Rozdział III [Akceptacja]

74 12 3
                                    

Shadow milczał, ale nie miała mu tego za złe. Obserwowała go z zaciekawieniem, posłusznie podążając za nim i pozwalając, żeby trzymał ją za rękę. Czuła się przy tym trochę jak mała dziewczynka, bezgranicznie ufająca swojemu opiekunowi, ale to też wydawało się właściwe, przynajmniej do pewnego stopnia. Być może była naiwna, ale biorąc pod uwagę fakt, że ten mężczyzna pozostawał jedyną osobą, na której pomóc mogła liczyć, tym bardziej nie miała wyboru. Co prawda towarzyszyło jej poczucie, że w ten sposób próbuje usprawiedliwić samą siebie i ewentualne głupstwa, które mogłaby popełniać, ale to w gruncie rzeczy nie było dla dziewczyny ważne, zresztą po długich godzinach wędrówki podziemiami, wszystko wydawało się lepszą alternatywą.

Chciała o coś zapytać, ale nie potrafiła zdobyć się na przerwanie panującej ciszy. Czuła, że Shadow miał rację i że powinni jak najdalej odejść od miejsca, w którym ją wyprowadził. „Gdzie właściwie mnie znalazłeś?" – przyszło jej do głowy w najzupełniej naturalny sposób, ale nie zadała tego pytania na głos. Czy to właściwie miało znaczenie? Czasami lepiej nie poznać prawdy, pomyślała i coś w tym stwierdzeniu wystarczyło, żeby przyprawić dziewczynę o dreszcze. To jawiło się niczym wspomnienie, a przynajmniej przez krótką chwilę była gotowa przysiąc, że te słowa nalezą do kogoś innego. Problem polegał na tym, że w głowie wciąż miała pustkę a sama tylko próba przypomnienia sobie czegokolwiek, najzwyczajniej w świecie kończyła się fiaskiem.

Z jakiegoś powodu również to nie robiło na niej wrażenia, a przynajmniej nie w takim stopniu, jak mogłaby tego oczekiwać. Niczego nie rozumiała, ale potrzeba dowiedzenia się czegokolwiek zniknęła z chwilą, w której Shadow wyprowadził ją na świeże powietrze. W zamian towarzyszyła jej już tylko ulga, dziewczyna zaś nade wszytko pragnęła uczepić się tego uczucia, niezależnie od tego, czy takie postępowanie miało sens. Najważniejsze pozostawało to, że teraz była tutaj, bezpieczna i jak najbardziej żywa. Nic innego nie miało znaczenia, z kolei jakiekolwiek pytania...

– Czy wszystko w porządku, Angel?

Jego głos skutecznie wyrwał ją z zamyślenia, zresztą tak jak i imię, którego z takim uporem używał. Angel... Naprawdę jestem Angel? Nie wiedziała, ale coś w takiej możliwości wydawało się dobre. Dlaczego miałaby mieć coś przeciwko, skoro sama nie pamiętała tak ważnej rzeczy?

– Nie wiem. – Skrzywiła się, co najmniej rozczarowana brzmieniem własnego głosu. Gardło wciąż miała ściśnięte, przez co brzmiała... po prostu źle. Spróbowała odchrząknąć, ale to wcale nie sprawiło, że poczuła się jakkolwiek lepiej, wciąż ledwo będąc w stanie zmusić się do wykrztuszenia choćby słowa. – Ja...

– Nie przejmuj się, Angel – przerwał niemalże łagodnym tonem Shadow. Mimowolnie pomyślała, że to bardzo dziwne imię. – Jesteś oszołomiona... I pewnie zmęczona. Sądzę, że to normalne – stwierdził z przekonaniem, które dodało pewności również jej.

Poprawiła zalegającą na ramionach pelerynę, ciaśniej okrywając się materiałem. Już nie drżała, ale wcale nie dlatego, że było jej jakkolwiek cieplej; wręcz przeciwnie – była gotowa przysiąc, że dookoła panował ziąb równie przenikliwy co i ten, którego doświadczyła w podziemiach. Chociaż już nie brnęła w pustkę, w zamian bez pośpiechu podążając za Shadowem i wraz z nim stopniowo zagłębiając się w gęstwinę, wciąż czuła się dziwnie. Raz po raz spoglądała ku zabarwionemu czerwienią niebu, próbując wypatrzeć słońce, ale również to wydawało się bez sensu. Co więcej, wciąż nie była w stanie jednoznacznie określić jego pozycji, nie wspominając o tym, że naszła ją dziwna myśl, że w tym miejscu nie było niczego, co mogłoby zapewnić choć odrobinę ciepła. Nie miała nawet pewności, z jaką porą roku ma do czynienia, bo choć drzewa wyglądały na zdrowe i w dobrym stanie, temperatura sugerowała rychłe nadejście zimy. To mogło być tylko wrażenie, tym bardziej, że wciąż była pod wpływem, trudnych do zinterpretowania emocji, ale z drugiej strony...

BLANK DREAMWhere stories live. Discover now