6. Przez chwilę było zabawnie.

Start from the beginning
                                    

- Umowa stoi.

Ucieszyłam się, choć wiedziałam, że potem mogę tego żałować.

- Dziękuję! - Podeszłam do niego niemal od razu go przytulając, co odwzajemnił.

Destiny stawia mi za to czteropak piwa.

Na samą myśl obecności na tym cholernym, sztywnym bankiecie, gdzie liczy się to kto ma więcej pieniędzy - nawet jeśli mówimy o pieniądzach rodziców. Czy czyje dziecko ma lepsze wyniki w nauce. Och, zapomniałabym jeszcze o tym, że jest to również największe spotkanie plotkarskie w mieście. Z łatwością można się dowiedzieć czyja żona bądź mąż zaliczył skok w bok albo która rodzina jest na skraju bankructwa.

Robi mi się niedobrze na samą myśl przebywania w towarzystwie tych snobistycznych, narcystycznych i zakłamanych ludzi dla których liczy się tylko hierarchia, majątek i dobre imię rodziny.

Dlatego nienawidzę być zaliczana do tej popieprzonej grupy społecznej. Wciąż zastanawiam się dlaczego ojciec nie ma z tym problemu. Przecież on nie jest jak oni wszyscy.

- Zapamiętaj. Bez żadnego "ale" - przypomniał w czasie zakończenia naszego uścisku i wstawił w moją stronę małego palca.

Westchnęłam przeciągle robiąc minę największego męczennika i złączyłam nasze palce. Zaśmiał się pod nosem i ponownie zamknął mnie w szczelnym uścisku.

Może i Alec nie był ojcem idealnym, w końcu każdy popełnia błędy, ale kochałam go całym sercem. Potrafił na mnie krzyczeć, robić awantury czasem nawet doprowadzić mnie do łez, jednak zawsze przy mnie był i mnie wspierał. Jasne, nie wiedział o większości rzeczy, które jego "idealna Vivian" robiła za jego plecami i pewnie jakby się dowiedział to nie opuściłabym progu własnego domu do końca swoich dni, ale mimo to był dobrym ojcem. Kochał mnie i Jaden'a całym sobą. Nie raz to mówił i nie raz to udowadniał.

***

Piątek nastał szybko. Zbyt szybko. Z tyłu głowy wciąż miałam tego przeklętego ciemnowłosego chłopaka. Wczoraj Herman uświadomił mi, że on również tam dziś będzie. Chyba przez te dni starałam wyprzeć fakt, że to są jego przyjaciele i wykluczyć z nim wszelki kontakt. I to prawdopodobnie tego obawiałam się najbardziej - spotkania z nim.

Nie chciałam go widzieć, rozmawiać z nim, a co więcej znać. Los niestety ze mnie drwił i stwierdził, że świetnie będzie spiknąć Destiny z przyjacielem tego popaprańca. Oczywiście, cieszyłam się jej szczęściem, ale za jakie grzechy musiałam przebywać w towarzystwie tego narcystycznego dupka? Być może przesadzałam, albo wariowałam, ale on nie był dobrym towarzystwem.

- Pa tato! - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi.

Samochód Price'a stał już pod moim domem. Otworzyłam drzwi czarnego SUV'a, zajęłam miejsce pasażera i przywitałam się z szatynem. Rozejrzałam się po aucie, kiedy Herman odpalił auto i ruszył z miejsca.

- Gdzie Des?

- Jest już na miejscu. Podobno pomagała w organizowaniu. - Dał mocniejszy nacisk na słowo "podobno". - Choć jestem zdania, że poszła pomagać Nate'owi w wymianie DNA.

Zaśmiałam się głośno, przez co uśmiech chłopaka się poszerzył.

Mały ekranik w aucie pokazywał godzinę dziewiętnastą trzydzieści. Byliśmy spóźnieni. Ale tym razem nie była to moja wina! Ten pieprzony maniak gier wideo musiał przejść do końca Life is strange zanim raczył zdecydował się po mnie przyjechać.

Let The Light InWhere stories live. Discover now