Rozdział 33

1.3K 59 3
                                    

Kobieta miała na imię Mary. Od Thomas'a pobrała krew by później dać ją Brendzie. Musiał więc siedzieć chwilę cierpliwe. Mnie przebadała i opatrzyła drobne rany. Poprosiła bym została i posłuchała tego co chce nam powiedzieć.

Był z nami również Jorge, który nie odstępował na krok chorej Brendy.

- Na początku byliśmy jak ślepi... - opowiadała. - Pewne było jedno... Najmłodsi mieli największe szanse.

- Była pani w DRESZCZu? - dopytał Thomas.

- Dawno temu... - odparła smutnie kobieta. - Intencje były dobre: Znaleźć lek i ocalić świat. Stanowiliście rozwiązanie, bo byliście odporni. Dlaczego? W końcu to wyjaśniliśmy. Mózg odpornych wytwarza pewien enzym, wypreparowany z krwi może skutecznie spowolnić rozwój wirusa.

- Więc znaleźliście lek? - spytałam i zerknęłam na Brendę, a później na Mary.

- Nie zupełnie. - odparła. - Tego nie da się wytwarzać... A tylko pozyskiwać od odpornych, od młodych. - mówiła. - To ich nie powstrzymało. Są gotowi poświęcić całe pokolenie... Dla tego... - pokazała strzykawkę z niebieską substancją. - Oto dar biologi i ewolucji. Ale nie dla wszystkich.

Chwilę później wstrzyknęła substancję Brendzie.

- Ile zyska? - spytałam.

- Różnie. - odparła pani doktor. - Parę miesięcy. I w tym szkopuł. Potrzebuje więcej. - westchnęła. - Chodźmy... - zwróciła się do Jorge. - Niech odpoczną. - dodała i wyszli z namiotu.

- Ja też już pójdę. - wtrąciłam i wstałam szybko.

- Zostań. - Thomas podszedł do mnie.

- Musisz odpocząć. - odparłam.

- A ty to nie?

- Nic mi nie jest.

- Tess... Możemy porozmawiać? Proszę...

- O czym?

- Wiesz o czym... - szepnął i niepewnie na mnie spojrzał.

Popatrzyłam mu przez chwilę w oczy. Zamrugałam kilkakrotnie by odgonić łzy po czym odparłam:

- Nie musimy o tym rozmawiać... Teraz musisz... Musicie. - wskazałam na śpiącą Brendę. - Musicie odpocząć. - dodałam i ruszyłam w stronę wyjścia, ale brunet złapał mnie za rękę.

- Tessa, proszę...

- Thomas... Nie musisz mi się tłumaczyć. Naprawdę, rozumiem. - chciałam ponownie wyjść, ale on ponownie mnie zatrzymał.

- Nie, właśnie, nie rozumiesz, bo to nie jest tak jak myślisz.

- Skąd wiesz co mogę myśleć?

- Bo widzę to w twoich oczach.

Spuściłam smutnie wzrok.

- Porozmawiamy jak odpoczniesz. - spojrzałam brunetowi niepewnie w oczy, a po chwili wyszłam z pomieszczenia.

Na zewnątrz czekał Jorge. Od razu mi podziękował za to, że stanęłam w obronie Brendy.

- Nie ma za co, naprawdę. - uśmiechnęłam się lekko. - Wiem jak bardzo ci na niej zależy. Znam to uczucie.

- Gdybym ją stracił...

- Wiem. - położyłam mu rękę na ramieniu.

- Straciłaś kogoś bliskiego, prawda?

- Cóż... Nie będę zaprzeczać.

- Kogo? Jeśli można zapytać...

- Można pow... On... Był moim bratem. - odparłam i otarłam łzy.

- Jak miał na imię? - spytał ze smutkiem.

- Chuck.

Streferka (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz