12 marca

89 5 0
                                    

Minęły około trzy tygodnie odkąd dowiedziałem się o śmierci Michaela.

Najpewniej zmarł jeszcze zanim dostałem swoją kamerę z powrotem, więc nie było szansy, abyśmy się spotkali.

I to bolało.

Te trzy tygodnie były pełne bólu.

Przez pierwszych kilka dni tylko płakałem i leżałem w pokoju, nie robiąc nic innego.

Później wpuściłem do siebie Ashtona i wszystko mu powiedziałem, co zajęło dłuższą chwilę, bo co chwilę płakałem. Nawet miałem mały atak paniki, ale uspokoił mnie i udało mi się skończyć całą historię, a na koniec się przytulaliśmy.

Powrót do normalnego życia zajął mi jeszcze kilka dni, ale Ashton bardzo mi pomagał.

Jedyną dobrą rzeczą w ostatnich dniach był list ze szkoły, do której chciałem pójść, a do której zostałem przyjęty.

Moja rodzina i Ashton świętowali, próbując zachęcić mnie do tego, ale udało mi się tylko lekko - naprawdę lekko - uśmiechnąć.

A później, dzisiaj, Ashton przyszedł do mnie i oświadczył, że udało mu się porozmawiać z Luke'iem.

Luke.

Najlepszy przyjaciel. Blondyn. Jedyny, który zawsze był dla niego.

Ashton wpadł do środka i wyciągnął mnie z łóżka, każąc się ubrać i iść z nim. Posłuchałem się, powoli podchodząc do szafy i wybierając jakieś ubrania. Postawiłem na czarne spodnie i duży sweter.

Gdy moje dłonie zniknęły w rękawach, Ashton pociągnął mnie do kawiarni, gdzie mój wzrok od razu padł na blondyna z kolczykiem w wardze.

Właśnie w ten sposób skończyłem siedząc naprzeciw Luke'a, z kubkiem kawy i w smutnej atmosferze.

Gdy spojrzałem na niego na chwilę, zauważyłem, że nosił znajomą bluzę.

5 Seconds of Summer.

Bluza Michaela.

- Więc, eh - Luke zaczął powoli, bawiąc się kolczykiem. - Przepraszam, że wtedy uciekłem.

Przytaknąłem, zapewniając, że go rozumiem.

- Po prostu, wciąż mi przykro - westchnął i spojrzał na mnie przez rzęsy.

Wzruszyłem ramionami i pociągnąłem rękawy dalej na dłonie. Luke znów bawił się kolczykiem, spoglądając w dół na kawę.

- Rozmawiałem wcześniej z Ashtonem. I, um, przemyślałem coś - znów na mnie spojrzał, a ja na niego. - Myślę, że powinienem powiedzieć ci parę rzeczy o Michaelu. Albo chociaż odpowiedzieć na pytania o nim.

Zagryzłem wargę od wewnątrz na wspomnienie jego imienia, czując, że ból, który nieco zanikł, teraz znów się pojawił. Wykrztusiłem z siebie jedynie słabe "okej".

- Zacznijmy od czegoś bardziej oczywistego - powiedział trochę głośniej, ale wciąż ostrożnie. - Zdecydowanie uwielbiał nagrywać te filmiki. Był tak szczęśliwy, nawet jeśli nie miał najlepszego dnia. Nie widziałem go tak szczęśliwego od dnia, gdy dowiedział się, że może nie dożyć fajerwerków, co było bolesne. Szczególnie, że odmówił leczenia. Był zdeterminowany, by udowodnić lekarzom, że się mylili i szczerze? Wierzę, że te nagrania pomogły mu przejść przez to gówno. Więc tak naprawdę to ty mu pomogłeś. Uszczęśliwiłeś go.

- Co było całkiem dziwne, tak myślę, bo miał tylko to jedno twoje nagranie. Ale nie dbał o to, wciąż się nagrywał będąc dziecinnym sobą i byłem szczęśliwy widząc, że on też taki jest, nawet jeśli nie do końca było z nim w porządku. Ale niestety, nie trwało to długo po fajerwerkach, więc lekarze nie byli tak bardzo w błędzie.

Luke westchnął, łzy wypełniły moje oczy na opowiedzianą historię.

- Życie może fundować okropne rzeczy - jego dolna warga zadrżała. Zmrużyłem oczy, dopiero teraz zauważając, że jesteśmy w tej samej sytuacji.

Wstałem i przeszedłem na jego stronę, każąc mu się przesunąć, a gdy to zrobił mimo zdezorientowania, usiadłem obok niego. Przysunąłem swoją kawę, ale zostawiłem ją na stoliku i odwróciłem się do niego.

- Przykro mi - szepnąłem i oplotłem go ramionami, ściskając mocno. Szloch opuścił jego usta zanim się do mnie przytulił. Schował twarz w mojej szyi, mocząc ją łzami.

Poklepałem go po plecach, chowając twarz w jego włosach i zacisnąłem oczy, starając się nie rozpłakać. Ale kiedy blondyn, prawie że siedzący na moich kolanach, płakał, nie mogłem się powstrzymać.

Łzy spłynęły po moich policzkach i wpadły w jego włosy. Ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. W końcu czuliśmy to samo.

- I- i najgorsze - pociągnął nosem. - To ja... to ja go znalazłem.

Pociągnąłem go bliżej, zaciskając na nim ręce i bardziej schowałem twarz w jego włosach, jego słowa ledwo do mnie dotarły.

- Tylko- tylko trochę za późno.

Camera | malum plWhere stories live. Discover now