17. Gra w udawanie.

398 21 44
                                    

przeczytajcie notkę na końcu!

Miłego czytania!

— Więc będziesz czekał już na miejscu? — dopytałam Travisa, rozmawiając z nim przez telefon i pospiesznie zgarniałam potrzebne rzeczy do kieszeni spodni.

Dziś była sobota, co oznaczało wyjście na gorączkowe oglądanie idiotów, którzy chcieli szybko pojeździć swoimi samochodzikami, bez wiedzy rodziców. Tak, mówię o nielegalnych wyścigach. Miałam nadzieje, że tym razem nie zjawi się na nich policja.

Umówiłam się z Travisem, że się tam spotkamy. Mieliśmy dyskretnie wypatrzyć Colina, a gdy już to zrobimy - moim zadaniem jest zwrócić jego uwagę. Jak? Jeszcze nie wiem, ale pewnie się dowiem.

Zauważyłam przez okno swojego pokoju jak Herman właśnie podjeżdża pod dom. Wypadało by w końcu samej dupę sobie powozić. Skoro już się przełamałam z prowadzeniem to musze chyba w końcu poprosić tatę o kupno samochodu. Wątpię, że da mi prowadzić swoje trzecie dziecko. Będę jeszcze musiała z nim obgadać, co mnie nagle natknęło do takiej zmiany zdania.

— Tak, będzie ze mną kilkoro osób. Nie chcemy wzbudzać podejrzeń — odpowiedział, a ja kierowałam się w stronę wyjścia.

— Okej. Tylko pamiętaj jak coś - nie znamy się — przypomniałam mu, przemierzając kolejne stopnie schodów.

— Naturalnie — zaśmiał się. — W razie co będziemy w kontakcie. Uważaj na siebie.

— Jasna sprawa. — Z tymi słowami zakończyłam połączenie.

Szybko wciągnęłam na nogi i już miałam wychodzić, ale zatrzymał mnie głos Aleca z salonu.

— Gdzieś wychodzisz?

Stłumiłam parsknięcie. Fajnie, że się zaczął mną zainteresować. To ja byłam na niego obrażona - pomimo, że tego nie wiedział - a to on unikał mnie ostatnio w naszym domu jak ognia. Z jakiego powodu? Nie mam zielonego pojęcia. Może dowiedział się o moim spotykaniu się z Carterem? I cisza była właśnie moją karą. Choć wydaje mi się, że zareagowałby o wiele gorzej jeśli o to by chodziło. Może Ashley poszła na policję albo on już wiedział o moim wybryku? Cholera, nie wiem.

— Tak, jadę do Hermana. Właśnie czeka na mnie pod domem — wyjaśniłam szybko, bo naprawdę musiałam już wychodzić.

— Dobrze. Tylko nie wracaj późno — upomniał ojcowskim tonem.

— Taa — mruknęłam przytakując, ale wcale nie miałam zamiaru wracać wcześnie.

Opuściłam dom i przemierzając trawnik, szybko zajęłam miejsce pasażera witając się przyjacielem.

Oblukał mnie wzrokiem i uśmiechnął się zawadiacko. Zmarszczyłam brwi, bo nie rozumiałam o co mu chodzi.

— Coś ty się tak odjebała? — spytał, odpalając auto.

Spojrzałam na swój makijaż w małym lusterku. No trochę różnił się od codziennego. Usta musnęłam czerwoną pomadkę, a cieni użyłam w ciemnych, brązowych kolorach. Wdziałam na siebie czarny top o długich rękach z wiązaniami na brzuchu, na to narzuciłam tego samego koloru skórzatną kurtkę. Spodnie, w stylu mom jeans, również w tym samym kolorze. No musiałam się delikatnie odtapicować skoro miałam ubiegać o uwagę Coltona, ale nie odstawałam wyglądem jakoś bardzo od tego jak wyglądam na codzień.

— Nie wiem o czym mówisz. — Wzruszyłam ramionami z delikatnym uśmiechem.

Po ponad dwudziestu minutach spędzonych na luźnej rozmowie, słuchając lecących w radiu melodii, znaleźliśmy się na miejscu. Jak zwykle na parkingu było mnóstwo zaparkowanych samochodów, a wszędzie panował szum spowodowany głośnymi rozmowami, muzyką i warkotem silników.

Let The Light InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz