Nie sprawdzony, więc przepraszam za błędy!
Miłego czytania!
POV's Vance
Odkąd wyszedłem z domu Vivian nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Zakorzeniła się w mojej głowie, jak jakiś pasożyt. To źle, to nie powinno mieć miejsca. Może się nie przespaliśmy, ale byliśmy cholernie blisko. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego robię się przy niej taki słaby. Ulegam jej wbrew temu co sobie postanowiłem.
A wychodzi na to, że gdyby mnie poprosiła żebym zaszczekał to bym to, kurwa, zrobił.
— Wpadłeś po uszy, przyjacielu — stwierdził Nate, któremu godzinę temu wyśpiewałem wszystko jak leci.
Posłałem blondynowi miażdżące spojrzenie i dokończyłem wsypywanie karmy do miski Aresa.
— Co ty w ogóle bredzisz? — Wyprostowałem się i poszedłem odłożyć karme do szafki pod zlewem.
— Co ja bredzę? — Z niedowierzaniem uniósł brwi. — Znikasz sobie z imprezy i mówisz, że idziesz do Vivian. — Dopiero zaczął, a ja już miałem dosyć. — Ostatnio tata mówił, że zwolniłeś się wcześniej z pracy, bo miałeś coś do załatwienia. I co się okazuje? Jakaś gówniara miała problem do niej, więc Vance musiał się przejechać do jej szkoły i to załatwić — rozkręcił się, wymachując rękoma.
Wstawiłem wodę, chcąc zrobić sobie melisy. Nie przeżyję tego na spokojnie.
Oparłem się o blat w dalszym ciągu wysłuchując jego wybuchu.
— Startujesz w pierdolonym wyścigu pierwszy raz od trzech lat? A dlaczego? Bo ktoś obraził Vivian! A bym zapomniał! — Uniósł do góry palca. — Trener też mówił, że na treningach jesteś ostatnio nieobecny. Uderzasz na ślepo i odbiegasz gdzieś myślami. I teraz uwaga! Do kogo Vance może odbiegać myślami? — Zaczął uderzał dłońmi w uda, robią werble. — Vivian! Kto by się spodziewał!
Spojrzał na mnie, ciężko oddychając po swoim zaiście ważnym i wartościowym przemówieniu.
— Skończyłeś? — mruknąłem, a w tym czasie woda się zagotowała.
— Wiesz co? — Ściągnął złowrogo brwi. — Pierdol się. Jesteś idiotą.
Przewróciłem oczami, wyjmując kubki z szafki.
— Nate, nie powiedziałem ci o tym żebyś prawił mi kazania. — Zalałem wodą kubki z herbatą.
Jemu też się przyda na nerwy.
— No to po co ty mi w ogóle o tym mówiłeś skoro nie chcesz nim z tym zrobić! — zapiszczał.
— Bo jesteś moim przyjacielem. — Wzruszyłem ramionami.
To chyba oczywiste.
— No właśnie, a ja jako dobry przyjaciel mówię ci jak jest — odparł poważnie, gdy postawiłem przed nim kubki i usiadłem obok na sofie. — Nie każda jest taka jak ona. Vivian nie jest taka jak Mer...
— Nate — ostrzegłem go, nieco ostrzejszym tonem niż miałem zamiar.
Westchnął drażliwie.
— Po prostu nie wiem jak ci to inaczej wytłumaczyć. Niby dajesz ją do siebie dopuścić, ale tak naprawdę tego nie robisz — powiedział spokojniej. — Daj sobie szansę. Daj jej szansę.
CZYTASZ
Let The Light In
Teen FictionWCZEŚNIEJSZA NAZWA: It's not a coincidence ~ Rzuciłam mu wyzwanie. Więcej niż raz. Teraz moją jedyną nadzieją jest błagać go o litość. Nawet jeśli będzie mnie ranił, dopóki nie pozostanie już nic do zranienia. ~ ______ [ opowiadanie zawiera liczne w...