20. Ufam.

50.2K 1.8K 18
                                    

 Oliver został u mnie na noc. Wstaliśmy dzisiaj wcześniej, bo musiał iść na jakieś spotkanie. Ja do pracy miałam na 9:30. Poszłam pod prysznic i po wszystkich porannych czynnościach skierowałam się do sypialni po ubrania. Miałam iść na jakieś spotkanie ze Smithem, więc musiałam wyglądać elegancko. Ubrałam granatową sukienkę na szerszych ramiączkach, zdobioną koralikami na ramionach. Do tego założyłam kremowe szpilki i złotą bransoletkę i naszyjnik. Zabrałam jeszcze kremową, dużą torbę na łańcuszku i byłam gotowa do wyjścia. Miałam dobry humor, ale to chyba dlatego, że wyjaśniłam wszystko z Oliverem, chociaż nadal mam złe przeczucia odnośnie Evelin. Zignorowałam je. Zaparzyłam sobie kawę i ją wypiłam. Miałam jeszcze dużo czasu, więc postanowiłam, że do pracy pójdę pieszo. Od mojego mieszkania to była tylko chwila drogi, a spacer dobrze mi zrobi. Wyszłam uprzednio zakluczając drzwi. W kancelarii byłam przed czasem. Usiadłam przy swoim stanowisku i uporządkowałam trochę biurko, układając wszystkie dokumenty. Smith przyszedł po mnie za dwadzieścia dziesiąta. Jeszcze raz przedstawił mi sprawę i jej poszczególne aspekty. Zjechaliśmy na parking podziemny i poszliśmy do jego samochodu.

 - Proszę. - Otworzył mi drzwi.

 - Dziękuję. - Uśmiechnął się do mnie z dołeczkami w policzkach. Zastanawiałam się ile może mieć lat, ale sądzę, że jest niewiele starszy ode mnie. Może ma trzydzieści lat. Obszedł auto i sam po chwili wsiadł na miejsce kierowcy. Wyjechaliśmy z parkingu i włączyliśmy się do ruchu drogowego zatłoczonego Seattle. W aucie panowała cisza, bardzo krępująca. Ani ja, ani on nie próbowaliśmy nawiązać jakiejkolwiek rozmowy. Był zamyślony. Ja natomiast byłam nieźle zestresowana, choćby z tego względu, że to moje pierwsze spotkanie i nie chcę dać plamy. Na szczęście szybko dotarliśmy na miejsce spotkania. W restauracji już czekał na nas mężczyzna w średnim wieku. Po jego eleganckim wyglądzie można było stwierdzić, że był jakimś biznesmenem. Sprawa dotyczyła rozwodu z żoną, która wielokrotnie go zdradziła, a także przejęcia  sprawowania opieki nad dziećmi. Po godzinie wszyscy wyszliśmy z uśmiechami na ustach. Smith dał mi szansę, abym mogła się wykazać. Nie zmarnowałam jej. Od razu przedstawiłam parę punktów, które działały na jego korzyść. Na studiach nie raz profesorowie dawali nam do rozstrzygnięcia różne sprawy, aby sprawdzić nasze myślenie. Nie miałam z tym problemu. Pożegnaliśmy się i skierowaliśmy do czarnego mercedesa. Znów otworzył mi drzwi, jak na dżentelmena przystało. W jego towarzystwie byłam skrępowana, ale to chyba przez to, że to mój szef.

 - Nie sądziłem, że dasz sobie tak świetnie radę. Cóż, moje gratulacje. - Na mojej twarzy wymalowało się nie małe zaskoczenie.

 - Dziękuję - powiedziałam zadowolona z siebie.

Po powrocie do kancelarii zajęłam się papierkową robotą. Trwała ona aż do końca mojej pracy. Wszystkie dokumenty powkładałam w koszulki i zaniosłam je do gabinetu Smitha. Zapukałam do drzwi i już po chwili usłyszałam „proszę”. Pchnęłam drewnianą powłokę i weszłam do dużego pomieszczenia.

- Proszę, wszystko skończone. - Położyłam dokumenty na biurku, a on po chwili wziął je do ręki i przejrzał. Zmierzył mnie wzrokiem, gula stanęła mi w gardle. Cholera, zrobiłam coś źle. Wyraz jego twarzy nic nie wyrażał. Moja niepewność z każdą chwilą rosła.

- Widzę, że szybko się uczysz. Wszystko się zgadza - powiedział. Ufff, aż mi ulżyło. Odwróciłam się i byłam już przy drzwiach, gdy usłyszałam:

- Ładna sukienka. - Odwróciłam się. Na jego ustach majaczył uśmiech.

- Dziękuję - odpowiedziałam bez emocji. - Do widzenia. - Nie czekałam na odpowiedź tylko od razu wyszłam. Na zewnątrz rozpętał się upał. Do domu miałam piętnaście minut, a już miałam dość. Pot spływał mi z czoła, kiedy doszłam. Odkluczyłam drzwi i rzuciłam się w stronę kuchni, po wodę. Upiłam kilka łyków i poczułam się lepiej. O 18:00 byłam umówiona z Oliverem. Poszłam do sypialni i przebrałam się w krótkie spodenki i koszulkę i wróciłam z powrotem do kuchni, w celu przygotowania sobie jakiegoś obiadu. Wyjęłam potrzebne składniki i zrobiłam sobie sałatkę z kurczakiem. Po posiłku wzięłam prysznic. Umyta, z wysuszonymi włosami, poszłam po jakieś ubrania. Wybrałam czerwoną, ołówkową spódniczkę przed kolano i czarną koszulę bez rękawków. Na nogi włożyłam czarne szpilki i założyłam biżuterię. Wyjęłam jeszcze z szafy czarną torebkę i włożyłam do niej potrzebne rzeczy: chusteczki, telefon, portfel i inne przedmioty niezbędne do poprawy makijażu, na wszelki wypadek. Była dopiero 17:40 i zostało mi jeszcze trochę czasu, więc włączyłam laptop i sprawdziłam wiadomości. Miałam kilka od mamy, która pytała, jak nowa praca i co u mnie. Odpisałam jej szybko. Wyłączyłam komputer i jeszcze raz poszłam sprawdzić czy wszystko okey z moim wyglądem. Przejrzałam się w lustrze, ale nie wymagałam żadnych poprawek. Punkt o 18:00 rozległo się pukanie do moich drzwi. Zabrałam torebkę i poszłam otworzyć.

- Cześć. - Pocałował mnie w policzek na powitanie. - Gotowa?

- Tak. - Uśmiechnęłam się i zakluczyłam drzwi. Szliśmy do samochodu, trzymając się za ręce. Mimo szpilek byłam i tak niższa. Otworzył mi drzwi i już po chwili byliśmy w drodze do... Właściwie nie powiedział mi gdzie.

- Dokąd tym razem zmierzamy? - W moim głosie dało się wyczuć ciekawość. Zanim mi odpowiedział, szybko dopowiedziałam. - Tylko mi nie mów, że to niespodzianka.

- Dowiesz się na miejscu. Ktoś ci dzisiaj mówił, że ślicznie wyglądasz? - Oczywiście rumieniec wkradł mi się na twarz. Podświadomość sama mi odpowiedziała na jego pytanie: Tak, mój szef.

- Dziękuję. - Postanowiłam nie wspominać mu o tamtym zajściu. Przez całą drogę rozmawialiśmy o tym, jak spędziliśmy dzisiejszy dzień i na inne tematy. Dopiero teraz zauważyłam, że zamiast garnituru ma na sobie ciemne spodnie, białą lnianą koszulę i granatową marynarkę. Po czterdziestu minutach dojechaliśmy pod restaurację, gdzie, jak się domyślam, mieliśmy zjeść kolację. Oliver wcześniej zarezerwował nam stolik na tarasie. Był to dobry pomysł, bo było duszno. Kelnerka zjawiła się nie wiadomo skąd, gdy tylko zdążyliśmy usiąść. Cały czas gapiła się na Olivera jak na jakieś bóstwo. Jest przystojny, to fakt. Każdej się podobał. Byłam trochę zazdrosna, ale nie miałam o co, w końcu to ze mną tutaj jest. Złożył zamówienie za nas oboje. Nie lubiłam, jak ktoś decyduje za mnie. Spojrzałam na niego wymownie, niczym mała, oburzona dziewczynka.

- Mało jesz. Od rozdania dyplomów schudłaś. Musisz jeść nie tylko sałatki. - Faktycznie schudłam troszkę, ale nie zamierzałam się z nim o to kłócić. Odpuściłam i reszta kolacji minęła w miłej atmosferze. Lubiłam, jak Oliver jest zabawny. 

- Co robisz jutro po pracy? - Zmienił temat.

- W sumie nie mam żadnych planów, a czemu pytasz?

- W takim razie już masz. Mam pewien pomysł, jak możemy spędzić czas - powiedział z błyskiem w oku 

- Mam się bać? 

- Jeśli mi nie ufasz... 

- Ufam -  wypaliłam bez zastanowienia, ale taka była prawda. Ufam mu.

- Więc nie musisz się obawiać. - Pogładził mnie po ręce z uśmiechem. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy i Oliver poprosił o rachunek. Wyszliśmy z restauracji i nie wiadomo skąd zaczął lać deszcz. Za nim dobiegliśmy do samochodu, co w moim przypadku było wyzwaniem w dziesięciocentymetrowych szpilkach, byliśmy mokrzy do suchej nitki. Jak już siedzieliśmy w samochodzie, złapaliśmy oddech po biegu. Oliver się zaśmiał. Spojrzałam się na niego, co go tak śmieszy. 

- To nasze drugie spotkanie, kiedy łapie nas deszcz. To musi być jakieś przeznaczenie - wyjaśnił, odwracając się do mnie twarzą. 

- Być może. - Pochylił się nad moim uchem i szepnął:

- Jestem pewien. - Po tych słowach pocałował mnie. Było w tym więcej namiętności niż zwykle. Przeszły mnie dreszcze, nie tylko z przyjemności jaką wywołał, ale również z zimna. Miałam całe mokre ubranie i włosy. Odsunął się ode mnie, gdy już nie mieliśmy tchu.

- Pojedziemy do mnie. Musisz się przebrać i wysuszyć, bo będziesz chora. - Odpalił samochód i ruszyliśmy. Byłam zdenerwowana kolejny raz tego dnia. Po kilku minutach znajdowaliśmy się pod wielkim wieżowcem. Znałam to miejsce. Mieszkania tutaj kosztowały fortunę. Wjechaliśmy do podziemnego parkingu, a później wjechaliśmy windą na pięćdziesiąte czwarte piętro. Cały budynek robił ogromne wrażenie. Architektura i wystrój w środku były nowoczesne. Kiedy drzwi windy się otworzyły, weszliśmy do holu. Otworzył drzwi numer 456 i przepuścił mnie jako pierwszą. Wszystko było w barwach czerni, bieli i szarości. Typowe męskie mieszkanie. Oliver złapał mnie za rękę, prowadząc pewnie do łazienki. Otworzył jednak drzwi do sypialni.

- Tutaj jest łazienka. - Wskazał na drzwi po lewej. - Ręczniki są w szafce pod umywalką. Zaraz przyniosę ci coś na przebranie. - Znikł w kolejnych drzwiach, jak się domyślam garderoby. Weszłam do łazienki i wyjęłam sobie czarny puchowy ręcznik. Pomieszczenie było dwa razy większe od mojego. Na środku znajdowała się ogromna wanna, a w kącie prysznic. Wszystkie ściany były wyłożone białymi i czarnymi kafelkami z elementami czerwieni. Ściągnęłam z siebie koszulę, która była tak mokra, że aż przykleiła się do mojego ciała. Zaczęłam wycierać włosy, gdy wszedł Oliver.

- Powinna być dobra. Najmniejsza jaką miałem. - Podał mi swój t-shirt. - Zaraz może uda mi się znaleźć jakieś spodnie - powiedział po chwili i wyszedł. Zsunęłam spódnice z moich nóg i założyłam koszulkę, która i tak była na mnie mega duża i sięgała mi do połowy uda. Zmyłam cały makijaż i wytarłam twarz. Poczułam parę ciepłych rąk na moich biodrach. Oliver wtulił mi się twarzą we włosy.

- Nawet nie wiesz, jak teraz seksownie wyglądasz. Prawie naga w mojej łazience. - Obróciłam się do niego przodem.

- Naprawdę? - Uniosłam jedną brew zadziornie.

- Naprawdę. - Na potwierdzenie swoich słów pocałował mnie. Nasze pocałunki stawały się bardziej żarliwe. Jego ręce błądziły po całym moim ciele. Złapał mnie za biodra i uniósł,  sadzając mnie na komodzie obok. Rozłożył moje nogi i umieścił się między nimi. Czułam jego erekcję na moim brzuchu.

- Pragnę cię. - Wychrypiał i ponownie połączył nasze usta. Włożyłam swoje dłonie w jego włosy, przyciągając go bliżej. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Ja też tego chciałam. Położył mnie delikatnie na łóżku i już miał ściągać moją koszulkę, gdy zadzwonił dzwonek domofonu.

- Idź, zobacz kto to - powiedziałam, odrywając się od jego ust.

- Zaraz sobie pójdzie. - Teraz ktoś dzwonił i walił w drzwi. Zdenerwowany Oliver przeklął pod nosem i wstał, wychodząc z sypialni. Słyszałam jak otwiera drzwi i pyta:

- Co ty tu robisz?

- Tak się ze mną witasz? - Udzielił odpowiedzi kobiecy głos. Zamarłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest już 20, ale nie wiem jak wy, ale ja osobiście nie jestem zadowolona z niego.

Chciałam każdemu podziękować za tyle wejść! Jesteście niesamowici ;)

Pozdrawiam, Anastazjaa :* 

Ps. Przepraszam za błędy, ale rozdział pisany na telefonie i nie jest jeszcze sprawdzony! 

Jedno słowo / Dwa słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz