16.Grabisz sobie kotku.

48.6K 1.8K 28
                                    

Kiedy się obudziłam, było mi strasznie gorąco. Miałam głowę opartą o tors Olivera. Jego ręka spoczywała na mojej tali, przytulając mnie. Próbowałam poluźnić uścisk, ale na marne, bo wzmocnił go. Poddałam się. Spojrzałam na jego twarz. Miał lekko rozchylone usta i delikatny zarost na brodzie. Wróciłam do poprzedniej pozycji, nie chcąc go budzić. Myślałam nad wczorajszymi wydarzeniami, nad tym, że otworzyłam się przed nim. Nie wiem ile to trwało, ale gdy ponownie podniosłam wzrok na niego, niebieskie oczy wpatrywały się we mnie.

- Cześć - szepnęłam z cieniem uśmiechu.

- Cześć - Uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek, drapiąc przy tym. - Która godzina? - spytał. Spojrzałam na swój telefon.

- Dochodzi 7:30.

- O 10:30 mam spotkanie - jęknął, na co zachichotałam.

- Nawet w sobotę pracujesz?

- Czasami muszę - stwierdził bez entuzjazmu. - A ty nie musisz być dzisiaj w kancelarii?

- Nie, weekendy mamy wolne - powiedziałam z uśmiechem.

- Szczęściara.

- Jeśli nie chcesz się spóźnić, musimy wstawać.

- Wiem, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile bym dał, żeby zostać teraz z tobą - wymruczał w moje włosy.

- Niestety, klienci wzywają - powiedziałam, lekko klepiąc go w klatkę piersiową. Chciałam się podnieść, ale powstrzymał mnie.

- Grabisz sobie, kotku - rzekł z błyskiem w oku. Przewrócił mnie na plecy. Prawą nogę przerzucił przez moją talię. Jedną ręką złapał moje nadgarstki i uniósł je nad głowę. Uniosłam pytająco brew. Odpowiedział mi łobuzerskim uśmiechem. Już się domyśliłam co chce zrobić.

- Nie, Oliver, nie zrobisz tego. - Wypowiedziałam to z nadzieją.

- Zrobię. - Już po chwili potwierdził to, łaskocząc mnie. Śmiałam się strasznie. Łaskotki to moja słabość. Wiłam się, chcąc wyrwać.

- Oliver, proszę, przestań. - Spojrzał na mnie z błyskiem w oku.

- Lubię, jak się śmiejesz. - Zszedł ze mnie. Nareszcie mogłam złapać oddech. Od razu wstałam, żeby znowu mu jakiś głupi pomysł nie przyszedł do głowy.

- Łazienka jest na prawo od sypialni. Ręczniki są w szafce pod umywalką. Pójdę zrobić nam śniadanie. - Zawiązywałam szlafrok, a Oliver zabierał swoje ubrania z fotela. Ja poszłam do kuchni, a on do łazienki. Zaparzyłam świeżą kawę. Na śniadanie postanowiłam zrobić naleśniki. Wyjęłam wszystkie potrzebne produkty i połączyłam je. Po piętnastu minutach na talerzu leżał stos ciepłych naleśników. Akurat gdy Oliver wkroczył do kuchni, nakrywałam do stołu. Jego widok mnie zupełnie rozproszył. Zapinał białą koszulę, zasłaniając umięśniony tors. Szybko odwróciłam wzrok. Skupiłam całą swoją uwagę na poprzedniej czynności, ale niestety zauważył, jak mu się przyglądałam i wybuchł śmiechem. Czerwone rumieńce pojawiły się na moich policzkach, próbowałam przysłonić je włosami.

- Do twarzy ci z rumieńcami.

- Nie naśmiewaj się. - Rzuciłam mu groźne spojrzenie spod zmrużonych powiek.

- Nie śmiałbym. - Uniósł ręce w geście poddania. Sama już byłam tym rozbawiona i lekko zachichotałam.

- Proszę, śniadanie gotowe - powiedziałam, kładąc talerz z naleśnikami i małe miseczki z dżemami. Jedliśmy w ciszy. Zjadłam dwa i miałam dosyć.

- Tak mało? - Zdziwił się.

- Tak. Chyba że chcesz, żebym przytyła - zauważyłam.

- Nie przytyjesz. Zresztą, jesteś bardzo szczupła.

- Jasne, jasne. Kończ swoje śniadanie, a ja idę pod prysznic. - Wstałam ze stołka i poszłam do sypialni, zabrać czystą bieliznę, czarne rurki i białą koszulkę na ramiączkach. Po dziesięciu minutach byłam już umyta i ubrana we wcześniej przygotowane rzeczy. Włosów nie suszyłam. Nałożyłam tylko delikatny makijaż. Kiedy wróciłam do kuchni, posprzątałam wszystkie naczynia.

- Jakie masz plany na później? - Zadał pytanie Oliver.

- Jeszcze nie wiem - odpowiedziałam, popijając swoją kawę.

- Może, jak już załatwię wszystkie sprawy, wyskoczymy gdzieś? Co ty na to?

- Możemy. - Uśmiechnęłam się na tę propozycję. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi. Nikogo się nie spodziewałam. Poszłam do drewnianej powłoki i ją otworzyłam.  W progu stał David w okropnym stanie. Okropny to mało powiedziane - szepnęła podświadomość. Zgodziłam się z nią. Był całkiem skacowany. Założyłam ręce na piersi i spojrzałam wyczekująco.

- Cześć. Możemy pogadać? - spytał  z nadzieją. Chwilę się zastanawiałam, ale wpuściłam go do środka.

- Jasne, wejdź. - Poszliśmy do kuchni, gdzie był Oliver. Cholera, nie chcę kłótni. Kiedy go zobaczył, zmieszany skinął mu jedynie głową. Oliver odpowiedział tym samym. Przewróciłam oczami. Faceci...

- Na mnie już pora. Zadzwonię później. - Pożegnał się Oliver, całując mnie przy tym w policzek na oczach Davida. Wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Odprowadziłam go do drzwi i zakluczyłam je.

- O czym chciałeś porozmawiać? - Przeszłam od razu do rzeczy.

- Ana, ja nie chciałem, żeby tak wyszło... Wiesz dokładnie, że tak o tobie nie myślę. Poniosło mnie. Przepraszam, nie powinienem był wtrącać się do twojego życia. To twoja sprawa z kim się spotykasz. Jeszcze raz przepraszam - powiedział ze zwieszoną głową. Spojrzał na mnie brązowymi oczami, z nadzieją. - Wybaczysz mi? Wiesz, że nasza przyjaźń dużo dla mnie znaczy...

- Wiem, dla mnie również - wymamrotałam. Czym dłużej trzymałam go w niepewności, tym bardziej żal mi się go robiło, więc powiedziałam. - Jasne, że ci wybaczam. - Na jego ustach pojawił się uśmiech. - Napijesz się czegoś? - zaproponowałam.

- Nie, muszę już lecieć. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa - wypowiedział smutno.

- Dzięki. - Pożegnaliśmy się, a ja wróciłam do pustego mieszkania, nie wiedząc co ze sobą począć. Dla zabicia czasu zaczęłam prasować. Zajęło mi to godzinę. Dochodziła 12:00 kiedy usłyszałam swój telefon. Dzwoniła Carolin.

- Hej, co tam? - zagadałam wesoło.

- Ana, możesz do mnie przyjechać? - Jej głos cały drżał i co chwilę pociągała nosem. Płakała, to było pewne.

- Co się stało?

- Jestem w szpitalu. Proszę cię, przyjedź.

- Ale co się stało? - Próbowałam się czegoś dowiedzieć. Po drugiej stronie słyszałam jakieś inne głosy.

- Nie mogę już rozmawiać. Powiem ci, jak przyjedziesz. - Rozłączyła się. Byłam zdenerwowana. Pobiegłam do sypialni. Wyjęłam z szafy torbę i spakowałam parę ubrań. Do torebki włożyłam telefon, portfel, dokumenty i klucze do mieszkania. Po kilku minutach jechałam autostradą do Vancouver.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Liczę na wasze komentarze. Podoba się???

Anastazjaa

Jedno słowo / Dwa słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz