Rozdział 45

1.2K 53 5
                                    

Thomas się zgodził. Cóż nie miał wyjścia, skoro to jedyny sposób by się dostać do środka.

Poszliśmy za Gally'm do niejakiego Lawrence'a. Ich szefa. Byłam go bardzo ciekawa. Podobnie jak i tego, jak Gally'emu udało się przeżyć. Chłopak nam wszystko opowiedział.

- Znalazła mnie grupa zmierzająca do Miasta. Odkryli, że jestem odporny, opatrzyli mnie i zabrali do Lawrence'a. Zwalczają DRESZCZ odkąd przejął władze w Mieście. Nie mogą się w nim kryć wiecznie. W końcu zapłacą za swoje grzechy. - tłumaczył i po chwili się zatrzymał, my również. - Słuchajcie... Facet nie ma wielu gości. Zostawcie gadanie mnie, dobra? I się nie gapcie. - dodał po czym wszedł do budynku. Przez chwilę zastanowiliśmy się na jego słowami, spojrzeliśmy po sobie, po czym poszliśmy w ślad za nim.

Zeszliśmy po schodach do pomieszczenia, gdzie było wiele róż. W cieniu stał Lawrence, a obok jeden z jego ludzi. Nie widzieliśmy jednak twarzy przywódcy. Podeszliśmy za Gally'm nieco bliżej.

- Gally... - zawołał szczęśliwie na widok chłopaka. - Cieszę się, że wróciłeś. Jasper mówił co się stało.

- To była rzeź, nie mamy szans z tymi działkami. - powiedział strefer.

- Nie... - odparł Lawrence, stał tyłem i wciąż nie mogliśmy zobaczyć jego twarzy. - Ale jeśli będą dalej walić w gniazdo szerszeni, w końcu ich użądlą. Co to za jedni? - zmienił temat. - Co tu robią?

- Chcemy wejść za mur. - wtrącił Tom i podszedł o krok bliżej zerkając przy tym na Gally'ego. - Gally mówił, że nam pomoże. - dodał czym przykuł uwagę ich szefa. Stał jednak dalej w cieniu. Obok niego stała kroplówka z czymś niebieskim w środku. Dopiero po czasie ją zauważyłam, tak samo jak i dopiero teraz domyśliłam się czym może być niebieski płyn. Lek na Pożogę? Coś co utrzymywało go przy normalności? Na to wyglądało.

- Nie ładnie tak składać obietnicy bez pokrycia. - powiedział Lawrence. - Zresztą mur to tylko jedna przeszkoda. Nie sposób dostać się do środka. - dodał i podszedł bliżej nas, a my wreszcie mogliśmy zobaczyć jego twarz.

Już wiem co miał na myśli Gally, mówiąc o tym by się nie gapić. Facet nie miał nosa, a jego ciało miało sporo ran, świadczących objawy Pożogi. Czyli moje domysły się sprawdziły.

- Być może już się da. - odparł Gally. - Ale tylko z Tessą. - dodał na co zamarłam. Zamrugałam kilkakrotnie i spojrzałam na strefera ze znakiem zapytania.

- Doprawdy? - Lawrence ruszył w moją stronę. Stałam nadal nieco w tyle. Thomas zasłaniał mnie swoim ramieniem, a nasi pozostali przyjaciele byli w każdej chwili gotowi by mnie chronić. Nawet Brenda.

- Wiesz kim jestem... Tesso? - niepewnie podeszłam bliżej Thomas'a. Brunet jednak złapał mnie za rękę i kazał bym nieco została w tyle. - Jestem człowiekiem interesu. - mówił dalej zerkając przy tym na nasze złączone dłonie. - A ktoś taki nie ryzykuje bez potrzeby. Dlaczego mam ci zaufać? - patrzył na mnie, a później na Thomas'a.

- Bo ci pomogę. - odważyłam się odezwać. - Pomóż mi się dostać za mury... - stanęłam na równi z Thomas'em. - A załatwię czego ci trzeba.

- Według ciebie... Co to takiego? - spytał zaciekawiony Lawrence.

- Czas. - zerknęłam na kroplówkę. - Mnóstwo czasu.

- Tego mi brak...? - zastanowił się przez chwilę.

- Zdaje się, że i ty, i my, czegoś od nich chcemy. - wtrącił Thomas.

- Zróbmy tak... - spojrzał teraz na bruneta. - Na razie puszczę trójkę. Reszta zostanie ze mną.

Zerknęliśmy na przyjaciół, a później z powrotem na Lawrence'a.

- Żebyście nie zniknęli w drodze powrotnej. Umowa stoi? - wyciągnął rękę w stronę bruneta.

Tom zerknął na mnie, po czym uścisnął z Lawrence'm rękę.

- Zaprowadź ich, Gally. - zwrócił się do strefera.

***

Naszym dodatkowym kompanem był Newt. Natomiast przejściem, którym mieliśmy się dostać za mury Miasta, był podziemny tunel, z którego strasznie śmierdziało. Na szczęście mieli tam, że tak powiem, wbudowane oświetlenie. Więc, gdy tylko weszliśmy do środka Gally je włączył i było o wiele jaśniej.

- Nie rozchodźcie się, to kawał drogi. - mówił strefer.

Po kilku baaardzo długich minutach dotarliśmy do wyjścia i wtopiliśmy się w tłum ludzi zza Miasta. Szliśmy między nimi jak, gdyby nigdy nic, a  później Gally poprowadził nas dalej.

Cóż same miasto robiło wrażenie. Wyglądało na bardzo unowocześnione, dodatkowo zdawało się jakby Pożoga go w ogóle nie dotknęła.

- Strefa to, to nie jest. - odezwał się Newt.

- "Za kwadrans rozpocznie się godzina policyjna. Proszę zachować spokój i wracać do domów. To dla państwa dobra." - odezwał się kobiecy głos w radiu.

- Lepiej się zbierajmy. - wtrącił Gally. - Wiem, że będzie trudno, ale udawajcie, że to normalka.

Zerknęłam na streferów po czym razem ruszyliśmy dalej za naszym przewodnikiem.

Musieliśmy się bawić w ninja. Przemykaliśmy po cichu i niezauważalnie między ulicami.

- Nie było tylu ochroniarzy. - powiedział Gally, gdy zobaczył dodatkową ochronę. - Domyślam się, że to wasza zasługa. - zerknął na nas na co tylko wzruszyłam ramionami, a później ruszyliśmy dalej.

Dobiegliśmy do jakiejś ścianki, na którą musieliśmy się wspiąć. Gally podsadził Newt'a, a mnie Thomas. Gdy Gally chciał pomóc Thomas'owi ten mu odmówił. W sumie mu się nie dziwiłam. Tym razem się nie odezwałam tylko dalej ruszyłam za przewodnikiem.

Przechodziliśmy różnymi innymi przejściami aż w końcu dotarliśmy na miejsce.

- Na pewno są tam. - wskazał na główny budynek.

Wyjął lornetkę z ukrycia i umieścił na stojaku.

- Lawrence chciał się tam dostać od lat. - mówił Gally. - W środku roi się od wojska, wszędzie kamery. Czujniki na każdym piętrze.

- Brzmi jak niezła forteca. - wtrącił Newt.

- To wiesz jak tam wejść? - spytał Tom.

- Chyba tak. - odparł Gally.

- Co to znaczy "chyba"? - spytał ostro brunet.

- Spójrz. - wskazał na lornetkę więc brunet zrobił to co mu kazał, potem zrobił to Newt i cała trójka patrzyła teraz na mnie.

Przeszłam obok nich zerkając na ich miny, a potem sama spojrzałam w lornetkę. Wtedy już wiedziałam o co chodziło Gally'emu.

- Mówiłem, że znam drogę. - powiedział Gally. - Nie, że ci się spodoba. - strefer spojrzał na mnie.

Streferka (PL)Where stories live. Discover now