Rozdział 39

1.2K 57 3
                                    

* Tak jak wspominałam, opowiadanie miało Was nieco zaskoczyć. Mam nadzieję, że udało mi się to chodź trochę. I to w pozytywny sposób ❤
Miłego czytania!
Love you 3000! *

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Chuck...? - szepnęłam niepewnie. - To naprawdę ty?

- T-tessa...? - zdziwił się chłopiec.- Tessa! - krzyknął i rzucił mi się na szyję. Od razu odwzajemniłam uścisk.

- O mój Boże! Ty żyjesz! - zawołałam ze łzami w oczach. - Żyjesz... - płakałam ze szczęścia. - Myślałam, że cię straciłam. - ujęłam twarz chłopca w dłonie. - Ale jakim cudem? Przecież widziałam jak...

- Tak, wiem... - przerwał mi chłopiec. - Ale, gdy DRESZCZ się tam zjawił... Zabrał mnie do siebie i uratował. Przez większość czasu byłem nieprzytomny. Obudziłem się w dniu, kiedy mówili, że uciekliście. Później przewieźli mnie tutaj i ciągle robili badania... Ale ty... Skąd się tu wzięłaś?

- To długa historia... - opowiedziałam mu ją w wielkim skrócie. - Dobrze, ale teraz musimy się stąd wydostać.

- Tam jest pełno strażników...

- Wiem, ale musimy spróbować.

- A Thomas? - spytał Chuck.

- Nie wiem co u niego... Nawet nie wiem czy... - nie danie mi było dokończyć, bo nagle usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają.

Szybko się schowałam, chwyciłam podobnie jak i ostatnio kij od kroplówki.

Do środka wszedł Janson z jednym ze strażników. Nie czekałam dłużej tylko walnęłam ich w głowy, chwyciłam Chuck'a za rękę i razem wybiegliśmy na zewnątrz. Zbiegliśmy po schodach i dotarliśmy do wyjścia. Ale nasze szczęście nie trwało długo. Znikąd pojawili się strażnicy, a z nimi Janson na czele.

- Mówiłem ci... - odezwał się Szczurowaty, który ciągle masował sobie głowę. - Stąd nie ma wyjścia. - dodał po czym jeden ze strażników odciągnął ode mnie Chuck'a.

Wyrywałam się i krzyczałam, ale to było na nic.

- Wciąż jeszcze możesz wybrać właściwą stronę. - Janson podszedł do mnie.

- Zrobiłam to już dawno temu. - warknęłam na co on tylko westchnął, uśmiechnął się sztucznie i podał mi kolejny zastrzyk, przez który opadłam na ziemię i zapadłam w głęboki sen.

*THOMAS*

Dziś mija już trzeci miesiąc odkąd straciliśmy Tessę, Minho i pozostałych. Plan mieliśmy już zaplanowany. Dowiedzieliśmy się, że będą ich dziś przewozić i to nasza szansa. Jeśli plan nie wypali, możemy ich już stracić na zawsze.

- Hej. - Newt podszedł do mnie. - Wszyscy są już gotowi. - powiedział. - Możemy ruszać.

- Świetnie. - odparłem i chciałem go wyminąć, ale blondyn mnie zatrzymał.

- Tommy. - blondyn spojrzał mi w oczy. - Uda nam się. Znajdziemy ją i Minho. Obiecuję ci.

- Musimy, nie możemy ich stracić. - mówiłem smutnie. - Nie mogę jej znowu stracić...

- Odzyskamy ją. - Newt poklepał mnie po ramieniu.

- Gotowi? - odezwał się Vince na co my mu przytaknęliśmy. - To do roboty.

Streferka (PL)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt