prolog

266 11 33
                                    

Leigh-Anne

Od: Richard

Nie

Leigh-Anne

Proszę

Nie

- Hej, Lee. - Perrie obdarowała mnie uśmiechem. - W porządku?

- Jasne. - Uśmiechnęłam się.

Pewnie oczekujecie teraz wyjaśnień. Aby je uzyskać musimy cofnąć się pół roku do tyłu...

6 miesięcy wcześniej...

Jadey z Chrisem kilka dni temu wyjechali na miesiąc miodowy, w zasadzie nie miesiąc, a trzy tygodnie. Chłopaki postanowili opić pierwszą imprezę bez Chrisa i poszli do klubu. Obiecałam zająć się Aaliyah. Pojechałam więc do domu chłopaków.

- Jestem! - Krzyknęłam, wchodząc.

- Hej, kochanie. - Przywitał mnie Richard pocałunkiem. - Na pewno dasz sobie radę?

- Przecież nie zostaję z nią pierwszy raz, spokojnie.

Niedługo później chłopcy wyszli z domu. Ali była tego wieczora naprawdę spokojna i nie sprawiała problemów. Przysnęłam około dwudziestej trzeciej.

Obudziłam się o drugiej w nocy, zbudzona przez szczęk zamka. Zeszłam na dół.

Chłopaki wtoczyli się do holu jeden po drugim. Z tego co zauważyłam wciąż najbardziej trzeźwi byli Joel i Eric. A Richard był totalnie pijany.

- Jak wiele dadzą nasze przeprosiny? - Jęknął Erick.

- However, to nie wasza wina, a ja nie będę jutro wokół niego latała jak będzie miał kaca, sorry not sorry. 

- Lee! - Richard otoczył mnie ramionami. Chłopcy poszli odnieść zwłoki Zabdiela do jego sypialni

- Odsuń się, śmierdzisz. - Odepchnęłam go.

- Ja śmierdze? - Wybełkotał.

- Tak. Alkoholem.

Chłopak z powrotem przysunął się do mnie i próbował pocałować. Ponownie go odepchnęłam.

- Powiedziałam, żebyś mnie zostawił! - Warknęłam poirytowana.

- Nie mów mi co ja mogę a czego nie mogę! - Popchnął mnie.

Boże, jakie deja vu, tylko nie to.

- Richard, idź spać. - Poprosiłam cicho.

- Nie będziesz mi mówić co mam robić! - Uderzył pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy.

Przed oczami miałam podobną sytuację, kiedy Jason się upił. Osunęłam się po ścianie. Zaczęłam płakać. To wszystko wróciło. Znowu się bałam.

I znów to samo.

Gdzie się podziały moje płuca? Jak się oddycha? Dłonie zaczęły mi się trząść.

- Richard! - Usłyszałam Joela zbiegającego po schodach. - Co ty odwalasz?!

Po chwili Erick zaprowadził go na górę.

- Leigh-Anne, hej, Lee, popatrz na mnie. Już dobrze, Leigh, oddychaj, słyszysz? Leigh-Anne, proszę, spokojnie, już dobrze, wszystko jest okej.

Po chwili ukucnął obok nas Erick.

- Lee, spokojnie...

Nie mogłam się uspokoić. Bardzo chciałam, ale nie mogłam.

Udało mi się ogarnąć po około pół godzinie. Erick wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę. Po chwili usnęłam.

Joel

- Co robimy? - Spytał Erick.

- Nie mam pojęcia. Nie chcę dzwonić i budzić dziewczyn.

- To zdecydowanie słaby pomysł. Jak myślisz, która jest godzina u Chrisa i Jade?

Chrade są w Sydney, w Australii. Jeśli u nas była czwarta w nocy, to u nich czternasta.

- Po południu.

- Może zadzwońmy do Jade?

- Rozszarpie Richarda jak wróci.

- To bez różnicy. Dziewczyny tak samo. A Sarah i Sian-Louise jak się dowiedzą? Richard jest już dawno martwy, więc to nic nie zmienia, a aktualnie Jadey jest naszą jedyną deską ratunku.

Usiedliśmy w kuchni przy wyspie i odpaliliśmy Skype'a. Nawiązaliśmy połączenie po kilku sekundach.

- Chłopaki? U was nie jest środek nocy? - Zdziwiła się Jade.

- Jak tam? Nie przeszkadzamy w niczym? - Spytałem.

- Nie, właśnie wróciliśmy z obiadu i będziemy coś myśleć dalej.

- Jak podoba się Sydney? - Zapytał Erick.

- Jest naprawdę bosko. - Uśmiechnął się Chris. - To może nareszcie powiecie nam czemu dzwonicie o takiej porze?

- Jak to wam powiedzieć... - Zacząłem. - Jade, obiecujesz nie rozszarpać Richarda?

- Boże. Tylko nie mów że coś odwalił.

- Przepraszam przede wszystkim że wam przeszkadzamy, to wasz osobisty i prywatny czas, ale tylko wy jesteście teraz na nogach...

- Joel, po prostu mów co się stało. - Przerwał mi Chris.

- No bo tak jakby... Byliśmy dzisiaj na imprezie i... Richard... Wypił. Dużo.

- Rozszarpię go.

- I jak wróciliśmy to... Nakrzyczał na Leigh-Anne i prawie ją uderzył i...

Jade wstała gwałtownie przewracając krzesło, na którym siedziała.

- Zaraz wracam. Nie chcę nikomu zrobić krzywdy. Jedna minutka. - Powiedziała i się ulotniła.

- Co z Leigh? - Spytał Chris.

-Raczej... słabo. - Odpowiedział Erick.

- Co znaczy słabo? Chłopaki, konkrety!

- Miała atak paniki. I szczerze? Nie bardzo wiem co robić dalej. A jak będzie miała znowu koszmary i znów będzie panikować?

Jade wróciła do pomieszczenia, w którym przebywał Chris.

- Chłopaki, musicie zadzwonić do dziewczyn. Jestem tysiące kilometrów od was i nic nie zrobię w tym momencie. Pakujcie Ali, dzwońcie najlepiej do Perrie, bo ona jest jedyna nie ciężarna. Niech przyjedzie i zabierze Leigh-Anne do nich. Dziewczyny lepiej będą wiedziały co robić. Boże... - Westchnęła. - Richard jest już martwy. Może się żegnać z życiem. Ja nie mogę... Dobra, chłopaki, zróbcie jak mówiłam, a my Chris idziemy się napić, bo muszę się uspokoić.

*****

I tak oto mamy pierwszy rozdział! Ah ten Richard... Czy on się kiedyś ogarnie?

Barcelona III. Tell Me You Love MeWhere stories live. Discover now