Mężczyzna, którego goniłam, okazał się być kimś innym, niż owym Roger'em Taylor'em.
- Ależ nic się nie stało... - stwierdził facet w jeansowej kurtce - Dla ciebie, tej nocy mogę stać się "Roger"em".
Zielonooki chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie, na taką odległość, że można by wyczuć od niego hektolitry alkoholu, którego zapewne się napił.
- Czy może mnie pan puścić? - próbowałam wyspowodzić z objęć nieznajomego - Czekają na mnie przyjaciele!
- Nie są nam teraz potrzebni... - wymamrotał, odsłaniając włosy z mojej twarzy
- Do cholery jasnej! - zaczęłam się roić - Puść mnie pan!
- Zamknij się! - powiedział oschle
Zaczął się jeszcze bardziej zbliżać, obrzydliwie oblizując przy tym usta.
Do głowy przyszła mi myśl, aby zawołać imię jedynej osoby, na której nigdy się jeszcze nie zawiodłam.- Brian! Brian! - krzyczałam jak najgłośniej, a łzy same ciekły mi na policzki. Niestety podejrzewam, jakie plany wobec mnie miał ten zbok. Starałam się odpychać napalonego mężczyznę.
~perspektywa Brian'a ~
Po odejściu Courtney chciałem ją odszukać, jednak tłum ludzi w lokalu skutecznie mi to utrudniał.
Poszedłem do łazienki umyć ręce. Ludzie byli spoceni, a wszystko inne wokoło podejrzanie lepkie i wilgotne.
Gdy myłem dłonie, spojrzałem w lustro. Nagle z ostatniej kabiny wyłoniła się głowa Roger'a.
- Roger?! - krzyknąłem ze zdziwieniem - Co ty tu robisz?
- Nie chcesz wiedzieć. - Taylor zaśmiał się i zaczął myć ręce
Skoro poszukiwany blondyn jest tu...za kim biegła Courtney? Różne scenariusze pojawiały się przed moimi oczami. Ktoś ją porwał, zgubiła się, okradnięto ją...albo gorzej...
- Brian? Coś się stało? - spytał się chłopak - Jesteś cały blady.
- Courtney... - szepnąłem
- Co z nią? - wypytywał się niebieskooki
- Musimy iść. - natychmiastowo otworzyłem drzwi od toalety i skierowałem się w stronę, w którą wcześniej poszła brunetka
Z nieukrywanym niepokojem rozglądam się po parkiecie i barze. Nigdzie jej nie było... Na myśl przyszło mi, że może wyszła z lokalu.
Z impetem wszedłem na parking, a moim oczom ukazał się straszy widok.
Cała zapłakana Lee, wykrzykując moje imię, starała się odepchnęłam natarczywego nieznajomego.
- Ej, odwal się od niej! - krzyknąłem, podbiegając do mężczyzny
- Właśnie... Spierdalaj! - burknął Roger, idąc w moje ślady
Nim facet zdołał cokolwiek powiedzieć, walnąłem go w twarz pięścią. On rzucił dziewczynę na chodnik i także przymierzał się do ciosu, lecz Roger go uścignął i równie szybko przywalił mu.
Poleciały kolejne ciosy... Przez odurzenie alkoholem mężczyzna był łatwy do pokonania.
Gdy tylko stracił przytomność, od razu podbiegłem do leżącej brunetki.
- Już dobrze...Ciii...- starałem się ją uspokoić, głaszcząc po włosach i przytulając mocno do siebie
- Nie powinnam tutaj przyjeżdżać! Twoja mama miała rację...- chlipała
- Chyba chcę wrócić do domu....
ESTÁS LEYENDO
You call me sweet like I'm some kind of cheese
Historia Corta- Wow, Brian...twoje włosy są jak jakiś Harbison, albo...Brie! - Co to w ogóle jest? - Takie ciągnące się sery. - Aha...To komplement?
Chapter 11
Comenzar desde el principio