2. Paskudne realia.

3.4K 131 51
                                    

Kto mi kiedyś powiedział, że najlepszą receptą na spokojne oraz szczęśliwe życie jest zapomnienie. Wyparcie z siebie tego całego żalu, smutku, złości i wszelkich negatywnych myśli, które zaprzątają głowę. Kiedy pierwszy raz usłyszałam te słowa wybuchłam szczerym śmiechem. Teraz siedzę w klubie popijając wódkę z colą, aby na chwilę zapomnieć.

Czekałamna Price'a którego jeszcze nie było. Dodatkowo nie odpisywał na moje wiadomości, co mnie zirytowało.

Uwielbiam go, ale cholernie potrafi wyprowadzić mnie z równowagi swoim nadmiernym spóźnianiem się gdziekolwiek się da. Wyjątkiem były jego treningi, na które potrafił przychodzić nawet przed czasem.

Z Hermanem poznaliśmy się na dodatkowych lekcjach włoskiego jeszcze za dzieciaka. Przysiadł się do mnie i byłam skazana słuchać jakiś dennych żartów i tekstów na podryw, które urzekły w tamtym momencie serce małej Vivi.

Do dziś uśmiecham się pod nosem jak dostał uwagę od nauczycielki za poproszenie jej, aby podała mu swój telefon gdyż "Obiecał zadzwonić do mamy, gdy znajdzie kobietę swoich marzeń". Pomimo upływu dziesięciu lat, dalej bawi mnie ten tekst, choć jest strasznie beznadziejny.

Po upływie tylu lat jakoś dużo nie zmienił, dalej od czasu do czasu łapie go humor pewnego siebie ośmiolatka, jednakże muszę przyznać, że wydoroślał. Zaczął trenować boks trzy lata temu przez co z chudziutkiego chłopca zamienił się w wysportowanego idiotę, który sięgał metra dziewięćdziesięciu. Sama nie należałam do niskich osób, miałam całe metr siedemdziesiąt dwa, ale przy nim czułam się jak pieprzony krasnoludek.

- Wódka z colą, poproszę - Doszedł do mnie męski głos po mojej prawej. Odwróciłam głowę w bok, aby spotkać parę zielony oczu spoglądającą na mnie - Przepraszam, że musiałaś czekać.

- Przynajmniej się wyspowiadaj co tym razem było powodem twojego spóźnienia - Przewróciłam oczami i po chwili upiłam łyk drinka, którego sekundę wcześniej podał mi barman.

Spoglądała na szatyna wyczekując odpowiedzi.

Ubrany w szarą bluzę z jakimś białym napisem i granatowymi jeansami, wyglądał bardzo dobrze. Skłamałabym mówiąc, że Herman Price nie był przystojny. Bo był. Miał naprawdę spore powodzenie u płci przeciwnej i często śmiał się z tego, że odstraszam mu panienki wyglądając jak jego bodyguard.

- Jakaś krzywa akcja była na Lombard Street przez co były korki. - Zaczął skrzywiony. - Pełno policji. Wyłowili dwa ciała z rzeki. Podobno morderstwo.

Przeszedł mnie dreszcz. Nie byłam dosyć strachliwa, sama zresztą z chęcią oglądałam różne dokumenty kryminalne i horrory po nocach. Natomiast coś co działo się dalej ode mnie wydaje się mniej straszne, niż coś co działo się wokół mnie. Morderstwo. Przecież zamordowanym mógł być ktoś kogo znam. To nawet mogła bym być ja.

- Wiadomo coś więcej? - zapytałam przełykając gulę w gardle.

- Nic więcej się nie dowiedziałem - odpowiedział chwytając szklankę z trunkiem, aby w mgnieniu oka ją wyzerować i odłożyć pustą na ladę. - Dobra, koniec tej poważnej atmosfery - Poprawił swój skręcony kosmyk, który opadł mu na czoło. - Wracając do tych lepszych rzeczy. Mój stary znajomy z dzieciństwa wrócił na stare śmieci.

- Ktoś z naszej starej szkoły?

- Nie. Nie znasz go. - odparł machając ręka.

Zawołał barmana i poprosił o dwa kolejne wysokoprocentowe napoje. Nie wrócę dziś trzeźwa.

- Jest starszy. Nasi rodzice się kiedyś trzymali razem - uśmiechnął się na to wspomnienie. - Wpadłem na niego w tygodniu. Nie poznałbym go gdyby nie fakt, że podawał swoje dane przy recepcji jak byłem na treningu. Zaprosiłem go na imprezę w następną sobotę.

Let The Light InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz