Rozdział 44

1.2K 56 19
                                    

Cóż... Do środka Ostatniego Miasta nie weszliśmy. Udało nam się za to dostać przed mury obronne.

Miasteczko - o ile w ogóle można je tak nazwać. - Było niewielkie. Ludzie, którzy tam się znajdowali głodowali, byli brudni i mieli podarte ubrania. Było mi ich naprawdę szkoda.

Szliśmy za Jorge i Thomas'em. Kierowaliśmy się pod mury Miasta razem z innym tłumem.

Ludzi wokół było tak wiele, że czułam się jeszcze bardziej niepewnie niż wtedy, gdy obudziłam się jako jedyna dziewczyna w Labiryncie pełnym chłopców. Tom złapał mnie za rękę co dodało mi nieco otuchy.

- Jesteśmy głosem wyrzutków! - zawołał nagle ktoś przez radio.

Odwróciliśmy się w tamtą stronę i dostrzegliśmy samochód, a na nim siedziało kilkoro ludzi. Jedni byli w czarnych maskach, a inni nie. Mężczyzna, który wygłaszał swoją przemowę był jednym z tych, którzy masek nie mieli.

- Kryją się za murami... - kontynuował. - Chcąc zachować lek tylko dla siebie. Podczas, gdy my gnijemy i marniejemy... - mówił dalej, a ludzie wokół widać go popierali. - Ale nas jest więcej niż ich! I sądzę, że trzeba powstać! I odebrać co nasze! Naprzód ku zwycięstwu! - jeden z ludzi w maskach przyglądał nam się z zaciekawieniem, ale wtedy postanowiliśmy to zignorować i ruszyliśmy dalej.

Rozejrzałam się wokół. No cóż, dostać się do środka nie będzie łatwo. Wszędzie jest pełno strażników i śmigłowców DRESZCZu.

Ruszyliśmy za krzyczącym tłumem pod same mury Miasta. Thomas mówił, że tędy może uda nam się dostać do środka. Nie miałam pojęcia jak chciał to zrobić.

- Thomas! - zawołał Jorge. - Nie tędy droga. Myślisz, że ci ludzie nie szukali wejścia?

- Za daleko zaszedłem. - odparł mu brunet i razem z pozostałymi wyszliśmy na przód tłumu, dzięki czemu dokładnie mogliśmy się przyjrzeć murom.

- To mi się nie podoba. - mówił dalej Jorge przyglądając się murom.

Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam Newt'a.

- Tess, mamy problem, spójrz. - wskazał za siebie, na zbliżających się ludzi w maskach. Tych samych, których widzieliśmy już wcześniej.

- Tom... - szarpnęłam bruneta.

- Trzeba wiać! - zawołał blondyn.

Już mieliśmy uciekać, gdy nagle z wnętrza miasta dało się słyszeć głośny ryk, który przykuł uwagę wszystkich wokół. Niepewnie spojrzeliśmy w tamtą stronę.

Działa ochronne zaczęły się podnosić i obracać w naszą stronę. Oj... Źle to wyglądało.

Zaczęliśmy uciekać w momencie, gdy padły pierwsze strzały.

Uciekaliśmy ile sił w nogach, gdy nagle wpadliśmy na ludzi w maskach. Złapali nas.

- Zabieraj łapy! - krzyknęłam i kopnęłam jednego w klejnoty.

Zaczęłam uciekać, ale złapał mnie drugi typek i zamknął razem z Brendą i Thomas'em w samochodzie.

Strażnicy usiedli naprzeciwko nas, a samochód ruszył przed siebie. Wymieniliśmy spojrzenia.

Nic nie mówiliśmy podobnie jak i oni. Po kilku minutach samochód się zatrzymał, a my wysiedliśmy.

Całe szczęście reszta naszych przyjaciół też tam była. Najbardziej jednak trzeba było uspokoić Jorge, który oszalał, gdy Brenda zniknęła mu z oczu. Uspokoił się na szczęście, gdy ją zobaczył.

To było naprawdę uroczę, doskonale było widać jak bardzo mu na niej zależało. Podobnie jak i jej na nim.

- Luz! - zawołał jeden z ludzi w maskach. Możliwe, że ich przywódca. - Jesteśmy po waszej stronie.

- Co to znaczy?! Kim jesteście? - warknął Thomas.

Przywódca popatrzył na Thomas'a i przez chwilę nic nie mówił do czasu, gdy nie zdjął maski. Wtedy zamarłam.

- Gally...? - spytałam z niedowierzaniem.

- Cześć, świeżyno... - spojrzał na Thomas'a, a potem przelotnie zerknął na mnie.

Zerknęłam na bruneta. Widziałam jak napiął mięśnie. Oj, to się bardzo źle skończy...

Cóż miałam rację, bo po chwili Thomas przywalił Gally'emu z całej siły w skutek czego obaj wylądowali na ziemi. Na szczęście Newt i ja zdążyliśmy zareagować.

- Przestań. - Newt powstrzymał bruneta przed kolejnym uderzeniem naszego starego znajomego.

- Strzelił do Chuck'a... - powiedział przez zęby Tom.

- Wiem, też przy tym byliśmy. - mówił Newt. - Pamiętam też, że go użądliło i ledwo ogarniał...

- Tom... Uspokój się... - zerknęłam na niego i na Gally'ego.

Po dłuższej chwili udało nam się odciągnąć strefera.

- Należało mi się... - westchnął Gally, gdy wstał. - Ktoś jeszcze...? Patelniak? Newt? Tessa? - spojrzał na mnie, na co ode mnie również porządnie oberwał.

- Skoro zapytałeś... - uśmiechnęłam się szczwano i ukłoniłam po czym podeszłam do pozostałych.

- Ah, brakowało mi tego... - jęknął Gally i spojrzał na mnie. - Ciebie też miło widzieć.

- Wy go znacie? - wtrącił Jorge.

- Z dawnych lat. - odparł Patelniak.

- Jak...? - wtrącił Newt. - Jak to możliwe? Widzieliśmy jak giniesz.

- Nie, zostawiliście mnie. - odparł tamten.

- A ty nas zamknąłeś w celi. - wytknęłam  mu.

- Jasne, ale wy bylibyście teraz martwi, gdyby nie my. - chłopak spojrzał na mnie. - Czego tu szukacie? - po chwili zmienił temat.

- Minho... - powiedział Newt. - DRESZCZ go dorwał. Chcemy tam wejść.

- I Chuck'a. - dodałam i spojrzałam na Gally'ego.

- Chuck'a...? - spytał niepewnie. - On... On żyje?

- Tak. - odparłam. - Ale ma go DRESZCZ. Zgarnęli go, wyleczyli i uwięzili.

- Skąd wiesz?

- Bo tam byłam... Ale nie czas na tą opowieść.

- Pomogę wam. - przerwał mi Gally. - Za mną.

- Nigdzie z tobą nie idę. - wtrącił Thomas, który do tej pory się nie odzywał. Ledwo się powstrzymywał by ponownie go nie uderzyć.

- Nie, to nie. Ale wiem jak się dostać za mury.

Wymieniliśmy z Newt'em spojrzenia, a potem spojrzeliśmy na Thomas'a.

Streferka (PL)Where stories live. Discover now