20. Powinieneś częściej pić.

340 19 16
                                    

Miłego czytania!
I szczęśliwego nowego roku! <3

Poranek nie był taki zły jak oczekiwałam. Nie męczył mnie kac ani nic podobnego. Choć przez pierwsze kilka sekund myślałam, że obudziłam się wciąż pijana. Do domu wróciłam około trzeciej, taksówką. Skoro taty nie było w domu miałam więcej samowolki.

Dobijała godzina siedemnasta, gdy wyszłam spod prysznica, wcześniej próbując zebrać wszystkie siły życiowe, aby zwlec się ze swojego wygodnego łóżka.

Za godzinę Travis miał po mnie przyjechać.

Nie ociągając się dłużej zaczęłam nakładać na swoją zmęczoną twarz makijaż. Nie miałam dziś większej ochoty się stroić. Moje myśli od przebudzenia nieustannie błądziły do mojej wczorajszej rozmowy z Maeve.

Przecież to niedorzeczne, że Vance miałby mieć lepszy humor, bo jestem obok. To głupie. I kim do cholery jest Mercy? Nie znamy się nawet dosyć długo, aby ktokolwiek mógł wciągnąć takie wnioski. Za wszelką cenę starałam się z tym nie zgadzać i potrafiłam. Naprawdę. Przecież on przez większość czasu, gdy jestem w pobliżu i tak zachowuje się jakbym w większości nie istniała. Głu-pie. Howell była po prostu pijana, wyciągnęła nietrafne spostrzeżenia.

Tak rozsypana osoba, której nie można było poskładać nie mogła powodować na czyiś wargach uśmiechu. Tym bardziej komuś tak zepsutemu. — męczyły mnie głosy w mojej głowie.

Potrząsnęłam głową wkurzona na samą siebie, że w ogóle mogłam pomyśleć, że było inaczej. Chyba miałam jakąś niestwierdzoną chorobę psychiczną. Albo brak mózgu.

Po raz ostatni wklepałam puder w policzki, które świeciły się dziś bardziej niż zwykle, a następnie chwyciłam za telefon. Przedtem wydał z siebie dźwięk powiadomienia. Dostałam wiadomość od Travisa o treści, że zaraz po mnie będzie, więc zabrałam ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy i zeszłam na dół. Przejrzałam się na szybko w lusterku na korytarzu, poprawiając po raz ostatni materiał czarnego golfu, który wyszedł mi nieco spod tego samego koloru spodni typu cargo. Na sobie miałam również skórzaną kurtkę. Wyszłam na zewnątrz, gdzie w oczy od razu rzucił mi się zaparkowany przed domem czerwony chevrolet.

Skąd oni mieli na to wszystko pieniądze?

Zdziwiłam się nieco, ponieważ spodziewałam się mustanga, jakim ostatnio miałam przyjemność jechać. Czujnie podeszłam do auta, upewniając się czy to aby napewno te do którego mam wsiąść. Zmarszczyłam czoło widząc za kierownicą Travisa. Machnął ręką, abym weszła do środka co poczyniłam.

— Hej — przywitałam się, spoglądając na przystojną twarz chłopaka.

Gdyby tylko nie to, że był tyle starszy...

Uspokój się niewyżyta świrusko.

Jedziemy sami? — dodałam.

— Cześć. Tak, żeby nie wzbudzać podejrzeń — odpowiedział, włączając się do ruchu. — Ładnie wyglądasz — dodał po zlustrowaniu mnie wzrokiem.

Otworzyłam szerzej oczy na jego komplement i chyba się nawet zarumieniłam. No kurwa, kto by tego nie zrobił, gdyby taki facet im nie powiedział czegoś takiego. Cóż... może Vance z wyglądu przewyższał go w cholerę, ale on nie prawił mi komplementów. Dlatego w tym przegrywał z Travisem.
Czy ja właśnie robiłam w głowie jakieś popieprzone zawody? Być może. I czemu myślałam o nim?

— Dzięki — odpowiedziałam uśmiechając się. — A podejrzane nie będzie to, że jadę tam z tobą?

— Nie miałabyś tam jak sama pojechać, a mnie znają tam tylko ludzie Vincenta — wyjaśnił. — Jestem w mieście dopiero od trzech miesięcy. Więc można by rzec, że jestem nowy — parsknął cicho. — To moje pierwsze zlecenie tutaj. Raczej nie będę wzbudzał podjerzeń.

Let The Light InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz