę po mieście.
Wszystko i tak zaczęło się, gdy po koncercie, szukając Courtney ktoś mnie zagadał. Wyszukując przyjaciółki w tłumie nie skupiałem się na pytaniach, które mi zadawano.
- Czy pańska partnerka czuje się zaniedbana przez trasę?
- Nie, ona jest tu, ze mną.
To nie była moja wina, ok?
Oczywiście rozsiane się plotka dotycząca mnie i Lee. O dziwo dziewczyna się tym w ogóle nie przejęła.
- Nic się nie stało, spokojnie... - mówiła klepiąc mnie po plecach - I tak zaraz wszyscy o tym zaraz zapomną i zajmą się romansami prezydentów, czy innych.
I miała rację. Fałszywa informacja o naszym związku zanikła w przeciągu kilku dni.
****************
Reakcja widowni, a raczej słuchaczy na naszą muzykę bardzo nas ucieszyła. Staliśmy się dość modną kapelą, a nasze piosenki nuciła co czwarta osoba.
Występowaliśmy na stadionach, na scenach, ale także w tych małych klubach i restauracjach.
Podczas jednego z pobytów w właśnie takim pubie zadziała się dość nieprzyjemna i przykra sytuacja.
Po jednej z naszych pokazówek po raz kolejny zgubiliśmy Roger'a. John i Freddie przestali się już tym przejmować, ale ja i Courtney postanowiliśmy go odszukać.
Trzymając się za rękę, rozglądaliśmy się w poszukiwaniu blondyna. Gdy dziewczyna wypatrzyła blond fryzurę, od razu tam popędziła, puszczając moją dłoń, co okazało się być potem złą decyzją.
~perspektywa Courtney ~
Kiedy zobaczyłam tył głowy Taylor'a, pobiegłam w jej kierunku.
Chciałam jak najszybciej znaleźć niebieskookiego i wracać do hotelu. Nie zniosłabym chwili dłużej, będąc w tym miejscu.Rog szedł w stronę parkingu, który znajdował się na tyłach budynku. Widząc go, podbiegłam i złapałam go za rękę.
- Roger, nawet nie wiesz... O najmocniej przepraszam, pomyliłam pana z moim przyjacielem. - cofnęłam rękę, niezręcznie się uśmiechając
YOU ARE READING
You call me sweet like I'm some kind of cheese
Short Story- Wow, Brian...twoje włosy są jak jakiś Harbison, albo...Brie! - Co to w ogóle jest? - Takie ciągnące się sery. - Aha...To komplement?