Rozdział XXII [Gniew]

39 4 3
                                    

Coś się zmieniło – tak nagle, że nawet tego nie zarejestrowała. Wrażenie było takie, jakby ktoś wcisnął jakiś niewidzialny, odpowiedzialny za atmosferę przycisk. Angel zdążyła zaledwie zamrugać, kiedy wszystko ot tak wróciło do normy. W jednej chwili trwała w pustce, wręcz przytłoczona obecnością Bloodwell i własnymi emocjami, a w następnej znajdowała się w najzwyklejszym w świecie mieszkaniu.

Ze świstem wypuściła powietrze. Z obawą spojrzała na swoją towarzyszkę, ale ta w żaden sposób nie okazała tego, że coś wyjątkowego mogłoby mieć miejsce. W zamian bez pośpiechu ruszyła w głąb pomieszczenia, bezszelestnie stąpając po drewnianej, przysłoniętej kurzem podłodze. Nie wyglądała na przejętą tym, że długa, sięgająca ziemi suknia, mogłaby się pobrudzić. Dziewczynę po raz kolejny zachwyciło coś w inności niemalże idealnie czarnego materiału; znów skojarzył jej się z nocą, na dodatek bezgwiezdną i pozbawioną jakichkolwiek oznak jasności.

Dopiero podążając za Bloodwell wzrokiem zauważyła, że w pokoju nie było już aż tak ciemno jak wcześniej. Kobieta podeszła do brudnych okien, po chwili z wyraźnym wysiłkiem otwierając jedno z nich. Wyglądała niepokojąco pięknie w krwawym blasku wiecznie zachodzącego słońca.

– Rozmawiałyśmy o wierze – odezwała się ni stąd, ni zowąd Bloodwell. Odrzuciła jasne włosy na plecy, jakby od niechcenia przeczesując je palcami. Wciąż nie patrzyła na Angel, w zamian zajęta nerwowym szarpaniem za kosmyki. – Nie wiem, czy nasz obecny stan mogę uznać za porozumienie, ale... Cóż, jeśli sobie tego życzysz, mogłabym opowiedzieć ci historię.

– Tego miejsca? – zapytała z powątpiewaniem Angel.

Jej głos zabrzmiał dziwnie chrapliwie, ale zaczynała do tego przywykać. Korciło ją, by zwrócić uwagę Bloodwell na sposób, w jaki nagle zmienił się pokój, z nieopisanej pustki przeistaczając w coś, co momentalnie skojarzyło jej się z poddaszem, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Nie było możliwości, by kobieta sama tego nie zauważyła. Pod warunkiem, że którakolwiek z tych zmian faktycznie miała miejsce.

Jakąś cząstkę Angel dosłownie zmroził lęk. Może w rzeczywistości śniła na jawie, nie tylko wyobrażając sobie to spotkanie, co... te wszystkie inne, bardziej niepokojące rzeczy. Już nie potrafiła wierzyć ani sobie, ani swoim zmysłom, a to zdecydowanie nie wróżyło niczego dobrego.

– Może. – Spokojny głos Bloodwell skutecznie wyrwał ją z zamyślenia. Skrzywiła się, kolejny raz doczekując wyłącznie lakonicznej odpowiedzi. – Jeśli założyć, że w każdej historii tkwi ziarnko prawdy... Chociaż już dawno zwątpiłam i w to miejsce, i cały ten świat.

Nie odpowiedziała, zmuszając się do milczenia. W głowie i tak miała pustkę, w efekcie niezdolna wykrztusić z siebie nawet słowa. Mogła co najwyżej czekać i liczyć na to, że choć ten jeden raz usłysz coś, co uzna za sensowne, o ile w przypadku akurat tej istoty było to możliwe.

Przeciągająca się cisza drażniła ją bardziej niż cokolwiek innego.

– Więc? – Bloodwell spojrzała na na nią spod wymownie uniesionych brwi. – Przyznam, że twoje zrozumienie to dla mnie kwestia drugorzędna. W tej chwili i tak nie mam nic lepszego do roboty, więc...

– Do rzeczy.

O dziwo, kobieta wyłącznie się uśmiechnęła. Było w tym coś wymuszonego i Angel jakoś nie wątpiła, że nie zdarzało jej się to szczególnie ciężko, ale jednak gest wydawał się szczery.

– Wybacz, że tak ciągle cię prowokuję – powiedziała kobieta i zabrzmiało to niemalże tak, jakby miała wyrzuty sumienia. – Może wciąż nie dowierzam.

– W co właściwie...? – zniecierpliwiła się Angel, ale tym razem nie miała okazji dokończyć.

– Twoje reakcje są... żywe. Przytłumione, ale jednak żywe. – Bloodwell w końcu zwróciła się w jej stronę. Lekko przekrzywiła głowę, wciąż zamyślone. – Przed oczami wciąż mam dziewczynę, którą poznałam na placu, a która wyglądała mi jak... Cóż, cień. Ten świat pełen jest cieni. – Wzruszyła ramionami. – Widać pierwsze wrażenie bywa mylne.

BLANK DREAMWhere stories live. Discover now