How can you see into my eyes like open doors
Leading you down into my core
Where I've become so numb without a soul
My spirit's sleeping somewhere cold
Until you find it there and lead it back home~ Evanescence - "Bring me to life"
Chris
Jedyne miejsce, w które mogłem teraz pojechać, to mieszkanie Jonathana. Chyba im w czymś przeszkodziłem, bo musiałem dobre wie minuty napierdalać w dzwonek, żeby mi otworzyli: mój braciszek zrobił wielkie oczy, nie wspomnę już o tym, że nie miał koszulki, Sarah miała na sobie tylko jego koszulę, a ich fryzury pozostawiały wiele do życzenia.
- Alkohol jest koło lodówki, szklanki w tej szerokiej szafce, daj nam chwilę, doprowadzimy się do normalnego stanu. - Oznajmił mój brat.
Wszedłem więc do kuchni, wlałem sobie szklankę whisky, wziąłem ze sobą jeszcze jedną szklankę i butelkę i poszedłem do salonu. Po chwili nasze gołąbki pojawiły się, wyglądając znacznie lepiej i, uwaga, informacja dnia, mieli na sobie kompletny ubiór. Jonathan wlał sobie bursztynowej cieczy i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Opowiadaj co się stało. - Poprosiła Sarah.
- Pokłóciliśmy się z Jade.
- Ty i Jade?! - Jon prawie się opluł. - Przecież... wy się nie kłócicie, nie wy!
- Chodzi o to... od dłuższego czasu staraliśmy się o dziecko.
- Mając dwadzieściaparę lat staraliście się o dziecko? - Spytała zaskoczona Sar.
- On zawsze o tym marzył. - Zaśmiał się Jonathan. - Kiedyś po pijaku mówił, że marzy o założeniu rodziny, dzieciach, te sprawy, ale najpierw musi się wyszaleć. No ale spotkał Jade.
- No właśnie, chodzi o to, że nam nie wyszło. Okazuje się, że Jade przez skrajne wyniszczenie organizmu spowodowane anoreksją nie jest w stanie utrzymać ciąży.
- Mój Boże. - Szepnęła Sarah.
Mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyciągnąłem go, a na wyświetlaczu zobaczyłem gębę Joela. Wyłączyłem komórkę.
- A dzisiaj... Perrie i Erick przyjechali z USG, znają płeć, wszyscy zaczęliśmy się cieszyć, a Jade to dobiło. Nie powiem, że mnie nie. Wyjechała z tekstem, że może byłoby lepiej, gdybyśmy się rozstali, żebym znalazł kogoś, z kim będę mógł założyć prawdziwą rodzinę. Wkurwiłem się, że tak łatwo przyszłoby jej rozstanie ze mną, trzasnąłem drzwiami i wyszedłem.
- Wiesz... znam Jade od dzieciństwa i wiem, jaka jest. Na pewno bardzo się o to obwinia i jest jej ciężko.
- Myślisz, że mi nie jest? - Czułem, że się rozklejam. - Kurwa, przecież całe życie się mi zawaliło. Na takie rzeczy nie szykuje się planu "B". Kto w naszym wieku myśli o tym, że może nigdy nie mieć dzieci?! - No i pięknie, poryczałem się przed własnym bratem.
- Chris, ja... wiem, że to może być dla was trudne, ale nie możecie się od siebie teraz odwracać. W takich momentach powinniście być razem...
- O, my na przykład nigdy nie kładziemy się spać pokłóceni. - Powiedziała Sar.
- Ale... Jade zachowuje się, jakby tylko ją to bolało.
- Dla niej to jest na pewno druzgocące. No, według biologii każda kobieta powinna urodzić dzieci, a ona nie może. No a że jeszcze wie, że tobie bardzo na tym zależy... - Westchnął Jonathan.
- Mogę się u was przekimać?
- Jasne, przygotuję ci łóżko w pokoju gościnnym, a wy sobie jeszcze pogadajcie. - Uśmiechnęła się ciepło Sarah.
Tego wieczora znacznie przesadziliśmy z alkoholem. Obudziłem się o 13. W salonie siedzieli Sarah i Jonathan, dziewczyna zrobiła mu wykład o tym, że to whisky kosztowało majątek, a on musiał je wychlać. Zamilkli, kiedy wszedłem do pomieszczenia.
- O, cześć. - Powiedziała dziewczyna. - Idź, weź prysznic, a ja przygotuję ci jakieś ubrania Jonathana na przebranie.
- Dzięki. - Uśmiechnąłem się lekko i poszedłem do łazienki.
Później przebrałem się w ciuchy Jona i zjedliśmy śniadanio-obiad. Postanowiłem wreszcie włączyć telefon.
13 nieodebranych od: Joel
15 nieodebranych od: Lee-Lee
10 nieodebranych od: Jesminda
11 nieodebranych od: Pezza
9 nieodebranych od: Becks
Od: Joel
Wracaj w tej chwili do domu.
Od: Richard
Wracaj do Jade
Ona cię potrzebuje
Nie bądź pizdą
12 nieodebranych od: Zabdiel
10 nieodebranych od: Richard
Od: Erick
Wracaj tu kurwa
Od: Pezza
Jade jest załamana, przyjeżdżaj i nie zachowuj się jak cipa
Od: Jesminda
Jade nic nie zjadła, nie chce z nami rozmawiać. Jak tu zaraz nie przyjedziesz, pizdo, to mnie popamiętasz!!!
- Sarah, musisz mnie zawieźć do domu. Szybko. Proszę. Odkupię wam to whisky, tylko mnie tam zawieź.
- Chodź. - Westchnęła.
Gdy tylko zajechaliśmy pod nasz dom, sprzedałem Sar przyjacielsko-przepraszjąco-podziękowującego całusa i pobiegłem do środka.
Gdy tylko znalazłem się w salonie, przywitało mnie chóralne:
- Gdzie ty, kurwa, byłeś?!
- U Jonathana. Becky i Joel już wylecieli?
- Tak. - Odpowiedział Zabdiel. W powietrzu wyczuwało się napięcie skierowane w moją stronę.
- To może ja do niej pójdę.
- Tak, świetny pomysł.
- Brawo, w końcu.
- W końcu gadasz z sensem.
Poszedłem do naszej sypialni, a tam zastałem armagedon. Pobite ramki, lusterko, pościel na podłodze, krzesła i fotele powywracane. Jade leżała na gołym materacu. Udawała, że śpi, ale widziałem wyraźnie, jak próbuje zapanować nad płaczem. A ja? Zrobiłem to samo co ona. Też zacząłem płakać. Po prostu położyłem się obok niej i ją przytuliłem. Dziewczyna próbowała się ze mną szarpać.
- Przepraszam. - Szepnąłem.
Po chwili w pomieszczeniu znaleźli się nasi przyjaciele. Usiedli na łóżku obok nas.
- Posłuchajcie, my wiemy, że wam jest ciężko... - Zaczęła Perrie.
- Ale, Jezu, nie możecie pozwolić, żeby to was zniszczyło. - Powiedział Richard.
- Nie jesteście parą, którą takie coś może zniszczyć. Nie was. Nie... nie was. - Dodał Zabdiel.
Nie nas.
Jade odwróciła się w moją stronę, wtuliła twarz w moją koszulkę i rozpłakała. Leżeliśmy tak, przytuleni do siebie, płakaliśmy, a pozostali ulotnili się, wypełniwszy swoją misję.
To nas nie zniszczy.
Nie nas.
Czas zacząć walczyć.
![](https://img.wattpad.com/cover/198556252-288-k781782.jpg)
YOU ARE READING
Barcelona III. Tell Me You Love Me
FanfictionPół roku może obrócić całe życie do góry nogami. Jade i Chris po ślubie, najszczęśliwsi na świecie, teraz starają się o dziecko. Co jednak, jeśli okaże się to nie takie proste, jak im się wydawało? Becky jest już w zaawansowanej ciąży. Wraz z Joel'e...