Rozdział 19.

1.9K 74 0
                                    


Po dłuższej ciszy Colin z wielką powagą spojrzał na mnie.

- Nie będzie odwrotu...

- Wiem.- niemal , że od razu mu odpowiedziałam. Uśmiechnął się pod nosem i wypuścił powietrze. 

- Za dziesięć minut w samochodzie- wstał z krzesła i ruszył w kierunku wyjścia. Podeszłam do Alicji i mocno ją przytuliłam.

- Nie martw się. Wrócę, obiecuje.

- Wiem, że wrócisz aniołku- uśmiechnęła się 

Poszłam do swojego pokoju, wzięłam torbę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Zeszłam na dół i jeszcze raz mocno przytuliłam Alicje. Zamknęłam za sobą drzwi od domu i usiadłam w samochodzie.

- Gotowa?- Colin spojrzał na mnie i schował telefon do kieszeni spodni. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy. Dam radę...

- Tak - odpowiedziałam pewnie

- Powrotu nie będzie.

- Wiem 

Nic nie odpowiedział i ruszył. Patrzyłam przed siebie i myślałam nad tym co zrobię. Bo przecież tam tak po prostu nie wejdę i nie powiem ,, Hej to ja , córka tego alfy. Jestem matę Iana i nie planuje żadnej wojny". Wiedziałam , że jeżeli zechce zrobić coś dobrego dla siebie , to coś się spieprzy i proszę! Podobno planujemy wojnę!? Super!

- Kiedy będziemy?- spytałam gdy wjechaliśmy na autostradę.

- Jakieś...trzy godziny- odpowiedział

- Masz plan?- zapytał i przyspieszył ,wyprzedzając ciężarówkę 

- Myślę...

- Czyli nie? - uśmiechnął się 

- Jeszcze nie... ale może tobie się w końcu poszczęści...

- W jakim sensie? - zmarszczył brwi 

- Może znajdziesz mate...- na moje słowa prychnął i przewrócił oczami.

- Ericka...

- Dobrze już dobrze, staram się tylko znaleźć pozytywy w tej sytuacji.- obróciłam się w jego stronę i pokazałam język. Spojrzał na drogę i uśmiechnął się pod nosem. 

Po jakimś czasie moje powieki stały się ciężkie i oddałam się snu. Nagle obudziła mnie szybkość samochodu z jaką się poruszamy. Spojrzałam na Colina , który wciskał gaz tak jakby był w transie.

- Zwolni!- nie zwracał na mnie uwagi 

- Zwolni! Zaraz w coś uderzymy!- krzyknęłam i spojrzałam przed siebie. Jechaliśmy prosto na ogromną ciężarówkę. Jedyne co wtedy poczułam to ogromny ból i łamanie się kości...

Otwarłam oczy i zaczęłam głośno oddychać.

- Wszystko okej? - spojrzałam na Colina i na licznik. Wszystko było dobrze, to tylko koszmar , który nie miał miejsca...

- Tak , ile jeszcze?- zadałam pytanie i uchyliłam szybę

- Jakieś dziesięć minut- zaraz będziemy,a ja nie mam zielonego pojęcia co zrobić czy powiedzieć?! 

Po  dziesięciu minutach dotarliśmy do parkingu w środku lasu. Rozpoznałam samochód rodziców, ale nie było ich w środku. Co my robimy na takim odludziu? I czemu nikogo tu niema? Jesteśmy w środku lasu , gdzie znajduje się z dwadzieścia samochodów i niema tu żywej duszy.

- Choć- mówi Colin i zmierza  w kierunku zarośli. Ruszam za nim i po kilkunastu metrach docieramy do polany , na której znajdują się moi rodzice i inne wilkołaki oraz pijawki. Nigdy nie uważałam wampirów za wrogów czy coś w tym stylu , nadal tak nie uważam , ale jeżeli zrobią choćby najmniejszy krok w stronę moich bliskich , nie będę się wahać.

Rozglądam się po polanie i zauważam Iana, stoi z blondynką , z którą wtedy tańczył. Na oko ma może z szesnaście lat. Normalnie bym się wkurzyła i urwała tej małej głowę , ale teraz jestem poza to. Muszę się skupić na tym jak załagodzić tą sytuacje.

- Skończmy tą farsę!- krzyczy mój ojciec w stronę wampirów

- To przecież wilkołaki zaproponowały rozejm wiele lat temu! Po co miały by go niszczyć!?- Spogląda na pijawki i czeka na ich odpowiedź , na środek wychodzi , z tego co widzę , najstarszy z wampirów. Jest wysokim mężczyzną o już siwych włosach , jestem pewna , że za sobą ma co najmniej kilkanaście wieków , a wygląda na sześćdziesięciolatka. Jest dostojny i z jego śnieżno  niebieskich oczu aż tryska władza i siła. 

- Uspokójmy się...- nie lada jest mu dokończyć bo młodszy wampir wtrąca się w jego wypowiedź 

- Może zrobiliście to z strachu przed nami! A tera kiedy macie okazje to , możecie to wykorzystać!- krzyczy w kierunku wilkołaków 

- Odszczekaj to! - odzywa się Ian i robi krok w kierunku krwiopijcy. 

- Nie jestem kundlem psie!- odbija pałeczkę młody wampir i również robi krok na przód .

Całą sytuacje niemal , że na marne załagadza stanowczy zakaz naszej starszyzny i wampiry. Muszę coś zrobić , a nie przyglądać się z ukrycia! Colin patrzy na całą tą sytuacje ledwo się powstrzymując przed przemianą. Robię głęboki wdech i zamykam oczy. Do głowy przychodzi mi najgłupsza rzecz jaka tylko może przyjść! Zrobię to co by zrobił dziadek...

- Myślę , że to wszystko nie potrzebne Philipie. Ta cała sytuacja jest niepotrzebna- odzywa się jeden z starszyzny wilkołaków i zarazem przyjaciel mojego dziadka...

- Zakończ...

- Dosyć- wychodzę z ukrycia z podniesioną głową i odwagą w oczach. Za mną kroczy Colin , którego obecność podtrzymuje mnie na duchu.

- Ericka...- słyszę tylko szept matki i czuję na sobie palące spojrzenie każdego stworzenia, przebywającego na tej polanie. Obracam głowę w stronę Colina nakazując mu by dołączył do watahy. Sama  kroczę na złotą linię , która odgradza terytoria wampirów oraz wilkołaków. Stoję na świecącej linii odwracam się w stronę pijawek 

- Erica Brown- przedstawiam się i wyciągam rękę w kierunku starego wampira. Zaciekawiony w mgnieniu oka staje przed mną i ściska moją dłoń. Dobrze ukrywam strach w oczach i ściskam jego lodowatą dłoń.

- Co ty wyprawiasz? - słyszę za sobą głos Iana , ale nie zwracam na to uwagi.

- Więc to ty jesteś powodem naszego spotkania?- pyta mężczyzna i marszczy brwi. Mówi cicho , lecz oboje wiemy , że słyszy nas każdy.

- Tak , to najprawdopodobniej ja.- odpowiadam i oczekuję dalszych wydarzeń. Słyszę jak Ian zmierza w naszym kierunku, obracam głowę.

~ Zostań!~- mówię i spoglądam w jego czarne oczy 

~ Ale...~

~ Mówię zostań!~- naciskam na ostatni wyraz i obracam się w kierunku wampira

- Więc...dlaczego tu jesteś?- pyta mężczyzna i obraca się za siebie 

- Nie mam zamiaru rozrywać umowy , którą złożyli moi przodkowie przez jakieś niedomówienie- odpowiadam pewnie i spoglądam na złotą linie , która znajduje się pod moimi stopami.

- Chcesz ugody?

- Tak- spoglądam w prawie , że białe tęczówki i kiwam głową 

Wampir uśmiecha się lekko i spogląda na wilkołaki za mną. Odwraca się również do swoich braci.

- Jeżeli ta oto młoda dama , poświęci mi trochę swojego czasu, cała ta sprawa zakończy się w trybie natychmiastowym. Tak jakby nigdy się nie wydarzyła...

Po jego słowach słyszę wiele sprzeciwów po obu stronach linii. Lecz ich głosy dochodzą do mnie jak przez ścianę. Wyciągam rękę w kierunku mężczyzny.

- Zgoda...



Hejo! Mam nadzieje , że się podoba! Piszcie pytania i... to jak sądzicie , jak potoczy się kolejny rozdział! Z miłą chęcią poczytam wasze propozycje! Do następnego! :)



PodobniNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ