— Zawrzyjmy układ — powiedział spokojnie. — Ja pomogę ci z tobołami, a ty poczekasz z oskarżeniami na mój temat, póki mnie nie poznasz. Nie przez pryzmat mojego bliźniaka, który ma gorszy humor.

Gdybym tylko wiedziała, że ten nastrój nie wiązał się tylko z tym dniem.

— Nie chce cię poznawać. — Zbytnia szczerość mogła zostać postrzegana jako chamstwo, ale już przestałam się tym przejmować. Nie wtedy gdy od niepamiętnych czasów byłam oceniania przez grubość portfela. — Czuję w każdym zakamarku ciała, że jesteście tym typem człowieka, który odwraca życie do góry nogami.

— W każdym zakamarku powiadasz? — Uniósł brew z jawną insynuacją, na którą prychnęłam. Wyminęłam go o mało nie tracąc równowagi, ponieważ ciężar był zbyt dużo, jak na takie gwałtowne manewry. — Dobra. Pomogę ci, a ty pogodzisz się z faktem, że i tak daleko ode mnie nie uciekniesz.

Chłopak przechwycił ode mnie karton zgrabnym ruchem, jakby ten nic nie ważył i ruszył do windy. Patrzyłam na to z grobową miną, wciąż stojąc w miejscu, na co ten zerknął przez ramię.

— Masz zamiar tam stać, jak widły w gnoju? — westchnął teatralnie. — Jeszcze nie mam zamiaru przewracać twojego życia, spokojnie. Nie, gdy grozi to rozbryzganiem gówna.

Roześmiałam się. Pokrętne poczucie humoru to on z pewnością miał, ale z jakiegoś powodu pasowało ono do mojego gustu. Ruszyłam za nim wprost do eleganckiej windy pasującej do chłodnego holu budynku. Właściciel z pewnością był zwolennikiem minimalizmu, zważywszy na otaczającą nas szarość oraz biel. Z dodatkami w postaci roślin oraz lśniącej tekstury kafelków skomponował nowoczesne, niżeli szpitalne miejsce. Wcisnęłam numer piętra, zauważając uśmieszek Nathaniela, co zaalarmowało mnie, ale nie skomentowałam tego. Krótki korytarz dzielił dokładnie siedem mieszkań, z czego moje było na samym końcu. W ogóle mi to nie wadziło — więcej prywatności. Otworzyłam na oścież drzwi w niemym zaproszeniu, ukazując wciąż nie umeblowane mieszkanie. Na przestrzał można było dojrzeć opustoszały salon zawierający jedynie telewizor oraz pudła, które wyniosłam wcześniej.

— Postaw to byle gdzie. — Machnęłam dłonią gotowa go zbyć, jak najszybciej.

Rozglądnął się wokół, ale ku mojego zaskoczeniu nie wpraszał się na dalsze oględziny i ruszył ku wyjściu. Tego z pewnością się nie spodziewałam. Mojej interwencji, gdzie wypchnęłabym go za próg? Nachalności? Owszem. Lecz nie tego, że tak po prostu opuści mój przytułek. Szkoda, że zbyt prędko ogarnęło mnie zadowolenie — diabeł tkwił w szczegółach.

A tym niuansem był cholerny kopniak w tyłek od przekornego losu.

— Co t-ty? — zająknęłam się. Wpatrywałam się w blondyna, który bezceremonialnie zrobił kilka kroków i chwycił za klamkę mieszkania naprzeciwko. Zwiastunem mojej niedoli był psotny uśmiech, który Nate posłał mi przez ramię.

— Witaj, sąsiadko.

Drzwi zamknęły się tuż za nim, a mimo to stałam zamrożona w miejscu.

— Nie — jęknęłam pod nosem.

— Oj, tak! — zawołał chłopak, który najwyraźniej wciąż koczował w korytarzu swojego mieszkania.

Cholera.

Jak przystało na dorosłą i racjonalną osobę trzasnęłam drzwiami, a śmiech chłopaka był odpowiedzią na moją irytację. Palant.

Mogłam się dalej wściekać lub włożyć tę energię w coś pożytecznego. Wybrałam drugą opcję. Skupiłam się na stosach nierozpakowanych pudeł. Myślenie o zarozumiałym palancie i jego błaznowatym bracie było na krańcu mojej listy zadań na dziś. Związałam włosy w gniazdo na czubku głowy i ponownie rozejrzałam się po swoim nowym domu. Wszystkie pomieszczenia były zachowane w białych, szarych oraz czarnych barwach — ta neutralność wręcz mdliła. Właśnie dlatego w aktualnie pustym salonie miała pojawić się turkusowa sofa wraz z tego samego koloru dodatkami. Gdy jakoś się urządzę, chciałam pojechać do sklepu, by kupić rośliny. Sztuczne. Zieleń może i była urokliwa, ale nie oznaczało to, że chciałam zabijać wszelkie kwiatki, jakie tu postawię. Umiejętność ususzenia nawet kaktusa była talentem, do którego nie chciałam się przyznawać.

Przylegająca do salonu kuchnia dzieląca pomieszczenia jedynie marmurowym blatem była zbędna. Mimo że umiałam gotować kilka dań, robiłam to naprawdę sporadycznie. Od święta. Dlatego do szczęścia potrzeba było mi tylko ekspresu do kawy i opcjonalnie lodówki.

Kroczyłam przed siebie, kierowałam się do mojej ulubionej części mieszkania, którą była sypialnia. Przeszklone pomieszczenie dawało idealny widok nie tylko na panoramę miasta, ale i wschody oraz zachody słońca — dlatego też upewniłam się, że zamontowano tu żaluzje. Nawet takie widoki mogły boleć, gdy promienie słońca raziłby mnie codziennie po oczach. Z westchnieniem wpatrywałam się w szereg ciągnących się wieżowców świadoma, że rozpoczynałam nowy etap w swoim życiu. Dorosłość.

Dzwonek telefonu przerwał moją emocjonalną wycieczkę. Przez kolejne trzy godziny przez próg mojego domu przewijali się fachowcy niosący gotowe meble, jak i te do złożenia, czym też się zajęli. Nadzorowałam cały proces i wskazywałam, gdzie miały one ostatecznie stać. Póki ostatni element nie spoczął na swoim miejscu. W prawdzie nie wysilałam się fizycznie, ale czułam się zmęczona, jakbym razem z całą ekipą przenosiła ciężar mebli. A potem jeszcze się dobiłam, rozpakowując część ubrań w szafach.

Ach, dorosłość.

        — Masz wyczucie czasu, Melissa — odparłam tuż zaproszeniu jej do środka. Dopiero gdy wszystko zostało skończone moja nieogarnięta ciotka postanowiła się łaskawie zjawić. Chwyciłam za siatki z chińskim jedzeniem oraz słodkie wino, które przyniosła. — Gdy robota się kończy magicznie się zjawiasz.

Posłała mi promienny uśmiech, który współgrał z jej idealnym wizerunkiem. Eleganckie ubrania i szpilki nie zostały zmienione po pracy, przez co w swoim dresie wyglądałam przy niej, jak ostatni flejtuch.

— To dar — skwitowała nieprzejęta moim żartobliwym przytykiem. Z zaciekawieniem oglądała przestrzeń, a aprobujące skinięcia były wszystkim, co uzyskałam przez kolejną minutę. — Moja dziecinka dorasta.

Przewróciłam oczami na jej teatralną płaczliwość.

— Jak zaczniesz beczeć to wyrzucę cię za drzwi — ostrzegłam poważnie. Łzy oraz emocjonalne gadki były moją osobistą zgrozą. — Pomyśl o tym raczej, jak o możliwości swobodnego paradowania po domu nago ze swoimi nowymi chłopaczkami.

Melissa wciąż żyła pełnią rozwiązłego życia, ponieważ nie była gotowa na poważny związek, a raczej nie miała nigdy na niego czasu — firma oraz moja obecność z pewnością nie sprzyjały romansom. Niestety niegdyś niejednokrotnie byłam świadkiem jak jej chwilowy partner nazbyt mocno poczuł się, jak u siebie. Dziwiłam się, że po tych częstych paradach bez ubrań nie skończyłam z jakąś traumą.

— I vice versa — odparła i poruszyła brwiami w ten okropny, pedofilski sposób. — Minęłam się na korytarzu z kimś bardziej niż apetycznie wyglądającym.

Nie byłam pewna, dlaczego automatycznie przed moimi oczami pojawił się obraz Matthew. Przecież nie znałam ludzi mieszkających na tym piętrze, równie dobrze Melissa mogła mieć na myśli kogoś innego.

— Nie jestem zainteresowana spiknięciem się z kimś, kto mieszka koło mnie — bąknęłam zgodnie z prawdą. — Ledwo się tu wprowadziłam. Nie potrzebuję niewygodnych komplikacji w postaci niezręcznych spotkań.

Niezależnie od tego, jak bardzo mój sąsiad był seksowny — uroda szła w pakiecie z dupkowatością.

— Twój rozsądek psuje całą zabawę. — Przewróciła oczami.

— Któraś z nas musi go mieć — parsknęłam śmiechem, na co pokazała mi środkowy palec.

Taką ciotkę każdy chciałby mieć w swoim życiu — niezależnie od tego, jak wielka katastrofa musiała przeciąć nasze ścieżki. Choć nie przyznałabym tego na głos była dla mnie niesamowitym oparciem oraz najlepszą przyjaciółką. Mimo że żal ściskał moje serce to nauczyłam się akceptować drogę, jaką obrało moje życie. Bez tego bólu nie byłabym, kim jestem teraz — nawet jeśli nie była to najlepsza wersja mnie samej.

Od Autorki :

Kilkanaście duszyczek wypytywało się o nowy rozdział tego tomu, oto i on! Od razu mówię, że nie będzie on kontynuowany co najmniej do kwietnia/maja.

Ale za to możecie dowiedzieć się oficjalnie, o kim będzie ta część! Jak Wam się podoba ten wybór? Co sądzicie o "humorku" Matthew? Zapewne wielu z Was wolałoby Nathaniela, jednakże osobiście uważam, że to jego brat ma tu więcej do powiedzenia ;)

A może macie jakieś przemyślenia na temat głównej bohaterki czy tematu/problemów, jaki będzie poruszać ten tom?

Every Boy Sins In HeavenOnde as histórias ganham vida. Descobre agora