Rozdział XI [Depresja]

45 9 1
                                    

Nie sądziła, że Shadow dotrzyma słowa. Przez kilka następnych godzin nie potrafiła znaleźć sobie zajęcia, mimowolnie zastanawiając nad tym, co jej powiedział i co miał przynieść kolejny dzień. Co prawda pojęcie „jutra" brzmiało abstrakcyjnie w miejscu, gdzie panował wieczny zmierzch, ale chyba powoli zaczynała do tego przywykać. Co więcej, potrzebowała przynajmniej kilku godzin regularnego snu, nawet jeśli początkowo zasypianie, kiedy na zewnątrz wciąż było jasno, przychodziło jej z trudem.

Nie pamiętała, by cokolwiek jej się śnił. W zasadzie z równym powodzeniem mogłaby po prostu stracić poczucie czasu – zamknąć na chwilę oczy, bo kiedy je otworzyła, przekonała się, że nie zmieniło się nic. Do sypialni wpadało znajome, czerwonawe światło, które tak niepokojąco kojarzyło jej się z kolorem świeżej krwi. Leżała nieruchomo, wsłuchując się we własny oddech i wszechogarniającą, jakże charakterystyczną dla tego domu ciszę.

Ile godzin minęło, odkąd wymogła na Shadowie obietnice zabrania jej do miasta? Czy już zdołał ją złamać, najpewniej wychodząc, kiedy spała? W zadziwiająco naturalny sposób przyszło jej do głowy, że byłby do tego zdolny. W zasadzie od samego początku podejrzewała, że jej słowa nie robią na nim wrażenia, a on po prostu wykorzysta okazję i...

– Śpisz, Angel?

W pierwszym odruchu zesztywniała, ułamek sekundy później zwracając się ku drzwiom. Zamrugała nieco nieprzytomnie, co najmniej zaskoczona i na swój sposób zażenowana widokiem Shadowa, który jak gdyby nigdy stał w progu, uważnie ją obserwując. Natychmiast usiadła na łóżku, prostując się i w roztargnieniu przeczesując włosy palcami. Wzrokiem z uwagą zmierzyła stojącego tuż przed nią mężczyznę, mimochodem zauważając, że na sobie miał długi do ziemi, ciemny płaszcz i uświadomiła sobie, że najwyraźniej był już gotowy, by ruszyć w drogę.

– Nie – rzuciła z opóźnieniem, w pośpiechu podrywając się na równe nogi. Wszelakie dotychczasowe wątpliwości momentalni zniknęły. – Mogłeś wcześniej dać mi znać. Zaraz będę gotowa, ale...

– Nie ma pośpiechu – stwierdził ze spokojem. – Dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebowała... O ile nie zmieniłaś zdania.

– Nie zmieniłam – niemalże warknęła, chcąc jednoznacznie zakończyć temat.

Skinął głową. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, zresztą tak jak i spojrzenie. W zasadzie wydawał się bardziej spokojny i zdystansowany niż kiedykolwiek wcześniej.

– W porządku. – Cokolwiek sobie myślał, zdecydował się zostawić wszelakie uwagi dla siebie. Na całe szczęście. – Byłoby dobrze, gdybyśmy jeszcze przed wyjściem ustalili sobie kilka zasad. Nie musisz brać pod uwagę tego, co mówię, ale pamiętaj, że chce, byś była bezpieczna.

Nie odpowiedziała od razu, myślami będąc gdzieś daleko. Wciąż słyszała niemalże te same zapewnienia, niejasne ostrzeżenia i deklaracje, których w żaden sposób nie potrafiła pojąć. Dotychczas cierpliwie to znosiła, zachowując się tak, jakby w rzeczywistości było jej wszystko jedno, ale coraz częściej do głosu dochodziły emocje, o których istnienie by się nie podejrzewała. Shadow przemilczał zbyt wiele spraw, by potrafiła ufać mu aż tak bezgranicznie, jak tego oczekiwał.

Zignorowała spojrzenie lśniących, szmaragdowych oczu, chociaż coś w wyrazie jego tęczówek niezmiennie sprawiało, że czuła się nieswojo. W milczeniu stanęła tuż przed nim, mimowolnie zastanawiając nad tym czy to, że nie przesunął się nawet o milimetr, blokując jej drogę na korytarz, było zamierzone.

– To dla mnie? – zapytała, chcąc przerwać przeciągającą się ciszę. Skinęła głową na czarny materiał, który Shadow przewiesił przez ramię, a na który zwróciła uwagę dopiero w chwili, w której znalazła się przy nim.

BLANK DREAMWhere stories live. Discover now