☄️IX. I pomyśleć, że wystarczyło tylko trochę wybielacza...☄️

115 7 2
                                    

   Wszyscy byliśmy już w Las Noches. Myśleliśmy, że już wszystko wróci do normy, ale jak na razie tak nie było.

   Zastaliśmy budynek, jak i gospodarzy w opłakanym stanie. Ściany, filary, sufity, podłogi… wszystko rozjebane. Aizen ma nam dzisiaj na zebraniu wszystko wytłumaczyć i mówił jeszcze, że coś dla nas ma. Co? Za chuja nie wiem. Po nim można spodziewać się wszystkiego i niczego.

   Poza tymi zniszczeniami przywitała nas jeszcze ciepła i serdeczna (a raczej zimna i mordercza) murzyńska ręka sprawiedliwości. Tak. Dostaliśmy wpierdol i nikt nie wie za co to było. Co złego to nie my. A może panuje tu zasada "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"? Może to ktoś tutaj coś zrobił, a wszyscy muszą obrywać? Czasami zastanawiam się, jakie zasady tu w końcu panują. Jeden dzień nie możesz patrzeć na piasek, a na drugi dzień zasady są zmienione i zamiast tego nie możesz jeść ołówków. Ja pierdolę dom wariatów.

   Nadszedł czas zebrania i spowiedzi szefa. Przyda mu się. Klapneliśmy dupami na swoich miejscach i czekaliśmy.

   Tak paczałam się jeszcze przez chwilę na Grimma, żeby sprawdzić, czy coś po nim widać. No wiecie. Że Truskawek go chciał zajebać za chuj wie co. Nie było po nim widać kompletnie nic. Zero. Nawet maleńkiego siniaczka na nim nie było. Nawet nie dawał małej oznaki zmęczenia. Może to zasługa tego sztucznego ciała… Nie wiem. Nie znam się.

   Ale ja muszę przyznać, że bez Kona mi trochu smutno. Czułam, jakbym miała zwierzaka, który jakimś cudem teleportował się z innego wymiaru. Jak na nie całe dwa-trzy dni znajomości… przywiązałam się do niego Ok? No, ale… Lajf is brutal skarbie.

   Przylazła Trójca. Każdy poturbowany. Bóg Ojciec zaszczycił nas swoją obecnością z ręką w gipsie (swoją drogą jakimś nieumiejętnie wykonanym), śliwą i kołnierzem ortopedycznym. Syn Boży z sińcami na całej mordzie, bandażem zawiązanym wokół głowy i do tego kuśtykający. Duch Święty natomiast poniósł chyba najmniejsze obrażenia, w sumie to wcześniej go już widzieliśmy… niestety… Tylko miał nogę też w gipsie i parę siniaków. No tak, bo rasizm.

   – Witam moja Espado – Odezwał się. Był podejrzanie uśmiechnięty, a kiedy siadał słychać było strzelanie gnatów. Kurwa aż to poczułam – Jak tam wypoczynek minął?

   Wszyscy milczeli. Nagle odezwał się Nnoit.

   – Pan miał nam coś wyjaśnić…

   – A! Tak, tak… winc… Wojna była. Kiedy was nie było akurat zaatakowali nas z góry.

   Można się było tego w sumie spodziewać.

   – Kto, Shinigami? – Spytałam.

   – Nie.

   – A kto jak nie oni? – Dopytał Barragan.

   – Czej jak oni się nazywali…

   – Domestosi! – Wydukał Gin.

   – Tak! – Aiz potwierdził słowa Wensza.

   Znowu milczeliśmy.

   – Domestosi? – Spytał Ulquiorra chyba powoli wątpiąc w swojego miszcza.

   – Tak. To wy nie wiecie? Niedawno jakiś odosobniony gatunek Hollowów, podobny do Arrancarów, utworzył nową religię i plemię. Nazwali się Domestosami i właśnie trzy dni temu zaatakowali Las Noches.

   Aha fajnie.

   – A ja mam pytanie proszę księdza… – Gwiazdor podniósł niepewnie rękę do góry.

Espada za kulisami | Bleach parodia [TRWAJĄ POPRAWKI]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang