18. Byliśmy tylko ludźmi.

392 20 7
                                    

Tak na wstępie to nie jestem pewna czy lubię ten rozdział i czy jest napisany tak jak powinien, więc nie wiem czy w pewnym momencie nie zrobię jego poprawek. Nie zdziwcie się gdyby coś mogło ulec zmianie.

Miłego czytania!

To tylko zwykły, nic nieznaczący pocałunek. Te właśnie słowa dudniły w mojej głowie od soboty do dziś. Do poniedziałku.

Czy tak było? Czy ten pocałunek był nieznaczący? Czy dla mnie nie znaczył kompletnie nic?

Zamiast skupić się na Travisie, który był wściekły za to, że prawie spieprzyłam akcje i nie pogadałam z nim od razu oraz innych ważniejszych sprawach - moje myśli błądziły do jednego. Ten był inny.

Albo tak to sobie głupio tłumaczyłam.

Nie, to nie tak, że poczułam coś do Vance'a. Po prostu coś poczułam. Coś co rozbudziło moje zmysły i odcięło mnie od przytłaczającej rzeczywistości. Ten człowiek zrobił ze mną coś czego nikt inny nigdy nie był w stanie. Pozwolił mi zapomnieć o problemach.
O otaczającym nas świecie.

Steyn, przyłóż się następnym razem — powiedziała srogo matematyczka, wyrywając mnie z myśli.

Patrzyłam ponuro jak kładzie mi na ławkę, pod sam nos test, a na nim widniała wielka, czerwona ocena "F+". Zadziwiające.

Tak bardzo miałam wszystkiego dosyć, że najchętniej zaczęłabym płakać. Tak samo jak robiłam to przez ostatnie dni. Nie radziłam sobie. Byłam jakimś chodzącym wrakiem. Nie człowiekiem, a jego cieniem.

Zacisnęłam zęby, starając się pohamować łzy.

— Kiedy będzie można poprawić? — spytałam na pozór naturalnie, wbijając ciagle wzrok w niezaliczony sprawdzian.

Gdybym na nią spojrzała, zapewne wybuchnęłabym głośnym szlochem.

— W piątek na czwartej godzinie.

Rozszerzyłam oczy, postanawiając na nią spojrzeć. Wracała do swojego biurka, za którym zaraz zasiadła przyglądając mi się niezadowolona. Na twarzy widziała jej każda zmarszczka.

— A nie można w następnym tygodniu? — spytałam zestresowana. Przecież nie dam rady! — W tym tygodni jest przedstawienie, a ja pomagam w przygoto...

— Nie — przerwała mi stanowczo. — Jeśli chcesz dostać się na dobre studia i godnie żyć to musisz nauczyć się ponosić konsekwencje. Nie nauczyłaś się, więc masz tylko tyle czasu na zaliczenie. Skończyłam.

Zamilkłam wpatrując się tępo w jej srogą minę. Musisz nauczyć się ponosić konsekwencje. To był tylko zwykły, nic nieznaczący pocałunek. Żałosny tchórz!

Pokiwałam głową i spuściłam spojrzenie na ręce, którymi z nerwów zaczęłam się bawić.

Muszę zwolnić się z pracy. Nie podołam nauce i wszystkiemu wokół, przytłacza mnie to za bardzo, żeby dorzucać do tego wszystkiego pracowanie w kawiarnii. Cholera, polubiłam ją, ale nie mam wyboru.

— Psst — zasyczał Herman, zawracając moją uwagę. — Mogę ci załatwić kogoś do korków. To nie problem. — Posłał mi pokrzepiający uśmiech. — Poradzisz sobie.

Te słowa zadziałały pocieszająco, nie tylko w tej sprawie. Sama chciałabym w to uwierzyć, Herman.

Dziękuje. — Uśmiechnęłam się smętnie.

~*~

Zadzwonił nareszcie dzwonek kończący lekcje. Wszyscy uczniowe, łącznie ze mną, wybiegli z klas, przez co na korytarzach zrobiło się tłoczno. Zaszłam jeszcze do szafki odłożyć niepotrzebne książki. Wciąż widniał na niej napis "SUKA CARTERA". Życie ssie.

Let The Light InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz