Rozdział 30

1.4K 62 24
                                    

Pobiegliśmy tunelem, który wskazał Thomas. Okazał się być tym poprawnym, bo wydostaliśmy się na zewnątrz. Co prawda znajdowaliśmy się na skraju przepaści, ale całe szczęście wyszliśmy z tuneli. Poparzeńcy byli tuż za nami więc nie tracąc ani chwili zaczęliśmy się wspinać po zawalonych budynkach na samą górę. To była nasza jedyna droga ucieczki. Pierwsza szła Brenda, za nią szłam ja, a za mną Thomas.

Stworów było jeszcze więcej niż przedtem. Nie zastanawiałam się już skąd się tu wzięli, ale jak się im wymknąć.

Weszliśmy do środka jednego z zawalonych budynków i zaczęliśmy się szybko wspinać po schodach. W tamtej chwili nawet nie myślałam o zmęczeniu.

Brenda chwyciła się jakiejś metalowej barierki, która była obluzowana. Dziewczyna obsunęła się na dół wpadając przy tym na mnie. Brunetka zdążyła się czegoś przytrzymać. Ja jednak nie miałam takiego szczęścia i spadłam na dół, na szybę, która w każdej chwili mogła pęknąć.

- Tessa! - zawołał Thomas.

- Nic mi nie jest. - wyjąkałam. - Jeszcze żyję.

- Zejdę do ciebie. - powiedział brunet i powoli zszedł na dół, a za nim Brenda.

Spojrzałam na dół, na szybę, na której się znajdowałam. Było tam strasznie wysoko.

Chwiejnym krokiem wstałam na nogi i zerknęłam na Thomas'a podczas, gdy szkło powoli zaczynało pękać.

- Spokojnie... - brunet wyciągnął rękę w moją stronę. - Złap mnie za rękę.

Chciałam już zrobić pierwszy krok, ale jeden z Poparzeńców nas dogonił i wbiegł do pomieszczenia zwalając przy tym Brendę. Teraz we dwie musiałyśmy szamotać się na pękającej szybie z tym stworem. Całe szczęście, że obok był Thomas, który złapał jakiś pręt i zbił szybę.

Złapałam go za ręce, a Brenda złapała się mojej nogi. Brunet był silniejszy jak się wydawało skoro udało mu się nas utrzymać.

***

Po jakże tej drobnej potyczce zeszliśmy na dół. Na szczęście zgubiliśmy Poparzeńców i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po upływie co najmniej godziny dotarliśmy do miasta, gdzie mieli znajdować się pozostali. Zatrzymaliśmy się na chwilę przed wejściem, bo nasz przewodnik był ranny.

- Pokaż, opatrzę cię. - uklękłam przy brunetce.

- Nie trzeba. - odparła na co na nią spojrzałam.

- Trzeba, przecież kulejesz. - uparłam się, podniosłam lekko jej nogawkę i zobaczyłam spore ugryzienie po Poparzeńcu.

- Tak, tak, wiem... - spojrzała na nas. - Znajdźmy Marcus'a. - zmieniła temat, wstała i wyminęła mnie.

- A chciałam chociaż raz być miła. - szepnęłam na co Tom się uśmiechnął.

Ludzie w tym mieście starali się wieść w miarę możliwości, normalne życie. Były tu i dzieci, i starcy. Ludzie mieli rodziny i starali się nie myśleć o Pożodze, ale to raczej nie do końca było możliwe.

Szliśmy za Brendą do czasu, gdy nie zaczepiła nas jakaś wystrojona i wymalowana blondyna.

- Przyszliście na imprezę? - spytała zalotnie.

- Przyszliśmy do Marcus'a. - odparła Brenda. - To jego lokal? - wskazała na budynek.

- Lokal jest mój. - odparł facet stojący za nami. Wyglądał na porządnie upitego, ale o dziwo trzymał się jeszcze na nogach.

- To ty jesteś Marcus? - spytał Tom, gdy podeszliśmy do mężczyzny.

- On już tu nie mieszka. - odparł tamten.

Streferka (PL)Where stories live. Discover now