Rozdział 42

1.3K 55 9
                                    

Thomas próbował mnie przekonać bym została, ale ja nie odpuszczałam. Rozumiałam go, że bał się, że coś może mi się stać. Ja przecież czułam to samo wobec niego.

Po godzinie czasu spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i broń po czym udaliśmy się po cichu - by nikogo nie obudzić - do jednego z samochodów. Cóż... Tam czekała na nas mała niespodzianka.

- A wy dokąd się wybieracie? - odezwał się z ciemności znajomy głos.

Był to nikt inny, a Newt. Zapalił lampkę i spojrzał na nas. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.

- To twoja sprawka? - brunet spojrzał na mnie.

- Nie... - spojrzałam na niego, a później na Newt'a. - Ale, kochanie, jeszcze się nie przyzwyczaiłeś, że rodziny się nie zostawia? - uśmiechnęłam się chytrze na co on pokręcił tylko głową z niedowierzania.

Podałam Newt'owi plecaki moje i Thomas'a by blondyn mógł je spakować do samochodu.

- Posłuchajcie... - odezwał się brunet. - Wiecie, że nie mamy pewności, że znajdziemy Minho i Chuck'a, i dodatkowo, że wrócimy żywi... - próbował nas przekonać.

Wymieniłam z blondynem spojrzenia.

- No to przyda ci się każda pomoc. - powiedział Newt i otworzył drzwi od strony kierowcy. Ze środka wyjrzał Patelniak i uśmiechnął się miło.

- Razem to rozpętaliśmy. - blondyn zerknął na mnie, a potem na pozostałych. - Wypada też razem skończyć.

- Dobra. - Tom skinął głową. - Jedźmy po nich. - po czym razem wsiedliśmy do samochodu.

- I co ty byś bez nas zrobił? - uśmiechnął się Patelniak w stronę Thomas'a.

- Też się zastanawiam. - odparł na co się razem zaśmialiśmy.

***

Jechaliśmy dobre kilka godzin. Pogoda nam sprzyjała, słoneczko świeciło i było ciepło. Po jakiejś kolejnej godzinie jazdy, dojechaliśmy do tunelu. Zatrzymaliśmy się tuż przed nim i wysiedliśmy z samochodu, z mapą w ręku. Tunel był ciemny i dochodziły z niego dziwne odgłosy co wcale nie zachęcało do podróży przez niego.

- Mamy tam wjechać? - Newt spojrzał na Thomas'a, który trzymał mapę w dłoniach. - Nie chcę wykrakać, ale tam bym się schował, gdybym był Poparzeńcem.

- Ja też nie chcę krakać, ale zgadzam się z Newt'em. - poparłam blondyna.

- Wielkiego wyboru nie ma. - westchnął Tom.

Przyglądaliśmy się tunelowi w ciszy, którą przerwał blondyn.

- Jadę z przodu. - ruszył w stronę samochodu.

- Tym razem nie będę się kłócić. - odparłam i poszłam w jego ślady podobnie jak i pozostali.

Cóż, jak to powiedział Thomas, nie mieliśmy wielkiego wyboru i musieliśmy wjechać do środka.

- No to jazda. - odezwał się Patelniak, gdy pozapalaliśmy latarki i światła w samochodzie.

Jechaliśmy powoli i rozglądaliśmy się wokół.

- Tylko powoli. - powiedział Newt do Patelniaka, naszego kierowcy, gdy mijaliśmy wraki samochodów.

Przez kilka minut było spokojnie, ale... To do czasu.

- Wow, wow, wow, wow... - Patelniak zatrzymał samochód.

Kilkanaście metrów przed nami stał Poparzeniec. Jeden. Jak na razie.

Spojrzałam wraz z Newt'em i Patelniakiem na Thomas'a.

- Luz... - brunet spojrzał na nas niepewnie. - Jest tylko jeden. Objedź go, powolutku. Uda się.

Może nie dodawało to zbytniej otuchy, ale i tak wyjścia nie mieliśmy. Zawrócić nie mogliśmy. Celem naszej wyprawy jest odzyskanie przyjaciół. Zrobimy wszystko by tak się stało.

- Powolutku... - powtórzył Patelniak, a wtedy pochowaliśmy latarki i pozamykaliśmy szczelnie okna. - Powolutku...

Westchnęłam, oparłam się o tylne siedzenie i myślałam, że chwilę potem zejdę na zawał, gdy zobaczyłam kobietę - Poparzeńca za oknem.

- Proszę... - powiedziała i zaczęła pukać do drzwi. Wyglądała prawie normalnie. Cóż... Gdyby nie te puste oczy, blada jak ściana cera i żyły czarne jak smoła to tak... Wyglądała całkiem normalnie. - Pomóżcie... - mówiła ochrypłym głosem. - Proszę, wpuśćcie mnie... - błagała.

Chwilę potem z drugiej strony pojawił się drugi Poparzeniec.

Tym razem był to facet, ale ten wyglądał o wiele gorzej od niej. Zaraz po nim pojawił się kolejny i jeszcze kolejny.

- Spadamy... - spojrzałam na Patelniaka.

- Gazu! - zawołał Tom.

- Trzymajcie się! - zawołał nasz kierowca, a gdy ruszył potrącił jednego z Poparzeńców.

Jednak na nasze nieszczęście stwór utrzymał się na masce samochodu i zaczął zbijać nam przednią szybę.

- Zrzuć go! - zawołałam.

- Staram się!

Jechaliśmy zygzakiem, a Poparzeniec nadal solidnie się trzymał. Dopiero po chwili Patelniak zbliżył się bardziej do jednego z wraków samochodu i wtedy stwór zahaczył o jakiś pręt i spadł.

- Uff... - westchnęłam, wymieniłam z Thomas'em spojrzenia, a potem z powrotem spojrzeliśmy przed siebie. - Uważaj! - krzyknęliśmy jednocześnie.

Strefer jednak nie zdążył wyhamować i zjechał nieco z trasy. Spowodowało to, to, że nasz samochód przewrócił się z hukiem na bok.

Streferka (PL)Where stories live. Discover now