Rozdział XXIII [Gniew]

42 5 1
                                    

Korytarz wrócił do normy. Angel podświadomie spodziewała się, że tak będzie, ale i tak poczuła się co najmniej nieswojo, kiedy po otwarciu drzwi odkryła, że po drugiej stronie znajdowała się najzwyklejsza w świecie klatka schodowa. Spojrzała na Bloodwell, ale ta wydawała się być myślami gdzieś daleko. W efekcie dziewczynie nie pozostało nic innego, jak tylko posłusznie podążyć za towarzyszką, kiedy ta wyprzedziła ją, z gracją i lekkością pokonując kolejne stopnie.

Zrównała się z kobietą dopiero po wyjściu na opustoszałą uliczkę. Tym razem stopni było o wiele mniej, dokładnie tyle, ile powinno prowadzić na ulokowane na standardowym poziomie piętro.

– Wiesz, dokąd powinnyśmy iść? – zapytała spiętym tonem Angel, mimo obaw decydując się przerwać przeciągającą się ciszę. Milczenie ją niepokoiło, choć zarazem Bloodwell nie była osobą, z którą ktokolwiek chciałby toczyć dłuższe dysputy. Nie żeby sama zainteresowana w ogóle wyglądała na zainteresowaną taką możliwością. – Do miasta dotarłam cudem. Tutaj też przyprowadziła mnie dziewczynka.

– Dziewczynka, hm?

Kobieta obrzuciła ją krótkim, pozbawionym większego zainteresowania spojrzeniem. Zupełnie jakby to, co ci powiedziałam, było dla ciebie zaskoczeniem, prychnęła w duchu Angel, ale powstrzymała się od złośliwości.

– Ta, której wtedy pomogłam na placu. Kazała mi tutaj przyjść, bo na mnie czekałaś. Tak czy siak…

– Zobaczy się – ucięła Bloodwell, bezceremonialnie chodząc Angel w słowo.

To nie zabrzmiało szczególnie zachęcająco. Dziewczyna otworzyła i zaraz zamknęła usta, w gruncie rzeczy sama niepewna, jak powinna zareagować. Nie potrafiła nawet stwierdzić, czy kobieta mówiła poważnie, czy może kolejny raz próbowała ją prowokować. Wiedziała jedynie, że w tej sytuacji mogła co najwyżej zdać się na nią albo znów bezsensownie błądzić i załamywać ręce. W tej sytuacji wybór pozostawał dość oczywisty.

Przez większość drogi milczały. Bloodwell szła przodem, pewnym krokiem przechadzając się pogrążonym w ciszy miastem. Wydawała się wiedzieć, dokąd idzie, ale również ta świadomość nieszczególnie pocieszyła Angel. Miasto – choć nienaturalnie ciche – nie miało w sobie niczego wyjątkowego. Sama była w stanie rozpoznać drogę, która prowadziła z powrotem do centrum – wprost do miejsca, w którym znajdowała się fontanna i ustawiony na samym jej środku płaczący anioł. Poruszanie się po tym miejscu nie mogło być aż tak skomplikowane, czego jednak nie dało się powiedzieć o brnięciu w głąb monotonnego, ciemnego lasu.

Lasu, w którym kryło się coś niedobrego.

Z trudem powstrzymała dreszcze. Ile w tym, czego doświadczyła, było prawdy, a co pozostawało wyłącznie wytworem jej wyobraźni? Przecież dopiero co mogła przysiąc, że dotarcie do Bloodwell stanowiło swoiste wyzwanie. Widziała rzeczy, których nie rozumiała, nagle niepewna, na ile mogła zaufać sobie i swoim zmysłom. Gubiła się, błądziła i tak naprawdę pozostawała sama w szaleństwie, którego nawet nie próbowała już uporządkować.

Jej spojrzenie raz po raz uciekało ku Bloodwell. Ta kobieta dla odmiany lśniła, piękna i na swój sposób eteryczna, choć coś w jej postawie niezmiennie onieśmielało. Lodowate piękno, pomyślała po raz wtóry Angel, ale im dłużej się nad tym zastanawiała, tym pewniejsza była, że chodziło o coś więcej. Nie potrafiła jeszcze opisać tego słowami, ale każde kolejne spotkanie z tą istotą utwierdzało dziewczynę w przekonaniu, że miała do czynienia z kimś o wiele bardziej ludzkim, niż mogłoby się wydawać na początku.

Shadow ją okłamał. W wielu kwestiach, zaś faktyczna natura Bloodwell pozostawała jedną z nich. Pamiętała to, w jaki sposób wyrażał się o kobiecie, kiedy rozmawiali o niej po raz pierwszy. Wtedy Angel czuła się, jakby słuchała o potworze – bezdusznym, obojętnym, a może nawet pragnącym śmierci. Wtedy się bała, choć już sama nie potrafiła stwierdzić, co chodziło jej po głowie, kiedy starała się uporządkować wszystkie podsunięte jej przez ówczesnego opiekuna informację. Wiedziała za to jedno: wtedy do głowy by jej nie przyszło, że słowa Shadowa sprowadzały się do tej pięknej istoty, którą teraz traktowała jako jedyny ratunek.

BLANK DREAMWhere stories live. Discover now