Rozdział 22

1.5K 55 7
                                    

Po całym zajściu w jadalni strażnicy zaprowadzili nas do naszych kwater. Chłopaki szybko pozajmowali sobie miejsca. Łóżka były dwupiętrowe więc niektórzy się ścigali, kto będzie pierwszy na górze. Minho był w parze z Patelniakiem, a ja z Newt'em. Gdy tylko weszliśmy do środka strażnicy od razu zamknęli za nami drzwi na klucz. Nie uwierzę jednak, że to tylko dla naszego bezpieczeństwa.

- Jak myślisz? Czego chcą od Tessy? - spytałem Newt'a.

- Co do niej jedno jest pewne... - odparł i spojrzał na mnie. - Poradzi sobie.

Jednak, gdy zobaczył moją minę dodał:

- Tommy, znam Tessę nie od dziś i wiem, że twarda z niej sztuka. Jeśli coś by się działo, da sobie radę, nie martw się. - poklepał mnie po ramieniu po czym wszedł na górę, na łóżko i poszedł spać, podobnie jak i pozostali.

***

Mimo rozmowy z Newt'em wciąż myślałem o Tessie i o tym, gdzie zabrali ją naprawdę. Gdyby to były tylko zwykłe, dodatkowe badania dziewczyna nie była by tak przestraszona. W dodatku nie wiedziałem gdzie jest Teresa. Wiedziałem, tylko, że na początku zabrali ją i Tessę na oddzielne badania, bo w końcu to dziewczyny. Jednak później już jej nie widziałem.

Starałem się jakoś zasnąć, ale nic nie pomagało. Wciąż miałem przed oczami śmierć Chuck'a. Ledwo zdążyliśmy wyjść z labiryntu i straciliśmy Chuck'a. Później przewieźli nas do tego dziwnego miejsca i zabrali gdzieś dziewczyny. Jedno wiedziałem na pewno... Nie mogę ponownie stracić Tessy, nie mogę...

Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie jakiś dziwny dźwięk dochodzący spod mojego łóżka. Zaraz potem dało się słyszeć czyjś głos. Zdezorientowany zajrzałem pod łóżko i zobaczyłem chłopaka, który w jadali ciągle siedział sam. Podobno on trafił tu jako pierwszy i był sam z dziewczynami w labiryncie.

- Chodź ze mną... - szepnął chłopak i wskazał na tunel wentylacyjny.

- Po co? - spytałem jednak nie otrzymałem odpowiedzi, bo chłopak już zniknął mi z oczu.

Chcąc nie chcąc poszedłem za nim. Sam nawet dokładnie nie wiedziałem dlaczego.

Korytarz wentylacyjny na szczęście był na tyle duży by mnie pomieścić. Nieznajomy tak szybko poruszał się tymi korytarzami, że ledwo za nim nadążałem. Widać było, że był tu już nie raz.

- Co ja do cholery wyprawiam? - spytałem samego siebie.

Po kilku chwilach dotarłem do rozwidlenia, które było już znacznie większe od tamtych korytarzy. Na spokojnie mogłem podejść do chłopaka i wreszcie zapytać o co mu chodzi. On jednak kazał mi siedzieć cicho i patrzeć. Wskazał przy tym dziurki w klapie od wentylacji.

Widać przez nie było korytarz i drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Po chwili jednak pojawiła się ta sama doktor, która zabrała dziewczyny na badania. Zaraz za nią przyszli jacyś dwaj mężczyźni. Jeden pchał łóżko przykryte białym prześcieradłem, - wyglądało to tak, jakby pod nim znajdowało się jakieś ciało... - a drugi zapisywał coś w zeszycie.

Doktor otworzyła drzwi za pomocą karty i po chwili wszyscy zniknęli w ich wnętrzu.

- Przywożą ich co noc o tej porze. - powiedział chłopak zanim jeszcze zdążyłem o coś zapytać.

- Co z nimi robią? - spytałem.

- Nie wiem. - odparł. - Dalej nie da się przejść. Kanały tam nie sięgają. Ale, gdy raz tam trafią... To już nie wracają. Nie wiem czy ktokolwiek stąd wychodzi. - mówił. - Wracajmy zanim się zorientują, że nas nie ma. - dodał i chciał już iść, ale go zatrzymałem.

Streferka (PL)Where stories live. Discover now