2. Paskudne realia.

Zacznij od początku
                                    

- Robisz imprezę? - Skrzywiłam się, bo wcześniej nic nie było mi na ten temat wiadomo.

Price nie słynie raczej z robienia imprez w domu. Ma surowych rodziców i zawsze bał się, że zrzędliwa sąsiadka im doniesie jak zrobi domówkę pod ich nieobecność.

- Rodzice wyjeżdżają, a z tego co mi wiadomo stara panna Garcia wybywa do swojej córki. - Odpowiedział, jakby czytał mi właśnie w myślach - Więc czas na wielką imprezę w domu Price'ów! - zawołał radośnie uśmiechając się jak głupi do sera.

Parsknęłam i pokręciłam z politowaniem głową na jego entuzjazm.

***

Sprawdzam komórkę i widzę, że zbliża się godzina dwudziesta druga. Napisałam wiadomość do taty, że będę dziś późno. Chcę się trochę odstresować przez tą całą naukę i stres wiążący się z tym. Spoglądam na ludzi bawiących się w najlepsze na parkiecie, gdzieś wśród nich jest też Herman z którym przetańczyłam ostatnie półtorej godziny. Nie wiem jakim cudem w tym człowieku jest tyle energii. Biorę łyka mojego - już nawet nie pamiętam którego - drinka. Muzyka gra w najlepsze. Szumi mi trochę w uszach więc postanawiam przejść się do łazienki. Omijam pijanych - może nawet naćpanych - obściskujących się ludzi, aż w końcu dochodzę do białych drzwi przez które wchodzę do pomieszczenia. Blondynka, która jeszcze przed chwilą była pochylona nad umywalką szybko się prostuje. Wyciera swój nos z resztek białego proszku, posyła mi wrogie spojrzenie i wymija mnie w drzwiach. Zamykam drzwi, a muzyka i hałasy cichną. Wzdycham. Wspominałam już, że to miasto jest zepsute do szpiku?

Wchodzę w głąb łazienki. Podchodzę do lusterka i przeglądam się w nim. Patrzę na swoje nędzne odbicie i zastanawiam się kim jest dziewczyna przede mną. Jej piwne oczy są podkrążone, a włosy w totalnym nieładzie. Tata nie byłby dumny. Przecieram jeszcze rozmazany lekko tusz pod swoim okiem i wychodzę z łazienki. Znów słyszę panujący tam harmider. Postanawiam poszukać w tłumie tańczących mojego przyjaciela. Przeciskam się przez tańczących ludzi, aż w końcu moim oczom ukazuje się szatyn. Chwytam go za ramię i odwracam w swoją stronę. Co prawda zachwiał się, ale to nic złego. Chłopak się dosyć upił.

- Idziesz zapalić? Gorąco tu? - pytam, a gdy chłopak znacząco kiwa głową chwytam go za rękę i prowadzę na tyle wyjście z klubu.

Bezustannie gdy jestem w "The Ocean" wychodzę zapalić właśnie tutaj. Zbyt wielu ludzi nie wie, że jest wyjście na tyłach. Można sobie spokojnie i w ciszy zapalić. Szczerze mówiąc nie mam pewności czy aby na pewno można tu przebywać, jako że obok znajduje się magazyn i teren jest ogrodzony kolczastym drutem, ale kto by się tym przejmował. Wyciągam z kieszeni spodni zielone Winstony, wyjmuję jednego dla siebie. Zdałam sobie sprawę, że zgubiłam swoją czarną bluzę. Kiedyś się znajdzie. Kieruję pudełeczko w kierunku chłopaka częstując go jedynym. Bierze bez wahania.

- Ojciec zdradził mamę. - mówi nagle, odpala papierosa i zaciąga się nim. Podaję mi zapalniczkę, powtarzam wykonaną przez niego czynność. Patrzę na niego pytająco. Przecież jego rodzice byli wręcz idealni. Zawsze mu ich zazdrościłam. - To pojebane - prycha, patrzy teraz przed siebie - Od zawsze powtarzał, że kocha mamę. Że kocha mnie. Ale przy pierwszej lepszej okazji pokazał jak bardzo ma nas w dupie. - milczy przez chwilę, zaciąga się i kontynuuje - Puścił się z jakąś typiarą z pracy, a gdy mama się dowiedziała to od razu spakował swoje rzeczy i się wyniósł. Nawet się nie pożegnał. Po prostu wyszedł - jego głos pod koniec się załamuje. Chwytam go za rękę - Fajnie, co nie? Wysoki status, szacunek. - prycha po raz kolejny, tym razem patrzy na mnie. Jego oczy są szkliste i tym razem to nie przez alkohol. - Dlaczego to wszystko jest takie trudne? - wyrzucił końcówkę papierosa i zatopił twarz w dłoniach - Mam za dużo pieniędzy, aby mieć takie problemy.

Let The Light InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz