14. Cios ostateczny.

425 23 19
                                    

Cały tydzień zawalony miałam nauką. Nie było nawet chwili by odetchnąć, dlatego tak bardzo cieszyłam się, że nastał piątek. W pracy miałam dziś wolne, mogłam pozwolić sobie na leniwy dzień po szkole.

Jaden wracał jutro do Miami, co trochę mnie smuciło. Jasne, wkurwiał mnie niesamowicie, w końcu to był mój brat, ale czułam, że nie spędziłam z nim wystarczająco dużo czasu.

Plus był taki, że zaprosił mnie do siebie na ferie zimowe, dodając, że mogę zabrać ze sobą znajomych. Co prawda jego mieszkanie nie było wielkie, więc pojechanie tam ze znajomymi oznaczało wynajęcie jakiegoś domku, apartamentu albo hotelu. Wniosek był jeden. Musiałam poinformować o tym na naszej grupie"Klub spokojnej starości". Chwyciłam Iphone'a do ręki i od razu zaczęłam pisać.

Vivian: jedziemy na ferie do miami?
Vivian: możemy wynająć jakiś hotel albo coś

Na odpowiedz nie musiałam długo czekać. Był wieczór, więc większość była aktywna.

Adam: OMG TAK
Maeve: Jestem za!!! Wyatt też!
Vivian: a reszta?
Herman: wchodzę w to
Destiny: ja również
Rosalie: Tylko wtedy kiedy łóżko będzie wygodne
Rafe: Proszę podać mi datę, a za chwile znajdę nam jakiś dojebany apartament.
Nate: nie lepiej jakiś domek nad wodą?
Rafe: W sumie może być.
Rafe: Vi tylko podaj datę.
Nate: @Vance jedziesz?
Vivian: za tydzień się zaczynaja wiec w sumie możemy zarezerowowac na następny poniedziałek
Rafe: No dobra to potem wam wyślę jakieś propozycje.
Vivian: oki
Vance: zastanowię się jeszcze

Zablokowałam urządzenie i odrzuciłam je na bok.

Na samą myśl z dala od Moore Haven uśmiech malował się na moich ustach. Żadnych wyścigów, szemranych typów, szkoły i przede wszystkim żadnego obserwatora. Swoją drogą chyba zdążył już zapomnieć o moim istnieniu co zdecydowanie było mi na rękę. Przez ostatni tydzień oprócz nauki, polepszyłam kontakt z cała naszą "ekipą" bo tak już nas zaczął nazywać Adam. Stwierdził, że skoro widujemy się w miarę regularnie od czterech tygodni i mamy własną grupę to to już coś znaczy. Było mi cholernie miło z tego powodu. Ci ludzie byli naprawdę cudowni. Jak wiadomo mieli swoje wady, ale zdecydowanie więcej zalet.

~*~

— Chryste, jestem pewna, że czegoś zapomniałam spakować — mruknęła Destiny, gdy rozmawiałam z nią przez telefon czekając przed domem na czarne Porsche.

Jak się okazało Vance mógł jechać, tylko musiał pozałatwiać jakieś sprawy do końca i znaleźć kogoś kto zaopiekowałyby się Aresem pod jego nieobecność.

— Wymieniłaś mi przed sekundą każdą możliwą rzecz, którą spakowałaś. Nie ma opcji abyś czegoś nie wzięła. — Westchnęłam i spojrzałam w niebo.

Nawet pogoda dziś podpisywała jak na styczeń. Słońce świeciło nad horyzontem, a wokół błąkały się małe chmurki.

Rafe wynajął nam nawet spory domek przy plaży, na zdjęciach wyglądał naprawdę ładnie i uroczo, w środku był nowocześnie urządzony.

Stwierdziliśmy na początku, że nie ma po co jechać na więcej niż dwa samochody, skoro każdy pomieści się w dwóch. Gorzej było z walizkami. Ja sama miałam z dwie, a Destiny pewnie spakowała się w trzy. Nie widziałam jeszcze jak sprawa wygląda z Maeve. Do tego jeszcze chłopcy będą musieli dorzucić swoje manatki. Jechaliśmy tam niby tylko na tydzień, ale ja wciąż czułam, że ubrań może mi nie starczyć na każdą okazje. W koniec końców doszliśmy do wniosku, że pojedziemy na trzy auta. Z Natem jechała Destiny, Adam i Rosalie. Rafe jechał z Hermanem, a mi trafił się Vance w towarzystwie Wyatta i Maeve.

Let The Light InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz