Rozdział 34.

1.2K 30 4
                                    




Kiedy wyszliśmy z domu zawiał lekki wiatr, mimo że kochałam lato przydała bu się odmiana. Przez myśli przewijało mi się tyle scenariuszy. Za tydzień ślub, czy od tego dnia będę musiała codziennie udawać szczęśliwą i zakochaną? Nie chciałam tego, ale nie miałam wyboru, czy ja miałam jakiś wybór?! Otóż nie. Musiałam zostać luną stada i o nie zadbać. W końcu to nic nowego, po prostu kolejny raz przełożę coś nad samą siebie. Ale czy to nie było za dużo? Przekładać własne szczęście nad ludźmi, którzy za rok o tym zapomną, a ja będę pamiętać to do końca moich dni...

- Jesteś przygnębiona- zauważył Philip, który szedł obok mnie z założonymi rękoma do tyłu.

- Może troszkę- mruknęłam cicho i spojrzałam na niego

- Nie dziwie się, ślub w tak młodym wieku to jednak coś. Nawet dla matę wilków.

Uśmiechnęłam się blado, bo co niby miałam zrobić. Przecież mu nie powiem że między nami nic nie ma i wszystko to tylko jedno wielkie kłamstwo, w które brniemy. Nie tak na pewno nie powiem.

- Tak - dodałam i spojrzałam na swoje buty, czas je chyba w końcu umyć.

- Ian to dobry chłopak, na pewno wszystko się ułoży. Jest odważny i inteligentny ma duży potencjał na bycie głową tak dużej watahy - powiedział z uśmiechem na ustach. Gdybym tylko mogła zaczęłabym się śmiać do rozpuku. W moich oczach teraz jest po prostu dupkiem, który dostał swoje i ma gdzieś co będzie dalej. Pewnie tak długo w to brnął bo byłam niedostępna i skryta. Tylko po co się tyle fatygować...?

- Jak najbardziej - odpowiedziałam bez przekonania i spojrzałam na wampira

- Nie brzmisz przekonywująco - zaznaczył na co wzruszyłam ramionami i wypuściłam powietrze.

- On jest jaki jest, każdy kto go zna to to wie, chyba nie muszę nic dodawać? - odparłam i usiadłam na ławeczce niedaleko domu. Mężczyzna usiadł obok mnie.

- Więc o czym chciałeś porozmawiać Philipie? - zapytałam i spojrzałam w jego lodowate tęczówki.

- Chciałem wiedzieć jak się miewasz, oraz żebyś zobaczyła mnie w oryginalnej formie - uśmiechnął się miło.

- Miewam się bardzo dobrze. Oraz Philipie wyglądasz bardzo przystojnie, chociaż tamta wersja też niczego sobie- stwierdziłam i również się uśmiechnęłam.

- Dziękuje bardzo, chociaż i tak wole starego siebie dosłownie - zaśmialiśmy się w tym samym czasie. Philip był naprawdę przystojny, prawdziwy z niego dżentelmen i człowiek z wielką wiedzą oraz doświadczeniem.

Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę rozmawialiśmy o sprawach politycznych. Od czasu do czasu śmiejąc się z naprawdę poważnych rzeczy, których nie powinniśmy się śmiać. Kiedy rozmawialiśmy już jakiś czas zadałam sobie sprawę, że przez konwersację z nim zapomniałam o Ianie, to dobrze częściowo. Obok nas przeszły dwie dziewczyny, mniej więcej w moim wieku. Uważnie obserwowały Philipa i coś sobie szeptały. Jestem pewna, że wpadł im w oko, kiedy uśmiechnęły się do niego on oddał uśmiech i znowu spojrzał na mnie. Nie dziwiłam się im, sama przecież przyznałam, że jest przystojny. Pomyślałam, co by się stało gdybym poznała go przed Ianem? Na pewno zostalibyśmy przyjaciółmi a czy coś więcej? Nie chce się nad tym nawet zastanawiać, ponieważ nie chcę gdybać. Wiedziałam jedno, że mimo tego co mi zrobił Ian nadal go kochałam. KOCHAŁAM. Nie przez tą całą więź czy inne wilcze sprawy. Moja człowiecza część pokochała również jego ludzką część. Szkoda, że jego nie pokochała mojej...

Nagle mój telefon zadzwonił, wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił tata, Philip pokazał mi żebym odebrała. Przesunęłam po zielonej słuchawce i przyłożyłam telefon do ucha.

PodobniWhere stories live. Discover now