Rozdział XXV [Zaprzeczenie]

28 4 2
                                    

Przebudzenie było gwałtowne i nieprzyjemne. Kiedy otworzyła oczy, stała na środku pogrążonego w ciszy, zaciemnionego pokoju. Kręciło jej się w głowie, a żołądek podjechał aż do gardła, jakby chciał wywrócić się na drugą stronę. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, próbując powstrzymać mdłości, ale w efekcie poczuła się jeszcze gorzej. Dla pewności pochyliła się do przodu, wspierając dłonie na udach i czekając aż świat wokół niej w końcu przestanie się kołysać.

Stała na miękkim, choć wyblakłym dywanie. W ciemnościach wydawał się szary, choć coś podpowiadało jej, że w rzeczywistości miał ładną, jasnobłękitną barwę. Przynajmniej kiedyś, zanim wylała na niego kawę, pozostawiając brzydką, brudną plamę, której nigdy nie udało się sprać. Nie żeby jakoś szczególnie się starała.

Skąd...?

Zachwiała się, znajdując oparcie w stojącym nieopodal stoliku do kawy. Również wiedziała, że tam będzie. Pewnie wyciągnęła przed siebie ręce, aż nazbyt świadoma, że znajdzie coś, czego będzie mogła się chwycić. Znała to miejsce aż za dobrze, choć zarazem mogła wręcz przysiąc, że widziała je na oczy po raz pierwszy.

Dezorientacja uderzyła z nią całą mocą. Dziewczyna potrząsnęła głową, próbując się otrząsnąć, ale to okazało się o wiele trudniejsze, niż mogłaby sobie tego życzyć. Ten pokój, stolik do kawy, dywan... Dlaczego nagle znalazła się właśnie tutaj?

Odważyła się unieść głowę i rozejrzeć dookoła. Jej oczy przywykły do ciemności, zresztą nawet gdyby trwała w mroku, oczami wyobraźni dostrzegłaby każdy szczegół. Gdzieś pod ścianą stała miękka, wysłużona już sofa – idealna, by zwinąć się na niej w kłębem i w bezruchu przeleżeć całe godziny. Wciąż miała szafkę pod telewizor, choć minęły całe wieki, odkąd włączyła go po raz ostatni. Pamiętała, gdzie stał regał z książkami – uboższy niż biblioteka, którą pokazał jej Shadow, ale mimo to zastawiony pozycjami, który tak dobrze znała. Lubiła czytać. To jedno nie zmieniło się niezależnie od tego, co się jej stało.

Mój salon. Moje książki.

Te myśli pojawiły się same, w pełni naturalne i zaskakująco kojące. Wyprostowała się, bez większego wysiłku odzyskując równowagę. Ostrożnie ruszyła przed siebie, stąpając po miękkim dywanie i zmierzając ku miejscu w którym – była tego pewna – znajdował się przedpokój. Przystanęła w progu, nasłuchując i czekając na... coś, cokolwiek kryło się pod tym stwierdzeniem.

Bardziej wyczuła niż faktycznie zauważyła ruch w ciemnościach. Nawet nie drgnęła, kiedy tuż obok niej przemknął ledwo zauważalny cień. Wiedziała, że nadszedł z sypialni i prawie natychmiast zmierzał ku łazienki. W końcu nie do wyjścia, prawda? Nie miała powodów, żeby wychodzić na zewnątrz.

Ruszyła w ślad za cienistą sylwetką, dziwnie pewna, że ta i tak jej nie zauważy. Nie zarejestrowała momentu, w którym zrównała się z cieniem, by po chwili przeniknąć go i zająć jego miejsce. Emocje uderzyły w nią z całą mocą. Znów zakręciło jej się w głowie, ale tym razem nie zatrzymała się, przytrzymując dopiero framugi, kiedy przystanęła w progu łazienki. Nie włączyła światła, ale i tak aż za dobrze widziała wszystko wokół. Albo raczej pamiętała, choć przez tyle czasu z takim uporem uciekała przed wspomnieniami.

Negatyw miała rację. Znów pragnęła uciec – zatrzymać się, póki jeszcze miała czas.

Nie zrobiła tego.

Już nie kontrolowała tego, co działo się wokół niej. Jej ciało działało samoistnie, jakby odtwarzając wcześniej wyuczone ruchy. Chwiejnym krokiem podeszła do umywalki, zaciskając drżące dłonie na jej brzegach. Obraz na moment zamazał się, by po chwili nabrać ostrości. Spojrzała w lustro, zamiast cienia dostrzegając siebie samą, ale nie było w tym widoku niczego dobrego.

BLANK DREAMWhere stories live. Discover now