♥20♥

144 11 3
                                    

How can you see into my eyes like open doors
Leading you down into my core
Where I've become so numb without a soul
My spirit's sleeping somewhere cold
Until you find it there and lead it back home

~ Evanescence - "Bring me to life"

Chris

Jedyne miejsce, w które mogłem teraz pojechać, to mieszkanie Jonathana. Chyba im w czymś przeszkodziłem, bo musiałem dobre wie minuty napierdalać w dzwonek, żeby mi otworzyli: mój braciszek zrobił wielkie oczy, nie wspomnę już o tym, że nie miał koszulki, Sarah miała na sobie tylko jego koszulę, a ich fryzury pozostawiały wiele do życzenia.

- Alkohol jest koło lodówki, szklanki w tej szerokiej szafce, daj nam chwilę, doprowadzimy się do normalnego stanu. - Oznajmił mój brat.

Wszedłem więc do kuchni, wlałem sobie szklankę whisky, wziąłem ze sobą jeszcze jedną szklankę i butelkę i poszedłem do salonu. Po chwili nasze gołąbki pojawiły się, wyglądając znacznie lepiej i, uwaga, informacja dnia, mieli na sobie kompletny ubiór. Jonathan wlał sobie bursztynowej cieczy i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Opowiadaj co się stało. - Poprosiła Sarah.

- Pokłóciliśmy się z Jade.

- Ty i Jade?! - Jon prawie się opluł. - Przecież... wy się nie kłócicie, nie wy!

- Chodzi o to... od dłuższego czasu staraliśmy się o dziecko.

- Mając dwadzieściaparę lat staraliście się o dziecko? - Spytała zaskoczona Sar.

- On zawsze o tym marzył. - Zaśmiał się Jonathan.  - Kiedyś po pijaku mówił, że marzy o założeniu rodziny, dzieciach, te sprawy, ale najpierw musi się wyszaleć. No ale spotkał Jade.

- No właśnie, chodzi o to, że nam nie wyszło. Okazuje się, że Jade przez skrajne wyniszczenie organizmu spowodowane anoreksją nie jest w stanie utrzymać ciąży.

- Mój Boże. - Szepnęła Sarah.

Mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyciągnąłem go, a na wyświetlaczu zobaczyłem gębę Joela. Wyłączyłem komórkę.

- A dzisiaj... Perrie i Erick przyjechali z USG, znają płeć, wszyscy zaczęliśmy się cieszyć, a Jade to dobiło. Nie powiem, że mnie nie. Wyjechała z tekstem, że może byłoby lepiej, gdybyśmy się rozstali, żebym znalazł kogoś, z kim będę mógł założyć prawdziwą rodzinę. Wkurwiłem się, że tak łatwo przyszłoby jej rozstanie ze mną, trzasnąłem drzwiami i wyszedłem.

- Wiesz... znam Jade od dzieciństwa i wiem, jaka jest. Na pewno bardzo się o to obwinia i jest jej ciężko.

- Myślisz, że mi nie jest? - Czułem, że się rozklejam. - Kurwa, przecież całe życie się mi zawaliło. Na takie rzeczy nie szykuje się planu "B". Kto w naszym wieku myśli o tym, że może nigdy nie mieć dzieci?! - No i pięknie, poryczałem się przed własnym bratem.

- Chris, ja... wiem, że to może być dla was trudne, ale nie możecie się od siebie teraz odwracać. W takich momentach powinniście być razem...

- O, my na przykład nigdy nie kładziemy się spać pokłóceni. - Powiedziała Sar.

- Ale... Jade zachowuje się, jakby tylko ją to bolało.

- Dla niej to jest na pewno druzgocące. No, według biologii każda kobieta powinna urodzić dzieci, a ona nie może. No a że jeszcze wie, że tobie bardzo na tym zależy... - Westchnął Jonathan.

- Mogę się u was przekimać?

- Jasne, przygotuję ci łóżko w pokoju gościnnym, a wy sobie jeszcze pogadajcie. - Uśmiechnęła się ciepło Sarah.

Tego wieczora znacznie przesadziliśmy z alkoholem. Obudziłem się o 13. W salonie siedzieli Sarah i Jonathan, dziewczyna zrobiła mu wykład o tym, że to whisky kosztowało majątek, a on musiał je wychlać. Zamilkli, kiedy wszedłem do pomieszczenia.

- O, cześć. - Powiedziała dziewczyna. - Idź, weź prysznic, a ja przygotuję ci jakieś ubrania Jonathana na przebranie.

- Dzięki. - Uśmiechnąłem się lekko i poszedłem do łazienki.

Później przebrałem się w ciuchy Jona i zjedliśmy śniadanio-obiad. Postanowiłem wreszcie włączyć telefon.

13 nieodebranych od: Joel

15 nieodebranych od: Lee-Lee

10 nieodebranych od: Jesminda

11 nieodebranych od: Pezza

9 nieodebranych od: Becks

Od: Joel

Wracaj w tej chwili do domu.

Od: Richard

Wracaj do Jade

Ona cię potrzebuje

Nie bądź pizdą

12 nieodebranych od: Zabdiel

10 nieodebranych od: Richard

Od: Erick

Wracaj tu kurwa

Od: Pezza 

Jade jest załamana, przyjeżdżaj i nie zachowuj się jak cipa

Od: Jesminda

Jade nic nie zjadła, nie chce z nami rozmawiać. Jak tu zaraz nie przyjedziesz, pizdo, to mnie popamiętasz!!!

- Sarah, musisz mnie zawieźć do domu. Szybko. Proszę. Odkupię wam to whisky, tylko mnie tam zawieź.

- Chodź. - Westchnęła.

Gdy tylko zajechaliśmy pod nasz dom, sprzedałem Sar przyjacielsko-przepraszjąco-podziękowującego całusa i pobiegłem do środka.

Gdy tylko znalazłem się w salonie, przywitało mnie chóralne:

- Gdzie ty, kurwa, byłeś?!

- U Jonathana. Becky i Joel już wylecieli?

- Tak. - Odpowiedział Zabdiel. W powietrzu wyczuwało się napięcie skierowane w moją stronę.

- To może ja do niej pójdę.

- Tak, świetny pomysł.

- Brawo, w końcu.

- W końcu gadasz z sensem.

Poszedłem do naszej sypialni, a tam zastałem armagedon. Pobite ramki, lusterko, pościel na podłodze, krzesła i fotele powywracane. Jade leżała na gołym materacu. Udawała, że śpi, ale widziałem wyraźnie, jak próbuje zapanować nad płaczem. A ja? Zrobiłem to samo co ona. Też zacząłem płakać. Po prostu położyłem się obok niej i ją przytuliłem. Dziewczyna próbowała się ze mną szarpać.

- Przepraszam. - Szepnąłem.

Po chwili w pomieszczeniu znaleźli się nasi przyjaciele. Usiedli na łóżku obok nas.

- Posłuchajcie, my wiemy, że wam jest ciężko... - Zaczęła Perrie.

- Ale, Jezu, nie możecie pozwolić, żeby to was zniszczyło. - Powiedział Richard.

- Nie jesteście parą, którą takie coś może zniszczyć. Nie was. Nie... nie was. - Dodał Zabdiel.

Nie nas.

Jade odwróciła się w moją stronę, wtuliła twarz w moją koszulkę i rozpłakała. Leżeliśmy tak, przytuleni do siebie, płakaliśmy, a pozostali ulotnili się, wypełniwszy swoją misję. 

To nas nie zniszczy.

Nie nas.

Czas zacząć walczyć.

Barcelona III. Tell Me You Love MeWhere stories live. Discover now