14/24

90 6 2
                                    

10 lutego

- Cal-Pal!

Jęknąłem na wołanie mojej siostry, chowając twarz w poduszce. Mimo że Ashton i ja wyszliśmy już z epizodu smutku, wciąż nie miałem nastroju, by wyjść z łóżka. Było wygodne i ciepłe.

- Hej, wiem, że mnie słyszałeś - jej słowom towarzyszyło pukanie, kiedy znowu jęknąłem, tym razem też unosząc głowę znad poduszki.

- Co?

- Masz iść do sklepu dla mamy - obruszyłem się, mówiąc, że to zrobię, po czym obróciłem się na bok i spróbowałem dalej usnąć.

- Mama chce je teraz, Cal. Podnieś tyłek z łóżka i idź po nie - Mali zabrzmiała całkiem stanowczo, gdy stłumiłem jęk niezadowolenia kołdrą, którą naciągnąłem na siebie.

W końcu udało mi się wstać, z trudem podchodząc do drzwi sypialni.

- Idę - mruknąłem, a gdy otworzyłem drzwi, zostałem przywitany przez siostrę.

- Dobrze. Pospiesz się - uśmiechnęła się zanim odeszła, zostawiając mnie w progu otwartych drzwi.

Mruknąłem znowu, prawie wysuwając wargę w niezadowoleniu podczas wybierania ubrań. Po prostu nie mam w tej chwili ochoty na wychodzenie z domu. I to nie przez fakt, że pogoda za oknem nie jest najlepsza.

Okej, może to właśnie to jest powodem.

Po wzięciu prysznica i przebraniu, wziąłem plecak i potrzebne rzeczy zanim obróciłem się w stronę łóżka. Mój wzrok od razu padł na kamerę, mój mózg kazał mi ją wziąć ze sobą.

Więc tak zrobiłem.

Zszedłem na parter, zjadłem szybkie śniadanie, po czym wyszedłem z domu. Miejmy nadzieję, że nie zmoknę po drodze.

Miałem kurtkę w plecaku, tak w razie czego, ale nie miałem nic innego, w co mógłbym się przebrać, gdyby zaczęło padać. Samochód też nie wchodził w grę, bo nie potrafię jeździć. Jeszcze.

Mam na myśli, potrafię jeździć, ale nie mam prawa jazdy. A jeśli się go nie ma, to nie do końca możesz prowadzić.

Cokolwiek.

Wszedłem do marketu, spoglądając na listę, którą mama zostawiła mi na blacie. Nie potrzebowała wiele, na szczęście.

Zanim się obejrzałem, zapłaciłem za wszystko i spakowałem się. Oczywiście, miałem to szczęście, że zaczęło mocno padać. I kiedy pomyślałem, że może jednak dam radę dostać się z powrotem do domu, na niebie pojawiła się błyskawica.

Kurwa, nie.

Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Mali. Lepiej, żeby miała czas mnie odebrać, bo inaczej rzucę w nią właśnie kupionymi jabłkami.

- Cal?

- Mogłabyś odebrać mnie z supermarketu? - zagryzłem wargę, rozglądając się za jakimś miejscem, na którym mógłbym usiąść. Skoro na razie się stąd nie ruszam, równie dobrze mogę znaleźć wygodne miejsce.

- Oh, tak. Będę za- cholera, przepraszam - byłem zdezorientowany jej słowami, w tle słysząc mamę zanim Mali znowu się odezwała. - Mama na razie mnie potrzebuje, możesz tam chwilę poczekać? Obiecuję, że przyjadę jak tylko będę mogła.

Wymamrotałem zwykłe "okej" i pożegnaliśmy się jak zwykle. Zgaduję, że muszę znaleźć sposób na zabicie czasu zanim przyjedzie.

Nie musiałem długo szukać.

Grudzień, 20

- Dzisiaj - Michael powiedział nisko, kamerą nagrywając centrum handlowe, do którego się zbliżał. - Kupuję prezent dla mojego najlepszego przyjaciela. Znaczy, już mam coś znacznie bardziej wzruszającego i tak dalej.

Przewrócił oczami dla śmiechu, ponieważ choć nie wydawał się poważny mówiąc o "bardziej wzruszającym prezencie", on naprawdę taki był.

- Ale potrzebowałem tego prezentu jako... cóż, coś bardziej żartobliwego. Ale jest to też na mojej liście i bardzo chcę to wykreślić - uśmiechnął się na samą myśl, że niedługo może to zrobi. - Więc, idziemy do sklepu, do którego chodzę zawsze, gdy decyduję się na nowy kolor włosów.

Uśmiech Michaela stał się tajemniczy, podekscytowanie w nim rosło z każdą chwilą.

Wszedł do znajomego sklepu, nagrywając wokół.

- Jak możesz zobaczyć, mają mnóstwo rzeczy - Michael dokładnie wiedział, gdzie musiał iść, więc skierował się tam już bez słowa. - Teraz...

Zagryzł wargę, przyglądając się kolorom, szukając tego, którego pragnął. Kolor, który chciał zobaczyć na Luke'u.

Zachichotał do siebie, gdy podniósł czarny i szybko przeczytał instrukcję, by upewnić się, że to właśnie tego szukał.

Z szerokim uśmiechem i kamerą wiszącą wokół jego szyi, podszedł do kasy i położył pudełko na ladzie.

- Wiesz, jak to działa? - zapytała kobieta za ladą, Michael zauważył, że jest nowa. Po pierwsze, nie widział jej tu wcześniej, po drugie - inni pracownicy go znali i nie pytali go o to, dobrze wiedząc, że Michael był zorientowany jak używać sprzedawanych tu produktów do farbowania włosów.

- Tak - uśmiechnął się, kiedy nabiła produkt na kasę i włożyła go do torebki, podając cenę. Michael wręczył jej pieniądze i zabrał resztę, chowając paragon w torebce.

- Miłego dnia - życzyła na koniec, na co Michael pożegnał się i wyszedł. Nie mógł doczekać się, aż zobaczy reakcję Luke'a.

Zawiesił siatkę na ręce i wziął kamerę w ręce, nagrywając siebie samego.

- Właśnie to kupiłem. Mam nadzieję, że wiesz, o co chodzi a jak nie, to niedługo zobaczysz - Michael uśmiechnął się do kamery, siadając na jednej z wielu w centrum ławce. - Posiedzę tu chwilę, a później może pójdę coś zjeść.

Odetchnął jakby był zmęczony, a musiał przyznać, że rzeczywiście trochę był. Ale to nie jego wina. To niczyja wina, tak naprawdę. Każdy ma takie momenty, gdy są po prostu zmęczeni, prawda?

Michael patrzył się przed siebie, obserwując dwójkę goniących się dzieci i ich mamę, próbującą ich uspokoić. Ich tata po prostu się uśmiechał, ciesząc się z chwili.

I w tym momencie, Michael zamarzył, by kiedyś też tego doświadczyć. Pewnego dnia, jeszcze nie teraz. I może, może, nawet z Calumem. Czy to nie byłoby wspaniałe?

Camera | malum plWhere stories live. Discover now