7.Dwa słowa. "(...) tylko nie zostawiaj mnie samego... "

32K 1.3K 23
                                    

Kochani !

Chciałabym Wam wszystkim podziękować za tyle wyświetleń, gwiazdek i komentarzy!

Rozdział miał pojawić się dopiero w sobotę ale ze względu, że nie ma mnie dziś w szkole udało mi się go skończyć. Bardzo proszę o waszą opinię ! Na prawdę bardzo mi zależy aby poznać wasze zdanie. Rozdział raczej taki sobie :/

Anastazjaa :*

----------------------------------------------------------------

Kiedy Anastazja była gotowa zeszliśmy na dół. Matka wyszła z salonu jak usłyszała nasze kroki na na schodach. Byłem wkurwiony do granic możliwości na wszystkich. Na matkę i na Evelin szczególnie. Dobrały się, nie ma co. Ana miała grymas na twarzy. Bolało ją. Oparzenie nie należało do najładniejszych. Jak sobie pomyślę, że oblała ją wrzątkiem mam ochotę jej coś zrobić. Jeszcze udawała niewiniątko.

-Oliver a wy już wychodzicie? - Spytałam mnie rodzicielka z uśmiechem na ustach. Była zadowolona z takiego obrotu sytuacji.

-Tak, wychodzimy. -Warknąłem pomagając założyć płaszcz blondynce i sam się ubierając.

-Och... jaka szkoda.-Westchnęła teatralnie. -Ale nie rozumiem dlaczego? -Zmarszczyła brwi. - Chodzi Ci tylko o ten wypadek. Przecież to nie było specjalnie. - Broniła brunetki.

-Tylko?! To był wrzątek. Wrzątek mamo! - Nie wytrzymałem. Okej, nie było najgorzej bo szybko zareagowała ale jeśli by trochę później oceniła sytuację mogło się to skończyć gorzej.

-Jedna blizna w te czy we wte. Nic więcej jej nie oszpeci. - Spojrzała z pogardą na Anastazję. Dziewczyna miła łzy w oczach ale wiedziałem, że nerwowo już nie wytrzymuje. Wiedziałem, że przypomniała sobie o tamtych bliznach. Bliznach zrobionych przez jakiegoś skurwysyna... Zacisnęła usta w cienką linię i wyrywając mi swoją dłoń z uścisku wyszła z domu. Nic nie powiedziała ale ja nie zamierzałem tak tego zostawić.

-Co ty do cholery robisz?! - Wydarłem się w furii.

-O nie, nie będziemy tak rozmawiać. Zmień ton albo wcale...

-Kurwa, przestań pieprzyć! - Przeczesałem zdenerwowany włosy. - Twoje zachowanie.... Wiesz jam się zachowujesz?! Brak mi po prostu słów. Nie wiem jak można być tak zepsutym i wrednym żeby tak traktować drugą osobę... - Rzekłem z obrzydzeniem. Nie poznaje jej, zupełnie jak nie moja matka.

-Dość ! Nie będziesz tak do mnie mówił a tym bardziej rozkazywał jak mam się zachowywać ! - Oburzyła się cała czerwona ze złości. - Widocznie sobie zasłużyła ta ździra !

-Ździra? - Powtórzyłem nie dowierzając co przed chwilą powiedziała. - Licz się ze słowami ! - Zacisnąłem szczęki aby nie wydrzeć się jeszcze bardziej albo abym się nie rzucił na nią. Wszystkie mięśnie miałem napięte niczym struny gotowe do ataku.

-Przestaniecie w końcu? -Pojawił się tata patrząc ze złością na mamę. -Dość tego Evo. Powinnaś zaakceptować jego decyzję i w końcu przestać z tym karygodnym zachowaniem! W pewnych momentach Cię nie poznaje. - Pokręcił głową.

-Pogodzić się? Zaakceptować? Ona nie jest odpowiednia dla niego ! - Tupnęła nogą ze złości.

-Odpowiednia czy tego chcesz czy też nie! - Zaprzeczyłem. - I dopóki się z tym nie pogodzisz i nie zmienisz swojego nastawienia do Anastazji nie zobaczysz mnie w tym domu . - Po tych słowach wychodzę na zimne powietrze nie zważając na krzyki i nawoływanie matki. Na dworze panuje ciemność oświetlana jedynie lampami przed domem. Słyszę stłumiony szloch i rozglądam się dookoła poszukując dziewczyny. Mój wzrok zatrzymuje się na postaci stojącej pod drzewem. Podchodzę tam szybkim krokiem i bez słowa ją tule do swojej piersi.
-Tak strasznie Cię przepraszam aniołku. - Mówię, chociaż wiem, że słowa nic nie naprawią. Nic nie przegoni tej rozpaczy, którą czuje. Przytulam ją mocniej na co syczy. Cholera ! -Powinniśmy jechać do szpitala. -Odgarniam zbłąkane kosmyki z jej policzków i ścieram łzy. Nic nie mówi.
-Oliver wszystko jest w porządku. -Zaprzecza.- Jedźmy do domu, proszę Cię. - Wypowiada łamiącym się głosem.
-Nie, nie ma mowy. Ktoś musi to obejrzeć. - Nie ulegam na jej prośby i prowadzę ją w stronę samochodu. Wsiada bez słowa a po chwili sam znajduję się za kierownicą i włączam się do ruchu.
-Oliver...
-Nie! - Powiedziałem głośniej niż zamierzałem na co się wzdrygnęła a na jej twarzy pojawił się lęk. Znów traciłem panowanie nad sobą tak jak kilka lat temu. Bała się mnie, to była dla mnie myśl nie do zniesienia. Nigdy, przenigdy nie skrzywdziłbym jej.
-Przepraszam. - Kładę rękę na jej kolanie, lekko gładząc. Przez pół drogi nie rozmawiamy. Wciąż wszystko analizuję. Złość, rozgoryczenie rozpiera mnie od środka. Zaciskam mocniej ręce na kierownicy aż bieleją mi knykcie, wszystkie mięśnie mam spięte a w głowie dudni wszystko, wszystkie słowa matki niczym echo. Nigdy nie było tak jak ona chciała, nie to liceum, nie te studia, nie ta dziewczyna. Dla niej liczyła się Evelin, która wyrządziła dość krzywdy. Matka była zapatrzona w nią jak w obrazek. Nigdy nie dowiedziała się prawdy, co się wydarzyło. Na tamte wspomnienia jak perfidnie mnie oszukała wciskam mocniej pedał gazu a licznik pokazuje co raz większą prędkość. Wszystko we mnie buzuje i jeszcze ta cholerna kłótnia z matką, odrzucenie ze strony Anastazji. To było okropne. Wskazówka znów przesuwa się na większe liczby.
-Oliver zwolnij! - Nakazuje blondynka. - Jest ślisko na drodze, słyszysz?! - Nie reaguje, tylko wciskam mocniej pedał a auto pędzi jak szalone. - Oliver?! Przestań! Proszę Cię zwolnij. - Prawie szlocha. Jak wyrwany z innego świata dostrzegam zbliżający się zakręt. Hamuje utrzymując na zegarze 60km/h. Słyszę jak Ana oddycha z ulgą. Spoglądam na nią i dostrzegam resztki strachu. Znowu przesadziłem. Kieruje na mnie swój wzrok, chcę już coś powiedzieć ale wyprzedza mnie.
-Masz tego nigdy więcej nie robić! - Krzyczy prze spływające łzy, które dostrzegam dopiero teraz. Kurwa !-Co się stało? - Pyta nie co łagodniej.
-A co miało się stać? - Odpowiadam z wyczuwalną ironią. Nie mam ochoty na żadne rozmowy. Nie w tej chwili. Muszę się jakoś wyładować inaczej oszaleję.
-Coś musiało. Twoje zachowanie...
-Kurwa nic się nie stało! A moje zachowanie zostaw w spokoju! - Krzyknąłem na co się skuliła. Zawsze byłem tym nie odpowiednim. Matka nigdy nie była ze mnie zadowolona, dopiero gdy osiągnąłem sukces i zdobyłem majątek coś dla niej znaczyłem.
-Najlepiej milczeć, przecież to najlepsze rozwiązanie prawda?! - Wykrzyczała. - Jeszcze dzisiaj życzyłeś mi abym została z Tobą na zawsze, więc zrób coś w tym kierunku aby tak było! Mam dość tych tajemnic, zagadek. Zacznij mi w końcu coś mówić! - Rzekła łamiącym się głosem i wysiadła z samochodu, kiedy podjechaliśmy pod szpital. Chciałem zrobić to samo ale szybko zaprzeczyła ocierając łzy.
-Sama pójdę. Nie czekaj, wrócę do siebie. Chcę być sama.- Zanim dotarło do mnie co powiedziała już jej nie było. Kurwa, znowu zawiodłem! Nie mogę jej stracić, nie mogę. To nie jest życie, przekonałem się już o tym. Wsiadłem z powrotem do auta i odjechałem. Dam jej czas. Ja sam może sobie jakoś to poukładam.
***
Docierając do mieszkania nadal targały mną emocje. Zrzuciłem z siebie granatowy garnitur i wdziałem szare, dresowe spodnie. Idąc na siłownię zahaczyłem jeszcze o swój gabinet zabierając z biurka karafkę z alkoholem i szklankę. Wypiłem pierwszą kolejkę i zacząłem uderzać w worek treningowy próbując się wyżyć. Wszystko skumulowało się w jedność z kilku ostatnich dni. Nawalałem ile sił ale i tak nie mogłem wypędzić tego wszystkiego ze swojej głowy. Nadal wszystko mi przelatywało przed oczami. Wypiłem jeszcze kilka drinków ale nic to nie pomagało. Muszę do niej jechać. Muszę wiedzieć, że wszystko między nami jest w porządku, inaczej zwariuję.
***
Anastazja
Wychodząc ze szpitala owiało mnie mroźne powietrze szczypiąc w policzki. Musiałam zostać sama. Nie mogłam już dziś wytrzymać. To wszystko było wielkim koszmarem. Te wszystkie komentarze, oszczerstwa doprowadzały mnie do bezradności i bezsilności. Nie wiedziałam co mam zrobić aby ktoś mi uwierzył, że taka nie jestem jak mnie ocenia pani Johnson. Ona chyba mnie nigdy nie zaakceptuje. Oliver też się nie popisał. Rozumiem, że ta cała sytuacja nie jest dla niego łatwa bo to w końcu jego rodzicielka ale nie rozumiem czym sobie zasłużyłam na takie zachowanie. Jeszcze nie zrezygnowałam z pracy w Paryżu. Zawszę mogę zmienić swoją decyzję ale to będzie oznaczało tchórzostwo. Od razu po pierwszej kłótni zwinę manatki nie zostawiając po sobie śladu. Nie mogę tego uczynić. Muszę walczyć o coś co utraciłam ostatnimi czasy, o życie, miłość bez której byłam niczym. Otwierając drzwi zdjęłam płaszcz odwieszając go na swoje miejsce i poszłam wziąć prysznic. Za nim ubrałam piżamę posmarowałam sobie brzuch maścią, która miała zlikwidować blizny. Jak to lekarz stwierdził miałam dobry refleks i dużo szczęścia. Położyłam się w za dużym jak na jedną osobę łóżku dając na nowo pochłonąć się melancholii. Często dopadały mnie pytania co też działo się w życiu Olivera. Nie wiedziałam co już mam robić aby do niego dotrzeć. Ja muszę znać chociaż jakąś namiastkę bo inaczej nie mogę. Rozmyślałam aż zasnęłam.
Poderwałam się oblana zimnym potem rozglądając się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Kiedy zdałam sobie sprawę, gdzie jestem uspokoiłam się nieco, mimo że znów przyśniło mi się to samo. To musiało być spowodowane słowami pani Johnson " Jedna blizna w te czy we wte. Nic więcej jej nie oszpeci". Dotknęła mnie tymi słowami. Przypomniałam sobie o najgorszym, codzienne oglądanie tych szram jest dla mnie traumą. Na początku było ciężko. Sama nie mogłam znieść tego widoku a co dopiero się komuś pokazać z tym. Dopiero przy Oliverze się przełamałam. Nagle usłyszałam dzwonek. Zegar pokazywał już 1.00 w nocy. Kogo tam niesie pomyślałam wstając z łóżka i podchodząc cicho do drzwi. Widząc przez wizjer, że to Oliver otworzyłam drewnianą powłokę. Od razu poczułam odór alkoholu. Wpuściłam go do środka, wchodząc lekko się zachwiał. Był nieźle wstawiony. Kiedy, tylko zamknęłam drzwi wziął mnie w ramiona mamrocząc we włosy:
-Skarbie, powiem Ci wszystko, tylko proszę Cię, nie zostawiaj mnie samego.

*Obserwowałem ich cały czas. Od jej powrotu nieustannie. Nawet moi ludzie nie mogli jej znaleźć. Banda idiotów. Ja już dopilnuję aby ją poznać. Nie odpuszczę tym razem Johnsonowi. Nie wywinie się tak łatwo, zapłaci za wszystko co zrobił.*

Jedno słowo / Dwa słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz