Rozdział 29

1.4K 53 6
                                    

Po drodze dowiedzieliśmy się, że dziewczyna, która nam pomogła ma na imię Brenda. Jednak i tak nie zmieniłam co do niej zdania. Nadal jej nie ufałam.

Po krótkiej chwili naszego biegu w głośnikach rozbrzmiała jakaś muzyka. Spojrzeliśmy po sobie.

- Wolne żarty... - wymieniłam z Minho spojrzenia. - Co to ma purwa być? Muzyka grobowa? - zerknęłam na brunetkę.

- Nie gadaj tylko chodź. - pociągnęła mnie za rękę. - Nie chcesz tu być, gdy ona się skończy.

- Słyszę, że jest zła, ale, że aż tak? - wtrącił Minho.

- Cóż... - Brenda na niego spojrzała. - Ma dość... Wybuchową końcówkę. - dodała, a my bez reszty pytań pognaliśmy za nią.

- Pośpieszcie się! - zawołał Jorge, gdy dotarliśmy do niego. - Tędy.

Otworzył okno i wskazał na długą linę prowadzącą od okna na sam dół. Było tam cholernie wysoko.

- I, że co? - Minho wytrzeszczył oczy.

- Mamy skakać? - dodałam. - Nie mogę się doczekać by to zobaczyć. - spojrzałam na Azjatę. - Minho, ty pierwszy. - wskazałam na niego.

- Eeej... - biegacz zmarszczył brwi. - Ja też chcę zobaczyć jak skaczesz i... - nie dokończył, bo Jorge złapał go za rękę, podał uchwyt, który złapał i zepchnął go w dół, po linie. Azjata z krzykiem zjechał na sam koniec, ale na szczęście nic mu się nie stało.

- Plan B, romano. - powiedział Jorge i spojrzał na Thomas'a. - Szukacie Prawego Ramienia? Zaprowadzę was, ale nie za darmo. - dodał po czym sam złapał się uchwytu i zjechał na dół.

- No to jazda! - zawołała Brenda i podała kolejny uchwyt Patelniakowi, Newt'owi, Aris'owi i Teresie.

Streferzy po kolei zjeżdżali i po chwili zostaliśmy tylko: ja z Thomas'em i Brendą.

Na nasze nieszczęście DRESZCZ już wiedział, gdzie jesteśmy więc mieliśmy jeszcze mniej czasu.

Thomas podał mi kolejny uchwyt. Miałam już zjeżdżać, gdy nagle Brenda gdzieś pobiegła.

- A ona co wyprawia? - spojrzałam na Thomas'a.

- Leć, znajdę ją i do was dołączymy. - powiedział brunet i chciał już biec za dziewczyną, ale go zatrzymałam, łapiąc za rękę.

- Idę z tobą. - powiedziałam pewnie. - I nawet nie próbuj mnie powstrzymać. - dodałam na co on skinął głową i razem pobiegliśmy za dziewczyną.

Znaleźliśmy ją przy jakiś szafkach. Brunetka panicznie czegoś szukała, ale nie wiedziałam czego. Musiało to być ważne skoro narażała swoje życie by po to wrócić. Chwilę później znalazła swoją zgubę i mogliśmy uciekać. Kule świstały nam nad głowami, gdy biegliśmy.

Większość dróg pozagradzali nam strażnicy z DRESZCZu, ale dziewczyna prowadziła nas do drugiego wyjścia. Piosenka się właśnie kończyła... I nastąpiło wielkie BUM!

Wszystko zaczęło się zawalać, ale my w ostatniej chwili wskoczyliśmy do jakiegoś tunelu i właśnie w ten sposób musieliśmy ponownie główkować jak się stamtąd wydostać. Drogę, którą tu dotarliśmy zawaliły nam gruzy więc pozostała nam sieć tuneli. Brenda podobnież znała drogę i powiedziała, że nas stąd wyprowadzi. Jakoś to mnie nie uspokajało.

Dziewczyna dała nam latarki po czym razem otworzyliśmy klapę, przez którą weszliśmy do kolejnych bardzo mrocznych i śmierdzących tuneli.

- Dlaczego nam pomagasz? - odezwałam się, gdy byliśmy już na dole.

- Wierz mi, to nie był mój pomysł. - odparła.

- Wierz mi, że w to nie wątpię. - sarknęłam.

Dziewczyna spojrzała na mnie, ale nie powiedziała tego co myślałam.

- Jorge, uznał was za bilet do Bezpiecznej Przystani.

- Co? - powiedzieliśmy równocześnie z Thomas'em.

- No wiecie... - wzruszyła ramionami. - Do Raju. Gdzie nie ma Słońca i zarazy. Podobno Prawe Ramie zabiera tam dzieciaki. Te odporne.

- Wiesz, gdzie to jest? - spytał Tom.

- Nie. - odparła.

- Pocieszające... - szepnęłam tak by nie słyszała.

- Ale Jorge kogoś zna... - kontynuowała.

- Kogoś czyli kogo? - dopytał brunet.

- Nazywa się Marcus. Szmuglował ludzi w góry. Jeśli Jorge zwiał... Zaprowadzi tam waszych kumpli.

- Jeśli zwiał? - strefer wyróżnił te słowa.

- Za dużo pytacie. - westchnęła.

- Cóż nie znamy cię, nie ufamy ci i nie mamy pewności czy nas po drodze nie zabijesz. - wtrąciłam.

- Na te ostatnie właśnie w tej chwili mam ochotę. - podeszła do mnie.

- Śmiało, próbuj. - zrobiłam krok do przodu.

- Dziewczyny. - Tom wszedł między nas. - Nie czas na to. Musimy znaleźć resztę. - powiedział. - Mówiłaś, że nas stąd wyprowadzisz więc do roboty.

Brunetka nic nie odpowiedziała tylko ruszyła dalej, a my zaraz za nią.

- Chyba jej nie ufasz? - szepnęłam do bruneta i złapałam go za rękę.

- Tego nie powiedziałem. - zerknął na mnie. - Ale musimy się stąd jakoś wydostać, a ona najlepiej zna ten teren.

Zgodziłam się z nim i dalej w ciszy ruszyliśmy za dziewczyną.

***

Szliśmy już dość długo, a cisza, która teraz trwała zaczynała mnie dobijać.

- Ten Jorge to twój ojciec? - odezwał się wreszcie Tom. Całe szczęście, bo można było oszaleć w tej ciszy.

- Tak jakby... - odparła Brenda. - Nie wiem kim jest, ale zawsze mnie chronił. A ja spełniam jego najgłupsze prośby.

- Nie wierzysz, że Prawe Ramie istnieje? - spytałam, a nagle za nami się rozległ jakiś skrzek. Jednak dość daleko, na szczęście.

Postanowiliśmy iść dalej by nie marnować czasu.

- Myślę, że nadzieja jest niebezpieczna. - odpowiedziała mi. - Zabiła więcej moich znajomych niż Słońce i Pożoga. Myślałam, że Jorge jest mądrzejszy. - mówiła, a my po chwili dotarliśmy do trzech, nieznanych nam, kolejnych tuneli. - Cholera...

- To co wyliczanka? - westchnęłam i podeszłam sprawdzić tunel, który wskazał Thomas.

- Chyba tędy. - zerknął na mnie.

Prawdopodobnie miał rację, bo w oddali było widać światło dzienne. Odwróciliśmy się w stronę Brendy, ale jej tam nie było.

- Brenda? - zawołałam.

- Tu jestem. - odparła, a my do niej podeszliśmy. - Spójrzcie. - wskazała na ściany pokryte jakimś... Czarnym, mażącym się bluszczem. Sami dokładnie nie wiedzieliśmy co to jest.

Przyświeciliśmy latarkami do miejsca, w którym prowadził i nagle z niego wyłonił się Poparzeniec! A zaraz za nim kolejni!

Cofnęłam się o kilka kroków.

- W nogi...? - zerknęłam na nich.

- W nogi. - zgodzili się. - Biegiem! 

Streferka (PL)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang